"Sprawca" zamieszania, restauracja "Grand Kredens"
"Sprawca" zamieszania, restauracja "Grand Kredens" Fot. PW

Ta historia brzmi kuriozalnie, ale na nieszczęście lokatorów bloku przy Alejach Jerozolimskich 111 jest prawdziwa. Właściciel restauracji znajdującej się w budynku nie zapłacił rachunku za ciepłą wodę, więc administracja postanowiła wyłączyć jej dopływ w całym bloku. W efekcie od kilku dni mieszkańcy – mimo że sami płacą rachunki – muszą żyć bez ciepłej wody. – Zostaliśmy potraktowani jak śmieci – mówią. Tymczasem szef restauracji i prezes firmy, która zarządza nieruchomością milczą.

REKLAMA
O sprawie zrobiło się głośno, gdy do internetu trafił dramatyczny filmik nakręcony przez jednego z mieszkańców osiedla. Mikołaj Paprocki sfilmował, jak wygląda kuriozalna sytuacja mieszkańców jednego z warszawskich bloków. Od piątku z kranów w całym bloku leci tylko zimna woda. Przedstawiciele Dalkii (dawny SPEC) zaplombowali zawór ciepła. Mężczyzna w akcie bezsilności nagrał całą sytuacją, chcąc nagłośnić sprawę. Jak widać – udało się. Przez cały dzień w okolicy kręcą się media. Natomiast samo nagranie w tej chwili przestało być nawet dostępne w sieci.
Odpowiedzialność zbiorowa?
Mieszkańcy ponoszą konsekwencje działań dodatkowego „lokatora”, usytuowanej na parterze restauracji „Grand Kredens”. Właściciele knajpy zalegają z rachunkiem za ciepło – wedle nieoficjalnych informacji na ok. 130 tys. złotych. Restauracja, mimo braku ciepłej wody, jest otwarta. Cierpią za to mieszkańcy bloku, którzy mimo że płacą rachunki, ciepłej wody nie mają.
– Wracamy do czasów odpowiedzialności zbiorowej. Restaurator narobił długów, ale to my musimy żyć bez ciepłej wody – mówi jedna z lokatorek budynku. W domu ma małe dziecko, drugie w drodze. – Na razie jakoś sobie radzimy. Do kąpieli trzeba nagotować sobie dużo ciepłej wody, ale kogo teraz na to stać? A co będzie jak pojawi się maleństwo? – zastanawia się.
Jeszcze gorzej jest u dziewczyny autora filmu. Z kobietą mieszka ciężko chora babcia, której nie można obmyć ciepłą wodą, by ulżyć jej w cierpieniu.
Jedna ze starszych lokatorek zwraca uwagą na kolejny, równie absurdalny wątek całej sprawy. – Z kranów leci tylko zimna woda, ale jak przez pomyłkę odkręci się czerwony kurek zamiast niebieskiego, licznik nabija tak, jakbyśmy korzystali z ciepłej. Wrześniowego rachunku nie zapłacę na pewno! – zarzeka się.
I nie szczędzi słów, mówiąc, że "administracja traktuje ich jak śmieci". – Przecież niektórzy lokatorzy tego budynku mieszkają tu przeszło trzydzieści lat. To restauratorzy przyszli do nas i korzystają z naszej uprzejmości, nie odwrotnie. Wszyscy przecież uczciwie płacimy rachunki – mówi. I dodaje: – No jak się okazuje prawie wszyscy.
logo
Ogłoszenie, które od kilku dni wisi na drzwiach wejściowych do budynku przy Alejach Jerozolimskich 111 Fot. PW

Z informacji, które uzyskaliśmy wynika, że restauracja traktowana jest jako kolejny członek wspólnoty mieszkaniowej – za jej długi odpowiadają więc również mieszkańcy bloku. Nie ma jednak możliwości, by rachunek nie był „wspólny”. Blok i restauracja mają bowiem wspólny zawór ciepła.
Góra trzy dni?
Szef restauracji nie chciał rozmawiać z mieszkańcami. Nie było go ani w zeszłym tygodniu, gdy sprawa długu wyszła na jaw, ani na początku obecnego, gdy próbowaliśmy się z nim skontaktować. Udało nam się jednak porozmawiać z jednym z menedżerów. – Z tego co mi wiadomo szef dziś zrobił przelew i tym samym anulował dług. Zdajemy sobie sprawę, że zaszkodziliśmy mieszkańcom, mamy nadzieję, że sprawa zostanie rozwiązana jak najszybciej.
Według gospodarza budynku – pana Antoniego – będą to góra trzy dni. – Dostałem takie zapewnienie w administracji. Pozostały kwestie papierkowe, potwierdzenie przelewu, skontaktowanie się z dostawcą – mówi. Jednak ciepłej wody jak nie było, tak nie ma.
Jak to możliwe, że lokatorzy musieli wziąć na siebie odpowiedzialność za długi „Grand Kredensu”? Próbowaliśmy znaleźć odpowiedź u prezesa Gminnej Gospodarki Komunalnej Ochota, która odpowiada za budynek. Na razie bez skutku – w poniedziałek był nieuchwytny.