
"Ja już tę sprawę rozwiązałem, przyjmując go do pracy. Nie ma sygnałów, żebym miał decyzję zmieniać" – tak szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz na antenie Polskiego Radia odniósł się do sprawy "pisiora", czyli rzekomego byłego współpracownika PiS, którego obecność w ministerstwie wywołała protest lokalnych działaczy PO.
REKLAMA
Przypomnijmy, "Newsweek" opublikował nagranie rozmowy Donalda Tuska z działaczami PO. Premier obiecuje na nim, że zrobi wszystko, by wyrzucić z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych "pisiora", który kilka lat temu rzekomo współpracował z partią Jarosława Kaczyńskiego.""Pisior, tak? Na mój nos on nie będzie długo dyrektorem gabinetu. Na pewno będę musiał usłyszeć bardzo szczegółowe wyjaśnienie i trudno mi sobie wyobrazić, żeby ono było przekonujące" – stwierdza.
Na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia do sprawy odniósł się minister Sienkiewicz. Zaznaczył, że nie ma zamiaru usuwać swojego współpracownika i stwierdził, że sytuacja z nagraniem jest "dość tajemnicza". "Więcej pytań w stronę Grzegorza Schetyny [szefa dolnośląskich struktur PO - przyp. red.] powinno być skierowane. To on powinien wyjaśnić, na czym polega ta sytuacja. Rozumiem, że niektórym puszczają nerwy" – powiedział.
Według Sienkiewicza "seria wydarzeń" wokół jego gabinetu (wcześniej zarzucano mu, że zatrudnia młodych, niedoświadczonych pracowników) świadczy o tym, że komuś zależy na tym, by ministerstwo wyglądało inaczej. "Uszczypnięcia czuć, ale nie są to kwestie, które by mnie specjalnie absorbowały" – zaznaczył.
W samej Platformie sprawę nagrania komentuje się różnie. – Premier Tusk powiedział o "usuwaniu pisiora" pewnie po to, by uspokoić działaczy w czasie wewnętrznej kampanii. Sam przecież zatrudniał pisiorów, np. Mariusza Kamińskiego – mówił w rozmowie z naTemat poseł Antoni Mężydło. W innym tonie komentowała posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska. "Nie widzę w słowach Tuska nic złego. Szef gabinetu powinien być zaufanym ministra, a Bartłomiej Sienkiewicz nie jest przecież z PiS" – stwierdziła.
Źródło: Polskie Radio
