
Radny Platformy Obywatelskiej ze Szczecina Bazyli Baran stracił nerwy podczas konwencji partii w Chorzowie. W swoim przemówieniu do zebranych zarzucał kolegom, że wydają pieniądze ze szkodą dla partii, a jemu nawet nie chcieli zwrócić za bilet.
REKLAMA
Bazyli Baran ze Szczecina, niespodziewanie dla wszystkich, sprzeciwił się temu, jak Platforma wydawała partyjne pieniądze. Przypomnijmy: w czerwcu wybuchła afera, bo jak się okazało, partia Tuska kupowała wina, cygara i fundowała sobie nocne kluby.
– Po poprzedniej konwencji krajowej zwróciłem się do osoby prowadzącej finanse partii w moim regionie. Poprosiłem o możliwość zwrotu kosztu biletu kolejowego. Okazało się, że jest to niemal niemożliwe. Nie miałem zamiaru z tego powodu robić problemu, ale po ostatnich doniesieniach medialnych o tym jak wydatkowane są funduszy partii, postanowiłem zabrać głos – wyjaśnił zgromadzonym Bazyli Baran.
– Z jednej strony jest tak, że członkowie partii płacą składki, a z drugiej strony jakoś tak się dzieje, że pieniądze są tak wydatkowane, że szkodzi to partii i członkom. Partia musi sobie z tym poradzić – upomniał kolegów radny ze Szczecina.
"Konsternacja" to chyba najlepsze słowo, które określa nastroje i miny działaczy PO w trakcie jego przemówienia. Szczególnie wśród liderów. To już kolejny głos członków Platformy niskiego szczebla, którzy narzekają na swoją partię.
W połowie czerwca bowiem z PO odszedł radny z Cieszyna Krzysztof Herok, bo "PO stała się partią układów". Zaś po koniec miesiąca byli członkowie partii wystosowali list do kolegów, w którym napisali, że "źle się dzieje w samorządzie w Warszawie".
