
Antoni Macierewicz jest napędzany do działania przez traumę, jaką ma od 10 kwietnia – przekonuje Monika Olejnik. W chwili katastrofy tupolewa poseł PiS był nie w Smoleńsku, ale już w Katyniu. Dlatego teraz robi wszystko, aby udowodnić zamach, wykorzystując do tego naukowców, którzy chcą tę tezę udowodnić.
REKLAMA
Monika Olejnik przekonuje, że Antoni Macierewicz nie może przeżyć tego, że 10 kwietnia nie było go w Smoleńsku – w chwili katastrofy smoleńskiej był w odległym o 20 km Katyniu. "Jako były minister spraw wewnętrznych, szef kontrwywiadu, bez problemu mógł stanąć na straży prezydenta i pilnować Rosjan" – przekonuje dziennikarka na łamach "Gazety Wyborczej". Za to teraz poseł za wszelką cenę stara się udowodnić, że Lech Kaczyński zginął w wyniku zamachu. Aby to udowodnić posługuje się wnioskami naukowców, którzy wcale nie specjalizują się w badaniu katastrof lotniczych.
Nie mogę się doczekać, kiedy Macierewicz zostanie szefem służb albo ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Wtedy zapewne wyjaśni dogłębnie, kto stoi za zamachem. Dowie się od NATO, co się działo 10 kwietnia, bo w NATO widzi jedyny ratunek. Ale pod warunkiem, że amerykański prezydent odsłoni dowody świadczące o zamachu. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Olejnik podejrzewa, że Macierewicz sądzi, że o planowanym przez Rosjan zamachu musieli wiedzieć Amerykanie. Deklaruje też, że chętnie poprowadzi debatę między ekspertami Macieja Laska i zespołem Antoniego Macierewicza, a najlepiej między oboma panami.
Roman Giertych w programie "Fakty po Faktach" powiedział, że jako prawnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej widział dowody na to, że z komputera jednego z ekspertów Macierewicza wysyłano wulgarne, antysemickie komentarze.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"

