Nie przeprosi Anny Grodzkiej za porównanie do boksera, bo bardziej przeprosiny należałyby się bokserowi. Twierdzi, że nie jest wredna. Nie przejmuje się tym, że na stronie poselskiej ktoś napisał, że życzy, by ją "zaj****". To posłanka PiS Krystyna Pawłowicz z reportażu w najnowszym "Dużym Formacie".
Marcin Wójcik, reportażysta "Dużego Formatu", wybrał się na spotkanie z posłanką PiS Krystyną Pawłowicz do Sochaczewa. Dowiedział się tam na przykład, że "ludzi pokroju Palikota" trzeba potraktować solą egzorcyzmowaną, bo ich przekonania nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem. Potem udał się z posłanką w drogę powrotną do Warszawy, a ta bez oporów opowiedziała mu nie tylko o polityce, ale też o życiu prywatnym.
Parlamentarzystka powtórzyła też swoje tezy dotyczące homoseksualistów. Jak twierdzi, "ich życie musi być straszne - jeszcze wielokrotnie zdewiowane, jak u tego Grodzkiego, który myśli, że jest kobietą". Przekonuje też, że homoseksualiści piszą do niej z prośbą o pomoc. "Powinni mieć świadomość, że to ja jestem ich obrońcą. Ci od Palikota robią na gejach i lesbijkach kariery" – mówi.
Okazuje się, że kontrowersyjna posłanka PiS jest świadoma tego, jak działają media i jaka jest jej pozycja w tym biznesie. "Mam taki potencjał, że rozjeżdżam wszystkich, w studiu musi być walka. Badania pokazały, że to mnie widzowie oglądają chętniej niż prezesa Kaczyńskiego,. Nie dałam się Czajkowskiej z TVP, nie dałam się Kuźniarowi z TVN 24. Do takiej Olejnik bym poszła, jej trzeba wreszcie coś powiedzieć, skopać. Nawet do Lisa bym poszła i rozpierniczyła ten jego teatr. Ale ani Lisowi, ani Olejnik nie dam przyjemności" – przekonuje dziennikarza "DF".
Zapewnia także, że wcale nie jest wredna i nie ma potrzeby "przyłożenia komuś". Musi odpowiadać na zaczepki dziennikarzy. "Poruszam wciągające tematy, dlatego dziennikarze lubią mnie zapraszać, rosną im słupki. Mam tak zwane gadane, mówię barwnie" – zaznacza.
Muszę wziąć się za siebie, bo na Facebooku wyzywają mnie od grubasów. W Sejmie utuczyłam się dziesięć kilo, przez zasiadanie w komisjach. A na przerwach siedzę w bufecie, do mieszkania w Ursusie nie opłaca mi się jechać. Zdecydowałam się na dietę tysiąc kalorii dziennie.