"Śmieciowe dziennikarstwo", brukowiec, tabloid, "smutek i żenada" – to tylko część określeń dotyczących tekstu "Wprost" o Wojciechu Fibaku. Znany tenisista, według tygodnika, miał poznawać młode damy z bogatymi panami. Sprawa podzieliła czytelników i dziennikarzy. – Rozmowa Latkowskiego z Fibakiem była okropna. Upokorzenie Fibaka, kiedy był już skopany, było nieludzkie – ocenia Bartosz Węglarczyk.
Wojciech Fibak aż do zeszłego tygodnia był niekwestionowaną legendą. Bohater tenisa, światowiec, uosobienie kultury, spokoju i luzu – Fibak wystąpił m.in. w teledysku "Nie ma cwaniaka nad warszawiaka". Ceniony jest nie tylko za swoje osiągnięcia sportowe, ale i sukcesy biznesowe oraz mecenat nad sztuką.
Tak było aż do momentu, w którym "Wprost" opublikował artykuł oskarżający Wojciecha Fibaka o to, że "pomagał młodym kobietom zarobić na kontaktach z zamożnymi mężczyznami". Tygodnik opisuje, jak jedna z dziennikarek odezwała się SMS-em do Fibaka z pytaniem o taką właśnie pomoc. Tenisista oddzwonił i umówił się z kobietą w swojej galerii, po czym miał, wedle relacji, zaproponować jej kontakty z "bardzo fajnym przyjacielem".
Fibak vs "Wprost" "Wprost" w swoim tekście podkreśliło, że Wojciech Fibak skontaktował się z redakcją i oświadczył, że owszem, umawiał ze sobą pewne osoby, ale nie czerpał z tego żadnych korzyści. Fibak prosił też o to, by materiału nie publikować, ale tygodnik postanowił inaczej. Jednocześnie opublikowano prywatną rozmowę między naczelnym "Wprost" Sylwestrem Latkowskim i Wojciechem Fibakiem, w której gwiazda tenisa błaga o niepublikowanie materiału.
Jego prośby nie znalazły zrozumienia, więc po publikacji artykułu w poniedziałek Fibak od razu wystosował oświadczenie, w którym stwierdza, że padł ofiarą prowokacji dziennikarskiej dotyczącej jego prywatnego życia. Zachowanie dziennikarki "Wprost" określił jako "niechlubne" i "kompromitujące dziennikarstwo". – Jedynym powodem pojawienia się artykułu są pogoń za nakładem i zwiększeniu zysku wydawcy – przekonywał Fibak.
W oświadczeniu znany mecenas sztuki podkreślił, że przecież nie pełni funkcji publicznych, nie wygłasza moralizatorskich kazań i nie ma żadnego powodu, by młode kobiety prowokacjami miały go publicznie kompromitować.
Fibak dodał też, że rozmowa między nim i naczelnym Sylwestrem Latkowskim została nagrana i upubliczniona bez jego wiedzy i zgody, co już w ogóle narusza wszelkie standardy dziennikarstwa.
Latkowski zagląda do majtek
Chociaż tekst "Wprost" rozniósł się po mediach z prędkością światła, to duża część odbiorców, ale też dziennikarzy, stanęła po stronie byłego tenisisty.
Dziennikarka Polsat News Agnieszka Gozdyra stwierdziła po przeczytaniu artykułu, że jest "zażenowana". Ale nie Fibakiem, a zachowaniem naczelnego pisma – Sylwestra Latkowskiego.
Gozdyra zaznaczała też na Twitterze, że Latkowski chciał pokazać prawdziwą twarz Fibaka, a pokazał jedynie swoją oraz że publikacja takiego materiału nie miała żadnego celu – poza kasą.
Równie ostro wypowiadała się na ten temat Renata Kim z "Newsweeka" w radiu TOK FM. Jej zdaniem "Wprost" sięgnęło bruku.
Kim podkreślała, że rozumiałaby sens takiej prowokacji w przypadku np. konserwatywnego posła, by obnażyć jego obłudę, ale w przypadku Fibaka to po prostu nie ma sensu. – On sobie żyje, ma swoje galerie, ale to jego prywatne życie i nie mamy prawa go prowokować – oceniała dziennikarka "Newsweeka".
Jeszcze dalej w krytyce posunął się dziennikarz "Gazety Wyborczej" Waldemar Kumór. W "GW" napisał cały tekst o tym, że publikacja "Wprost" to po prostu śmieciowe dziennikarstwo i brukowiec. I wyciągał przy tym podobne argumenty, co Renata Kim – Kumór przypomina, że Fibak nie jest politykiem, o niczym nie decyduje, nie jest duchownym i należy go zostawić w spokoju.
Dziennikarz zaznacza, że sam Fibak jest mu obojętny, ale na takie standardy w prasie się nie godzi. Kumór dodaje, że tęskni za czasami, gdy gazety nie zaglądały ludziom w prywatne życie i nie prowokowały tylko dlatego, że "po Warszawie krążyły informacje". Publicysta nazywa to "dziennikarskim CBA".
Na rewelacje "Wprostu" reagowały nawet osoby niezwiązane bezpośrednio z dziennikarstwem, jak Borys Szyc. Na swoim profilu na Facebooku znany aktor napisał:
Za te słowa skrytykowała Szyca Karolina Korwin-Piotrowska, stwierdzając, że najwyraźniej aktorowi jako ojcu nie przeszkadza, "aby jego córka robiła karierę przy pomocy Wojciecha Fibaka".
Korwin-Piotrowska opowiedziała się po drugiej stronie barykady, czyli osób, które uważają, że Wojciech Fibak uprawiał "bezinteresowne sutenerstwo". To określenie ukute przez samego Sylwestra Latkowskiego, który po wybuchu afery napisał na swoim Facebooku:
Status Latkowskiego udostępniło dalej sporo osób, ale pod adresem naczelnego "Wprost" w ciągu tych kilku dni padło zdecydowanie więcej krytyki, niż pochwał.
Nawet w redakcji "Wprost" nastroje po publikacji nie są najlepsze, jak zdradza nam jeden z pracowników. – To już drugi raz, po sprawie Michała Olecha, kiedy sami zaciskamy sobie pętlę na szyi. Cytowalność chwilowo wzrośnie, ale długofalowo na takich artykułach raczej tracimy Czytelników i wiele osób w firmie to widzi – mówi nam anonimowo osoba z AWR Wprost.
"Nie potępię Wprost"
Nie wszyscy dziennikarze wydają jednak takie sądy. Dziennikarz RMF FM Konrad Piasecki twierdzi, że nie da się sprawy ocenić jednoznacznie. Jego zdaniem, faktycznie Wojciech Fibak nie jest osobą publiczną, tylko prywatną i może powinien być chroniony przed zaglądaniem w jego życie prywatne. – Ale z drugiej strony jest osobą znaną, a to, co robi, jest moralnie dwuznaczne – zastanawia się Piasecki.
Nasz rozmówca zaznacza, że o ile nie ma mowy o złamaniu przez Fibaka prawa, to sam temat jest dyskusyjny. – Na pewno nie potępię "Wprost" – podkreśla Piasecki. Jego zdaniem, sama reakcja Wojciecha Fibaka na prowokację świadczy o tym, że coś jest na rzeczy i że dla tenisisty taka sytuacja nie była niczym nowym.
– Każdy powinien to sam ocenić. To pewna nowa odsłona dziennikarstwa, bo do tej pory sprawy obyczajowe, w których nie łamano prawa, były tematem tabu. Moim zdaniem warto mówić o takich rzeczach, bo może to być przestroga dla młodych kobiet. 18, 19-latki, zachwycone wejściem w świat gentlemanów, elit i wielkich pieniędzy, mogą nie dostrzegać, że padają ofiarami wchodzenia w jakieś relacje biznesowo-seksualne – zauważa Konrad Piasecki.
Obrzydliwe i nieludzkie?
Wicenaczelny "Rzeczpospolitej" Bartosz Węglarczyk zauważa zaś, że w całej sprawie trzeba rozróżnić dwa aspekty. Pierwszy: zajmowanie się takimi sprawami w ogóle przez poważne media, a drugi – samą rozmowę Fibaka z Latkowskim. W tym pierwszym przypadku Węglarczyk stwierdza: – Osobiście nie chciałbym w swojej redakcji takiego tekstu. Ale rozumiem, że trzeba się sprzedawać, okej, taki kierunek obrały teraz tygodniki i nie będę tego potępiał.
Zdaniem dziennikarza "Rz", poważne media – a za takie uważa się "Wprost" – nie powinny w ogóle grzebać w życiu osób nie publicznych. – Zajmowanie się celebrytami to brukowiec. Jeśli "Wprost" zajął się Fibakiem, bo jest znany, to znaczy, że tygodnik ten stał się brukowcem – ocenia Węglarczyk. – Fibak i jego życie to jego prywatne sprawy.
Jednocześnie Węglarczyk podkreśla, że nie podoba mu się w ogóle umoralnianie czytelników przez dziennikarzy, bo to nie jest ich zadanie. – Sam jestem fanem prowokacji, ale uważam, że nie powinno się jej używać do pisania o moralności. Co innego jest zrobić prowokację z łapówką dla urzędnika, gdzie dochodzi do złamania prawa, a co innego pokazać, że ktoś lubi młode dziewczyny – ocenia Bartosz Węglarczyk. I dodaje: – Czekam teraz na kolejne artykuły "Wprost", w których będzie się pokazywać, że jednostki mogą być niemoralne. Bo jestem pewien, że takie się ukażą, a Sylwester Latkowski jest zachwycony szumem wokół tygodnika.
Wicenaczelny "Rz" podkreśla zarazem, że sama rozmowa Sylwestra Latkowskiego z Wojciechem Fibakiem, w której tenisista błaga o niepublikowanie materiału, jest po prostu nieludzka. – Przecież to Latkowski zadzwonił, wiedział, że rozmowę nagra. To było okropne. Wiedział też, że puści ten materiał, ale Fibakowi powiedział, że to jeszcze nie jest przesądzone. Co chciał w ten sposób osiągnąć? Może liczył na to, że Fibak zaproponuje mu w zamian jakieś pieniądze i będzie większa afera. Przecież Fibak już wtedy był skopany materiałem "Wprost" i prowokowanie go do upokorzenia było obrzydliwe. To nieludzkie wobec kogokolwiek. Nie wiem, co Sylwester Latkowski chciał w ten sposób osiągnąć – podsumowuje Węglarczyk.
Kogo obchodzi co robi Pan Fibak w swojej prywatnej galerii, z kobietami które przychodzą z własnej woli??????Pan Latkowski albo zagląda komuś do majtek albo wciąż powtarza, że "w sprawie olewnika wszyscy są winni po trochu". CZYTAJ WIĘCEJ
Michał
Moim zdaniem działalność Pana Fibaka nie różni się niczym od serwisu randkowego.
Dorosłe osoby i obopólna zgoda. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Wprost przeprowadził prowokację żeby wykryć jakąś obyczajówkę. Co osiągnięto poza ilością cytowań? CZYTAJ WIĘCEJ
Renata Kim
Dziennikarka "Newsweeka" w radiu TOK FM
Możemy się krzywić i zastanawiać czemu w kręgach elit podsyłanie sobie miłych dziewczyn do towarzystwa jest normą, może nam się to nie podobać, że jest brzydkie nieetyczne i niemoralne, ale rację ma znany tenisista, który mówi, że jest osobą absolutnie prywatną i nie nauczał nikogo, że ma żyć w skromności i prowokowanie go do tego, by 'ukazał prawdziwą twarz' jest nieetyczne.
Borys Szyc
Wpis na Facebooku, zachowana oryginalna pisownia
Drogi Sylwestrze (choć imię kojarzy sie i z papiezem i miło). Kiedyś myślałem ze szukasz "prawdy" ,a obecnie okazało sie ze wpisujesz sie w tę rzeczywistość która niby chciałeś obnażyć. Niszczysz zamiast budować. Jest jedna pocieszajaca wiadomość. Ty umrzesz i nikt tego nie zauważy. Pan Wojciech odejdzie i wszyscy bedą go pamiętać. Widzisz różnice? CZYTAJ WIĘCEJ
Sylwester Latkowski
Naczelny "Wprost"
W Polsce jest przyzwolenie na "bezinteresowne sutenerstwo"? Taki wniosek należy wyciągnąć z dzisiejszego dnia. Coraz ciekawiej. Koledzy blokują. Bo naczelny skorzystał, Itd. Ot, mamy bezinteresownego sutenera i jego obrońców.W bezinteresowność nie wierze, ale inni tak. A molestowanie nieletnich tez jest akceptowane? CZYTAJ WIĘCEJ