Eksperci Antoniego Macierewicza na konferencji na UKSW. Prof. Rońda to pierwszy, a prof. Bienienda trzeci od prawej.
Eksperci Antoniego Macierewicza na konferencji na UKSW. Prof. Rońda to pierwszy, a prof. Bienienda trzeci od prawej. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta

Śledczy badający razem z Antonim Macierewiczem katastrofę smoleńską próbowali podzielić się z polską prokuraturą wynikami swoich prac. Ale dla nich lepiej byłoby, gdyby zachowali je dla siebie. Okazuje się, że jeden z nich wyciąga wnioski o wybuchu na podstawie eksplozji, którą widział w szopie. Inny prosi prokuraturę o dane, które są niezbędne do wykonania obliczeń. Tyle że on już od dawna mówił o ich wynikach.

REKLAMA
Trzech ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza, badającego katastrofę smoleńską, zeznawało przed prokuratorami wojskowymi, którzy prowadzą oficjalne śledztwo w tej sprawie. Mieli tam okazję przekonać śledczych do swoich tez o zamachu i wybuchach. Ale udało im się jedynie skompromitować – wynika z fragmentów ich zeznań, do których dotarła "Gazeta Wyborcza". Jak ustaliła Agnieszka Kublik udało się przesłuchać profesorów: Wiesława Bieniendę, Jana Otrębskiego i Jacka Rońdę.
kpt. Marcin Maksjan
rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej

Jeden z przesłuchanych świadków wskazał, że podstawą wniosków na temat katastrofy był "eksperyment myślowy" oparty na wiedzy pochodzącej z fotografii z miejsca katastrofy. Inny świadek formułował wnioski w oparciu o 40-minutowy kontakt z niewielkim elementem metalowym, który jakoby pochodził z miejsca zdarzenia. Jako podstawę do formułowania wniosków wskazywano np. doświadczenie związane z lataniem samolotami w charakterze pasażera CZYTAJ WIĘCEJ

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Prof. Bienienda nie chciał przekazać prokuratorom swojej słynnej symulacji, która ma dowodzić, że skrzydło tupolewa może wytrzymać zderzenie z brzozą. Co więcej – poprosił o dane, które są niezbędne do przeprowadzenia takiego eksperymentu. To pokazuje, że jego dotychczasowe obliczenia były oparte na danych nie mających związku z rzeczywistością. Z kolei prof. Otrębski mówił, że jego doświadczenie z materiałami wybuchowymi to obserwacja wybuchu w szopie. Z kolei na lotnictwie zna się dlatego, że w młodości sklejał modele samolotów, a latając (jako pasażer) obserwuje skrzydła.
Wcześniej tezy ekspertów Macierewicza nadszarpnęły wyniki badań próbek ze smoleńska. Nie znaleziono w nich materiałów wybuchowych lub produktów ich degradacji. Tak poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa. W pobranych materiałach stwierdzono tylko obecność nitrogliceryny, która znajdowała się w pojemniku po lekarstwie zawierającym tę substancję. – To sprawozdanie nie jest opinią o tym, czy doszło do wybuchu czy nie – zaznaczył płk Ireneusz Szeląg.

Źródło: "Gazeta Wyborcza"