Lech Wałęsa chciał przewieźć w bagażu podręcznym cztery półtoralitrowe butelki szampana i to dlatego jego walizkę skontrolowali brytyjscy kontrolerzy – taka, według Pawła Reszki z "Tygodnika Powszechnego", jest prawda o "sponiewieraniu" byłego prezydenta na lotnisku w Londynie.
Jak twierdzi jednak Paweł Reszka, wcale nie chodziło o to, że kontrolerzy uwzięli się na Polaków, a po prostu pan prezydent przewoził w swojej walizce niedozwoloną ilość alkoholu. Oprócz owacji [po pokazie filmu "Wałęsa. Człowiek z nadziei"] dostał też podarunek cztery półtoralitrowe butelki szampana, które wrzucił do bagażu podręcznego. W asyście pracownika ambasady udał się na lotnisko. Przy wyjściu z saloniku VIP prześwietlono bagaż byłego prezydenta. Okazało się, że na ekranie widać butelki" – pisze Reszka, powołując się na swoje "sprawdzone źródła".