Kasztanowy ludzik
"Kasztanowy ludzik" to najlepszy serial nordic noir Netfliksa Fot. Netflix

Jestem absolutną maniaczką skandynawskich kryminałów – tych mrocznych, klimatycznych opowieści, w których chłód północy wchodzi pod skórę, a bohaterowie są bardziej skomplikowani niż mapa Oslo. I właśnie dlatego z pełnym przekonaniem mówię: "Kasztanowy ludzik" to jeden z najlepszych kryminałów, jakie Netflix kiedykolwiek wypuścił.

REKLAMA

Serial powstał na podstawie powieści Søréna Sveistrupa – tego samego, który stworzył kultowe "The Killing". To serial-pionier, który spopularyzował nordic noir, jeden z najlepszych w gatunku, nic więc dziwnego, że gdy "Kasztanowy ludzik" w 2021 roku pojawił się na Netfliksie, od razu zebrał entuzjastyczne recenzje krytyków (100 procent na Rotten Tomatoes!) i wciągnął widzów w swoją mroczną otchłań.

O czym jest "Kasztanowy ludzik"? To rasowy kryminał nordic noir

Historia zaczyna się ostro: na placu zabaw w Kopenhadze znalezione zostaje ciało kobiety z odciętą dłonią. Nad nią wisi mała figurka zrobiona z kasztanów i zapałek – makabryczna wizytówka mordercy. Sprawę prowadzą ambitna detektyw Naia Thulin (gwiazda "Rezerwatu" Danica Curcic) i jej nowy partner, outsider o trudnej przeszłości – Mark Hess (Mikkel Boe Følsgaard z "Rządu" i "The Rain").

Obok bieżącego śledztwa pojawia się wątek zaginionej córki polityczki Rosy Hartung, uznanej za martwą. Kiedy detektywi odkrywają ślad, który łączy ją z figurką kasztanowego ludzika, robi się jeszcze mroczniej. Serial świetnie przeplata warstwy czasowe – wracamy do zbrodni z 1987 roku na odległej farmie, by powoli odkrywać, jak przeszłość zatruwa teraźniejszość.

"Kasztanowy ludzik" to najlepszy skandynawski serial kryminalny na Netfliksie

"Kasztanowy ludzik" ma wszystko to, co kocham w skandynawskich kryminałach: ponury klimat, który nie potrzebuje jumpscare'ów, żeby podnieść tętno; metodyczne, zawiłe śledztwo; świetnie napisanych bohaterów, ludzi dalekich od ideałów, którzy pielęgnują swoje demony staranniej niż policyjne akta; i napięcie, które rośnie z odcinka na odcinek, aż trudno nie włączyć kolejnego.

A do tego dochodzi relacja Thulin i Hessa – nie romans, nie przyjaźń, raczej coś pomiędzy, splecione zaufaniem, ratowaniem się z opresji i wzajemnym przyciąganiem. W nowszych serialach nordic noir rzadko dostajemy tak wyczuwalną chemię między bohaterami, a tutaj jest jej mnóstwo. Między tą dwójką iskrzy od pierwszej sceny i uwielbiam to.

Fenomen "Kasztanowego ludzika" naprawdę nie wziął się znikąd. To perfekcyjnie poprowadzona, mroczna historia z kilkoma naprawdę mocnymi zwrotami akcji. Wciąga jak rasowy thriller i zostaje w głowie na długo. To nie tylko najlepszy skandynawski serial kryminalny na Netfliksie, ale jeden z jego najlepszych kryminałów w ogóle.

Ja po obejrzeniu ostatniego odcinka miałam jedno pytanie: gdzie jest drugi sezon "Kasztanowego ludzika" i dlaczego jeszcze go nie ma? Długo czekaliśmy na potwierdzenie, ale tak, w końcu powstaje kontynuacja. I naprawdę nie mogę się doczekać.