
W Polsce nie ma jeszcze przepisów dotyczących opodatkowania kas samoobsługowych, ale w Belgii to już przeszło. Od 2026 roku sklepy w jednym z miast będą musiały płacić specjalną opłatę od każdego urządzenia. Ma to chronić pracowników, ale w jaki sposób?
Kasy samoobsługowe miały rozładować kolejki, ale z drugiej strony wciąż potrzebujemy pracownika do zatwierdzenia wieku czy poprawienia jakiegoś błędu (np. przy ważeniu). I nie zmienia się to na razie od lat. Czy jednak realnie zabierają pracę ludziom? Zdania są mocno podzielone, co nawet widać na przykładzie Belgii.
Podatek od kas samoobsługowych w belgijskim mieście. Tyle zapłacą sklepy
Branżowy portal European Supermarket Magazine (ESM) donosi, że podatek wprowadza belgijskie miasto Liège. Od 2026 roku na sklepy posiadające kasy samoobsługowe zostanie nałożony roczny podatek w wysokości 519 euro od jednego urządzenia. Przy obecnym kursie (ok. 4,24 zł za 1 euro) daje to ponad 2200 zł rocznie za każdą maszynę.
Według radnej ds. finansów, Carine Clotuche, podatek ma podwójny cel. Po pierwsze, ma przynieść niewielkiemu Liège (195 tys. mieszkańców) dochód w wysokości 77 000 euro rocznie (ok. 326,5 tys. zł) ze 150 kas. Po drugie ma "zapewnić ochronę socjalną małym firmom i zatrudnieniu".
Clotuche twierdzi, że te urządzenia prowadzą do zwolnień. Stwierdziła, że "kasa samoobsługowa zastępuje osobę". Podatek ma również wspierać mniejsze firmy, których nie stać na inwestowanie w takie technologie.
Kasy samoobsługowe a zatrudnienie. Branża protestuje
Decyzja spotkała się oczywiście z krytyką. Comeos, belgijska federacja handlu i usług, opisała nowy podatek jako "dotkliwy" i przynoszący przeciwny skutek. Federacja uważa zupełnie inaczej niż władze miasta.
"Kasy samoobsługowe nie spowodowały utraty żadnego miejsca pracy – nasze dane wyraźnie to pokazują" – przyznała Lora Nivesse, dyrektor Comeos w Walonii, cytowana przez ESM. Według branży role pracowników po prostu przesunęły się w stronę zadań o wyższej jakości, jak obsługa klienta czy zarządzanie sklepem.
Prezes federacji, Pascal De Greef, dodał, że podatek to "ukryta sankcja przeciwko innowacjom i cyfryzacji". Dodał, że jest to niesprawiedliwe w kontekście nieopodatkowanych sprzedawców internetowych. Tymczasem już teraz ten sektor i tak zmaga się z inflacją, niedoborem pracowników i konkurencją online.
ESM przypomina jeszcze, że to nie pierwsza taka próba w Belgii. W 2022 roku gmina Molenbeek rozważała wprowadzenie jeszcze wyższego podatku: aż 5600 euro (ponad 23 tys. zł) od kasy. Rząd zakazał tego, bo było to sprzeczne z transformacją cyfrową i nie miało udowodnionego wpływu na zatrudnienie.
Zobacz także
