
Kontrmanifestanci zagłuszyli kolejną miesięcznicę smoleńską. Jarosław Kaczyński odpowiedział im, mówiąc o "zbrodniarzach" i "putinowskiej agenturze" działającej w Polsce.
10 grudnia po godzinie 9:00 Jarosław Kaczyński w otoczeniu polityków Prawa i Sprawiedliwości pojawił się na Placu Piłsudskiego w Warszawie. Jak co miesiąc pod pomnikiem smoleńskim upamiętniano ofiary katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. Tym razem oficjalnym uroczystościom od początku towarzyszył jednak głośny sprzeciw przeciwników PiS.
Kontrmanifestanci stali w pobliżu zgromadzenia, skandując hasła uderzające bezpośrednio w prezesa PiS. W trakcie wystąpienia Kaczyńskiego wyraźnie słychać było okrzyki "kłamca, kłamca", które chwilami całkowicie przykrywały jego słowa. To właśnie do tej sytuacji odniósł się lider opozycji, oskarżając służby o bierność.
– Tutaj demonstracja jest bezczelnie zakłócana. Policja jest, ale nie reaguje. To jest taki doskonały przykład tego, co dzieje się w Polsce i co, proszę państwa, musi się skończyć – mówił Jarosław Kaczyński, wskazując na grupę protestujących.
"Łamanie prawa" i "putinowska agentura"
W dalszej części swojego przemówienia prezes PiS rozszerzył swój atak, przenosząc go z konkretnej sytuacji na szerszy obraz państwa pod rządami Donalda Tuska. Według Kaczyńskiego to, co dzieje się wokół miesięcznic, jest tylko jednym z przejawów głębszego problemu.
Kaczyński przekonywał, że w Polsce dochodzi do systemowego "psucia" instytucji i odwracania ich ról. Mówił o "łamaniu prawa, demoralizowaniem aparatu państwowego i niszczenia jego właściwej roli", obwiniając za to obecny obóz rządzący.
Na tym nie poprzestał. Prezes PiS ostrzegł także przed działalnością wrogich wpływów ze Wschodu na terytorium Polski, sugerując, że mają one realny wpływ na życie polityczne. W jego ocenie w kraju funkcjonuje "putinowska agentura", której działania są lekceważone.
Zapowiedź rozliczeń i "patriotycznych sądów"
Najbardziej kontrowersyjna część wystąpienia dotyczyła jednak zapowiedzi przyszłych rozliczeń. Jarosław Kaczyński nakreślił wizję momentu, w którym dotychczasowi przeciwnicy przestaną się śmiać, a państwo zadziała zdecydowanie wobec osób, które dziś krytykują miesięcznice i dawny obóz rządzący.
– Przyjdzie czas, że polskie, patriotyczne sądy, działając zgodnie z prawem i polską racją stanu, ukarzą tych zbrodniarzy. Dzisiaj się śmieją, ale przyjdzie czas, i to może nie tak długo, kiedy się przestaną śmiać. Kiedy tutaj będą mogły się odbywać spokojnie uroczystości, a ci, którzy w tej chwili tutaj krzyczą, którzy wrzeszczą i zakłócają, znajdą się tam, gdzie już dawno powinni być i nie będzie ich już po prostu w naszym kraju raz na zawsze – mówił prezes PiS.
Słowa o "zbrodniarzach" i "patriotycznych sądach" wywołały entuzjastyczną reakcję zgromadzonych zwolenników, którzy odpowiedzieli na nie brawami. Jednocześnie w tle nadal słychać było okrzyki przeciwników oraz gwizdy, pokazujące, jak bardzo podzielona jest atmosfera wokół smoleńskich obchodów.
PiS w pełnym składzie, kontrmanifestanci z "kłamstwem smoleńskim"
W uroczystości wzięli udział czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości, od lat kojarzeni z narracją smoleńską. U boku prezesa pojawili się m.in. Zbigniew Kuźmiuk, Mariusz Błaszczak, Antoni Macierewicz, Anna Fotyga i Marek Suski. Delegacja PiS tradycyjnie złożyła kwiaty i zapaliła znicze pod pomnikiem.
Po drugiej stronie stali kontrmanifestanci, którzy od miesięcy towarzyszą miesięcznicom. Tym razem część z nich trzymała baner z hasłem "Kłamstwo smoleńskie", jasno kwestionując sposób, w jaki PiS opowiada o katastrofie z 2010 r. To wizualne przeciwstawienie – państwowa powaga z jednej strony i oskarżenie o kłamstwo z drugiej – dobrze oddawało napięcie wokół wydarzenia.
Zobacz także
