Masłowska oskarża Englert o "ordynarną kradzież".
Masłowska oskarża Englert o "ordynarną kradzież". Fot. YouTube / Hela // Fot. Facebook / Dorota Masłowska

Dorota Masłowska oskarżyła Helenę Englert o "ordynarną kradzież". A poszło o "kanapkę z hajsem", bowiem pierwsza z wymienionych twórczyń rapowała już o tym przed laty. Teraz w swojej debiutanckiej piosence tego samego zwrotu użyła aktorka. "To miało być dla pani, nie przeciwko" – tłumaczy, odpowiadając na zarzuty.

REKLAMA

Ponad dekadę temu w swojej piosence Dorota Masłowska rapowała: "Nie chcę, nie chcę z kiełbasą/I nie chcę, nie chcę z masłem/Zrób mi kanapki z hajsem". Kawałek pochodził z jej płyty pt. "Społeczeństwo jest niemiłe". 

Teraz w świat muzyki postanowiła też wejść aktorka Helena Englert. Na początku grudnia wydała utwór "Pani domu", w którym śpiewa: "Prawdziwa pani domu/robi kanapki z hajsem".

Masłowska oburzona: Już taka bida, że trzeba brać czyjeś

Gdy Masłowska się o tym dowiedziała wybuchła niemała afera. Oskarżyła początkującą wokalistkę o kradzież i żądała natychmiastowego usunięcia wspomnianej frazy z kawałka.

"Nie wiem, jak to zrobicie, chyba musicie cofnąć czas. Ale chcę, by było jasne: to jest ordynarna kradzież. 'kanapki z hajsem' były błyskotliwe 10 lat temu. Albo wcale. Jednak to ja je zrobiłam. Specyfika tego, co piszę, jest taka, że te różne frazy stosunkowo często trafiają do obiegu języka potocznego i artystycznego. Najczęściej jestem szczęśliwa i dumna, gdy młode artystki i artyści przetwarzają dalej moją sztukę swoją wyobraźnią. Niestety w tym wypadku tak nie jest. Już taka bida, że trzeba brać czyjeś i podawać jako swoje" – oburzyła się pisarka i piosenkarka.

Englert tłumaczy, że nie miała złych intencji

Wygląda więc na to, że Enlgert nic nie powiedziała wcześniej samej Masłowskiej o użyciu frazy w swoim tekście. Tymczasem wydała oświadczenie, w którym zacytowała wiadomość, wysłaną do samej zainteresowanej. Tłumaczy w niej, że nie miała złych intencji.

"Przede wszystkim pragnę zaznaczyć, że pałam do pani ogromnym szacunkiem. W związku z czym, żadne działanie z mojej story nie ma prawa być wymierzone przeciwko pani. Na celu miałam – proszę wybaczyć patetyzm – oddanie pani hołdu. Byłam przekonana, że jako (o ile dobrze rozumiem pani twórczość) fanka pastiszu, obrazoburczości i polskiego absurdu zrozumie to pani" – przyznała Englert.

I dodała, że czerpanie z tego, co kultowe i kulturotwórcze jest – w jej przekonaniu – nieodzowną częścią powstawania sztuki.

"Nie śmiałabym przypisywać sobie cudzych dokonań. Nie po to, to wszystko. Dlatego, jak mogła pani zauważyć – przy każdej, czy o zdalnej, czy też tete a tete sposobności – nagminnie zaznaczam, że to Pani jest matką popkulturowego sukcesu, funkcjonującej uprzednio w popkulturze frazy, o którą wszystko się rozchodzi. Nie pragnę pani tego odbierać, nie twierdzę, że jestem tą pierwszą. To miało być dla pani, nie przeciwko" – zaznaczyła na koniec aktorka.

Nie da się ukryć, że to spięcie między twórczyniami wywołało skrajne emocje w społeczeństwie i je podzieliło. Jedni stają w obronie Englert, a inni przyznają rację Masłowskiej.