Maria ma 23 lata. Do Warszawy przyjechała na studia w 2009 roku. Dwa lata temu poznała Marka – bogatego i znanego w "Warszawce" biznesmena. Żyje całkowicie na jego koszt, ale nie widzi w tym nic złego. Podobnie jak w zachowaniu Wojciecha Fibaka, który miał poznawać młode kobiety ze starszymi panami. – Większość tych dziewczyn doskonale wie, co robi. Nie chce im się pracować, więc szukają sobie bogatych mężczyzn i dzięki temu mają życie jak w Madrycie bez wielkiego wysiłku – mówi w rozmowie z naTemat.
Jesteś żoną bogatego biznesmena. Ty masz 23 lata, on 46. Nie pracujesz, nie masz jeszcze dzieci, na wszystko daje Ci mąż. Nie wstydzisz się tego, że jesteś utrzymanką?
Maria: Nie, a czemu miałabym się tego wstydzić? Nie mam sobie nic do zarzucenia.
A jak kogoś poznajesz i on pyta czym się zajmujesz, to co odpowiadasz?
Że studiuję i utrzymuje mnie mąż.
I nie masz takiego wrażenia, że rozmówcy przestają traktować Cię poważnie, że uznają Cię za seks-zabawkę bogacza? Niektórzy to, jak żyjesz, nazywają "luksusowym sponsoringiem".
Niech sobie nazywają, jak chcą. Ja wiem, że Marek* mnie kocha. I ja jego też kocham. Jeśli jemu nie przeszkadza, że nie pracuję, to wszystko jest okej. Opinia innych ludzi, szczególnie tych, których dobrze nie znam, mnie nie obchodzi.
A kochasz go za to, że ma tyle kasy?
Też. Dziewczyny, które mówią, że nie lecą na kasę zwyczajnie kłamią. Bo dzisiaj pieniądze to bezpieczeństwo i gwarancja tego, że nie będziesz jadł trawy pod koniec miesiąca.
A facet bez kasy to leszcz i nie warto się nim interesować?
Dla mnie facet bez kasy to po prostu życiowa pierdoła, bo sama całe życie wychowywałam się w biedzie. Mój ojciec był poczciwy i kochany, ale nie potrafił zarabiać, a matka zmarła jak byłam mała. Przez 18 lat nie dojadałam, tak jak moje rodzeństwo, często głodowaliśmy całymi dniami. Dla mnie posiadanie pieniędzy to nie kwestia tego, czy mam jakieś luksusy, czy nie mam, tylko przetrwania. Czasem nie wiedziałam, czy za tydzień przypadkiem nie będę mieszkała na ulicy. Wiesz, jakie to uczucie?
Nie wiem.
No właśnie. To ja ci powiem: nie pamiętam z dzieciństwa ani wczesnej młodości żadnego szczęśliwego dnia, nawet momentu. Cały czas tylko się martwiłam, co będzie jutro. Dla mnie każdy dzień tych 19 lat był walką o przeżycie, rozumiesz?
Tak. I co dalej? Studia w Warszawie miały być trampoliną do lepszego życia?
Wtedy jeszcze myślałam, że wyjazd do stolicy i studiowanie, to będzie jakościowy skok. Naiwnie sądziłam, że studia pozwolą mi znaleźć dobrą pracę i tak dalej. Ale po przyjeździe szybko się zorientowałam, że to nie takie proste, że kariera nie leży na ulicy. Znowu się okazało, że ledwo daję radę do pierwszego, bo żadnej dobrej pracy nie mogłam znaleźć, ojciec nie mógł mi pomóc. I wtedy poczułam, że chociaż wyjechałam, to tak jakby się nic nie zmieniło.
To wtedy postanowiłaś znaleźć bogatego męża?
Tak. Nie to, że jakoś tam szukałam intensywnie. Po prostu poprzysięgłam sobie, że jak mam mieć faceta czy męża, to takiego, który będzie potrafił o mnie zadbać. Nie żadną niedojdę, bo skończę jak moja matka. Zaczęłam chodzić na imprezy do drogich klubów, tam dziewczyny zawsze wpuszczają, wystarczy sukienka i szpilki. A bogaty facet zawsze się znajdzie.
Kasa to było główne kryterium, według którego szukałaś sobie partnera?
Hm, to nie do końca tak. To znaczy, nie myślałam: a, wezmę pierwszego lepszego, byle miał pieniądze. Nie umawiałam się z biednymi facetami, a z tych bogatych postanowiłam wybrać takiego, który mi będzie pasował też pod innymi względami.
Wiesz, że ludzi to wkurza, uważają to za taką ukrytą prostytucję?
To ich problem. Dla mnie to był jedyny sposób, żeby wyrwać się ze starego życia, przestać żyć w wiecznym strachu.
To dlatego bronisz "dziewczyn od Wojciecha Fibaka"? Tych, które chcą wkręcić się w świat pieniędzy i splendoru przez łóżko?
To nie jest kariera przez łóżko! Znam wiele dziewczyn z warszawskich "salonów", które tak jak ja są znikąd i chciały stabilizacji. Jesteśmy partnerkami, nie seks-zabawkami. I to naprawdę nie jest sprawa dziennikarzy, ani ludzi z internetu, czemu dana dziewczyna z kimś się poznała i dlaczego z nim jest.
A jak dziewczyny robią karierę tylko przez łóżko?
Jezu, a co to kogo obchodzi! To jakaś psychoza, że się zagląda ludziom do sypialni. Poza tym to śmieszne, jak czytam o tych niby-niewinnych dziewczynach, które trafiły na "złych" ludzi z show-biznesu czy biznesu, którzy pieniędzmi skusili ich do łóżka. Przecież to bzdury. Większość tych dziewczyn doskonale wie, co robi. Nie chce im się pracować, więc szukają sobie bogatych mężczyzn i dzięki temu mają życie jak w Madrycie bez wielkiego wysiłku. Nie wszystko kręci się w tym wokół seksu!
Nie?
Nie, bo ci mężczyźni to najczęściej bardzo wartościowi ludzie. Wychowani, kulturalni, dojrzali, stać ich na to, by traktować kobietę jak księżniczkę. W zamian wystarczy być dobrą kobietą dla swojego męża. Dziwisz się, że młode dziewczyny wolą coś takiego, niż studenciaków pijących rozwodniony browar? Bo ja nie. Dwa lata się na nich napatrzyłam i to było żałosne. A jeśli ktoś tu jest wykorzystywany, to często faceci, bo te żony ich zaślepiają, a potem odchodzą z kasą. Takie historie w "Warszawce" też widziałam.
Ale przyznasz, że są naiwne dziewczyny, które potem de facto stają się seks-zabawkami bogaczy. Nie uważasz, że sytuacje takie, o jakich pisało "Wprost" odnośnie Fibaka powodują, że to zjawisko się rozrasta i trzeba o nim informować?
Takich naprawdę naiwnych, a raczej głupich, to może jest 10 procent z tych, które się pojawiają wśród bogaczy. I wątpię, żeby jakiekolwiek artykuły w mediach im pomogły, bo na głupotę nie ma żadnej rady. Reszta dziewczyn doskonale wie, czego chce i jak to osiągnąć.
Ja na przykład żałuję, że nie poznałam kogoś takiego, kto by mnie skontaktował z biznesmenami. Może nie musiałabym harować dwa lata jak głupia, żeby utrzymać jeden głupi pokój w studenckim mieszkaniu.
Mówiłaś przed naszą rozmową, że masz jakiś apel do dziennikarzy i czytelników...
Mój apel jest taki: przestańcie zaglądać ludziom w ich prywatne życie. W wielu domach nie brakuje problemów, jest bicie dzieci, gwałty, bieda, pijaństwo. To na pewno ważniejsze, niż to, dlaczego i po co jakaś dziewczyna spotkała się z biznesmenem. I nie chodzi mi o to, żeby w ogóle o tym nie pisać, ale ta cała nagonka po tekście "Wprost" była zupełnie niepotrzebna.