Piotr Guział zapewnia, że na jego Twitterze chamstwa nie będzie. Tymczasem burmistrz Ursynowa, który wojuje z Hanną Gronkiewicz-Waltz, w walce z chamstwem sam przekracza wszystkie granice. Zaczynając od tego, że odpisuje innemu użytkownikowi Twittera, że powinien milczeć, bo jest idiotą i "zdrowych psychicznie" może zarazić.
"Zajmujemy się referendum, nie pilnujemy dzielnicy, to takie kwiatki wychodzą" – tak jeden z użytkowników Twittera skomentował doniesienia o zgwałconej w Lasku Kabackim kobiecie. Piotr Guział odpowiedział mu krótko, zwięźle i absolutnie wbrew jakimkolwiek zasadom kultury osobistej.
Kultura panie, kultura
Piotr Guział jako polityk – nawet jeśli jest "tylko" samorządowcem, a dla mnie jako warszawiaka aż samorządowcem – powinien chyba jednak mieć nieco więcej wyczucia. Rzucanie stwierdzeń typu "milcz, jesteś idiotą" zaakceptowałbym wśród najbliższych kumpli, na podwórku albo w trzeciej klasie podstawówki z ust ucznia do innego ucznia. Tam takie rzeczy mogą się zdarzać. Ale żeby polityk – i to znany – odzywał się tak do obywatela?
O tym, że ów wpis może po prostu obrażać osoby naprawdę chore psychicznie, nawet nie wspomnę. Panie burmistrzu, choroby psychiczne są różne, zazwyczaj nie stanowią dobrego materiału do żartów, a ludzie chorzy też mogą Pana czytać. Wbrew temu, co może się Panu wydawać, głupota z chorobami psychicznymi ma niewiele wspólnego. Z odpowiedzialnością za własne słowa – bardzo wiele.
Oczywiście, użytkownik, który wywołał Guziała do tablicy, był uszczypliwy, lekko złośliwy. Ale od polityka, każdego, oczekiwać należy nieco więcej opanowania. Jeśli jeden internauta, jednym zdaniem wywołuje u Guziała takie reakcje, to strach pomyśleć, co by się stało, gdyby burmistrz został na przykład ministrem albo premierem i musiał negocjować coś z Rosjanami – którzy raczej by go nie oszczędzali. "Putin, jesteś idiotą, milcz" – cóż, może byłaby to jakaś nowa jakość w polityce i przełom w relacjach z Rosjanami.
Milcz, bo w pysk, mówi burmistrz
Pan Burmistrz bronił się później na Twitterze, że "przypisywanie komuś odpowiedzialności za gwałt w ramach gierek politycznych jest draństwem i zasługuje na strzał w pysk". Z tym stwierdzeniem nie da się nie zgodzić – faktycznie burmistrz niewiele może poradzić na gwałt i zrzucanie na niego za to winy – nawet pół-żartem – nie jest ani zabawne, ani tym bardziej miłe. Szczególnie, że akurat gwałt to temat skrajnie nie do żartów i wątpię, by Guziałowi podobało się, że wydarzyło się to akurat w jego mieście, w jego dzielnicy.
Z drugą częścią jego tłumaczenia zgodzić się jednak nie sposób. "Strzał w pysk" to naprawdę już sformułowanie rodem z podwórka. Nie mam nic do podwórek, ale niech kultura podwórkowa tam zostanie – w polityce naprawdę nie potrzeba więcej chamstwa i agresji.
Niestety, Piotr Guział, który twierdzi, że na swoim Twitterze chamstwa nie chce i takie osoby dostaną od niego w zamian "szpicrutę", sam chamstwo szerzy. Jak twierdzi, to "koniec ufryzowanej polityki", bo podłość trzeba tłamsić w zarodku. Zgadzam się — w zarodku. Ale nie publicznie, nie nazywając kogoś innego idiotą albo radząc, by ktoś sobie "strzelił w łeb", bo "jest świrem".
Jak widać powyżej – i takie kwiatki się burmistrzowi zdarzają. Panie burmistrzu, może czas udać się na jakieś treningi bokserskie? Rozładować ewidentnie napięte nerwy? Bo radzenie innym ludziom, by "strzelili sobie w łeb" i nazywanie "świrem" to już nawet nie poziom rynsztoku, tylko zianie kompletnie bezzasadną nienawiścią. Takiego stężenia negatywnych emocji w jednym zdaniu nie powstydziłby się nawet Stefan Niesiołowski, tyle że on zazwyczaj w swoich wypowiedziach ubiera je w zdecydowanie bardziej fantazyjne słowa.
Podyskutujmy (nie)konstruktywnie
Na szczęście takich skrajnych przypadków na Twitterze Guziała nie jest wiele, choć trzeba przypomnieć, że burmistrz Ursynów udziela się tam raptem od kwietnia – więc jak na kilka miesięcy działalności, zebrał już naprawdę sporo złotych myśli. Czasem nazywa kobiety w dyskusji "frustratem", choć nie wiadomo czemu. Użytkowniczka określona tym słowem spytała skąd takie stwierdzenie, ale Guział jej nigdy nie odpowiedział.
W jednej z dyskusji na profilu Guziała ktoś słusznie zauważył, że najlepszym, co mógłby zrobić wróg burmistrza, to pokazanie mu Twittera. Trudno się z tym nie zgodzić, bo o ile w mediach tradycyjnych wypowiedzi Guziała zachowują jako taką kulturę i są w miarę normalne, to już na Twitterze Guział nie ma żadnych hamulców i pokazuje swoje oblicze w pełnej krasie.
Być może burmistrzowi Ursynowa wydaje się, że jednej wypowiedzi ktoś nie zauważy albo że jego Twitter to takie "prywatne podwórko". Niestety, jako polityk powinien chyba wiedzieć, że rzadko kiedy ma czas na prywatę, a 99 proc. jego wypowiedzi podlega ocenie – ze strony wyborców, dziennikarzy, innych polityków.
O tym, jak autodestrukcyjnie działają głupoty wypisywane na portalach społecznościowych przekonał się już były radny PiS Maciej Maciejowski. To ten, który prezydenta nazywał "bydlęciem". Miał też kilka innych, równie ekscytujących, wpisów, po których – w końcu – partia uznała, że trzeba go wyrzucić. Piotra Guziała żadna partia wyrzucić nie może, ale wyborcy owszem – mogą szybko stwierdzić, że człowiek, który nie umie trzymać nerwów na wodzy i lubi "strzelać w pysk", nie jest najlepszym kandydatem na burmistrza, o byciu prezydentem Warszawy nie wspominając.
O zgwałconej: jak ona biegła po ciemku?
Najbardziej jednak, paradoksalnie, na wizerunku Guziała może zaważyć inny wpis – o zgwałconej w Lesie Kabackim kobiecie.
Cytując samego Guziała: nie wierzę. Temat absolutnie nie do żartów, mieszkańcy przerażeni, a ich burmistrz... pyta: JAK ONA BIEGŁA PO CIEMKU? "Brak wyczucia" to chyba najdelikatniejsze określenie, jakie przychodzi tu do głowy.
Pan burmistrz tłumaczył potem, że on tam czasem biega i po ciemku się nie da. Jak widać – da się. Ale w sytuacji, kiedy kobieta została zgwałcona, nie to chyba jest istotne. Nie oczekuję od polityków nadmiernej wrażliwości, ba, wręcz przeciwni, powinni być oni nieco bardziej odporni na takie sytuacje. Oczekuję jednak, że będą mieć wyczucie i klasę, rozumieć, kiedy mogą sobie pozwolić na żart i głupie pytania, a kiedy lepiej jest zamilknąć albo powiedzieć mniej.
Autodestrukcja Guziała, część I
Piotr Guział nie urwał się z choinki i na przykładach Stanisława Pięty, Janusza Palikota, wspomnianego Macieja Maciejowskiego powinien już chyba nauczyć się, że czasem milczenie jest złotem. Inaczej bowiem łatwo można spaść z piedestału.
Do kwietnia Guział całkiem dobrze radził sobie z mediami – celnie punktował politycznych przeciwników, potrafił wzbudzać zainteresowanie, nie robiąc przy tym awantur i nie bazując na kontrowersjach. Teraz jednak burmistrz Ursynowa jest na najlepszej drodze do powtórzenia sukcesu Macieja Maciejowskiego. I nie muszą mu w tym nawet pomagać polityczni oponenci, nie muszą go podpuszczać – on sam, chętnie, na Twitterze się pogrąża.