W poniedziałek rano do parafii w Jasienicy przybyli przedstawiciele warszawsko-praskiej kurii, by przedstawić wiernym nowego administratora. Miał on zastąpić księdza Lemańskiego. Lemański jednak nie ustąpił, a mieszkańcy stanęli za nim murem. Gdy księża z kurii mówili, że odwrócą się i sobie pójdą, jasieniccy parafianie zaczęli klaskać.
W poniedziałek rano do Jasienicy przyjechał nowy administrator, kanclerz kurii warszawsko-praskiej ks. Wojciech Lipka oraz ks. Władysław Trojanowski. Chcieli oni wprowadzić do parafii nowego administratora, ale im się to nie udało. Ksiądz Wojciech Lemański bowiem nie opuścił swojego posterunku, chociaż według kurii od niedzieli wieczorem powinien być na emeryturze.
Jak podkreślał Lemański, "wszelkie decyzje dotyczące zmian parafii zostaną podjęte w obecności i po zawiadomieniu rady parafialnej". Twierdził, że byłoby to wbrew prawu. Na co kanclerz kurii odpowiadał, że "rada parafialna nie jest od takich spraw", a ks. Lemański "już nie jest proboszczem". Na to stwierdzenie zebrani przed parafią mieszkańcy, których było ok. kilkudziesięciu, zaczęli gwizdać i krzyczeć.
Jednocześnie ks. Lemański mówił, że można mianować administratora obok proboszcza, który złożył odwołanie od decyzji o usunięciu go. Lemański dowodził też, że ks. Trojanowski wprowadzał go w błąd odnośnie prawa kanonicznego Kościoła, między innymi twierdząc, że Lemański nie może złożyć rekursu od decyzji w swojej sprawie.
– Gdy składałem rekurs, ksiądz (Trojanowski - przyp. red.) mówił, że to jednoznaczne z wypowiedzeniem posłuszeństwa biskupowi. A tak nie jest. Trzeba się uczyć, księże Władysławie – powiedział Lemański, po czym dostał oklaski od zebranych.
Nasz bloger zaznaczał, że w sprawie administratora można było umówić się z radą parafialną. Na co ks. Lipka odpowiadał mu, że rady już nie ma. Mieszkańcy wówczas krzyczeli: "Rada jest!". I wygwizdywali warszawskiego duchownego.
Ks. Lemański wykazał jeszcze kilka innych zachowań kurii, które irytowały mieszkańców. Między innymi decyzję o tym, że na plebanii nie będzie przedszkola. Gdy ks. Lipka zaczął mówić, że chciałby "sprostować te kłamstwa", został od razu zakrzyczany przez parafian. Podobnie było, gdy twierdził, że Jasienica "już nie ma proboszcza".
– Jest rada parafialna! I jest proboszcz! – krzyczeli wierni. Ksiądz Lemański, czując poparcie swoich wiernych, dodał jeszcze tylko, że chętnie umówi się z przedstawicielami kurii i radą na spotkanie. – A teraz ja się odwracam i odchodzę, a ksiądz zostaje z tymi ludźmi – mówił do ks. Lipki. Mieszkańcy krzyczą.
Ostatecznie ks. Lipka stwierdził, że też się odwróci i sobie pójdzie, co spotkało się z aplauzem zebranych. – Na to czekamy, żebyście się odwrócili i wyszli – woła jeden z mieszkańców. Słychać oklaski, krzyki i gwizdy. Wierni niemal wypychają samochód z warszawskimi duchownymi.