
Kolejne rewelacje na temat zespołu Antoniego Macierewicza i występy jego członków stały się okazją do szydzenia z posła i jego profesorów. Równie mocno, jak rewelacje Macierewicza przeszkadza mi forma krytyki, z którą się spotykają. Pełna szyderstw i śmiechu. Z szacunku dla 96 osób, które zginęły pod Smoleńskiem powinniśmy unikać żartów wokół katastrofy.
To, że podejmujemy wysiłki by zbadać przyczyny katastrofy smoleńskiej nie jest poddane koniunkturze politycznej. Uważamy, że należy to robić, bo sytuacja jest szczególna – państwo polskie zawiodło. Jak się patrzy na tę katastrofę, to jest ona katastrofą bez precedensu w skali światowej. Państwo zagubiło nie tylko swojego prezydenta, ale całą masę najwyższych urzędników, dostojników państwowych, szefów urzędów, dowódców wojsk. CZYTAJ WIĘCEJ
Jednak teorie profesorów Biniendy czy Rońdy służą tylko jako brzmiąca naukowo podbudowa do politycznej walki z wrogami. Obok walki o prawdę (a według niektórych "z prawdą"), mamy więc walkę polityczną. A w tej wszystkie chwyty są dozwolone. Dlatego kolejne występy Antoniego Macierewicza stanowią doskonałą pożywkę dla krytyków i konkurentów politycznych. A ci nie zawsze są w stanie powściągnąć temperament i uniknąć złośliwości. I sprawa Smoleńska z tragedii przeradza się w komedię.

