
Chris Cieszewski kłamał mówiąc, że swoją teorię o złamanej już 5 kwietnia brzozie konsultował z wybitnym specjalistą od zdjęć satelitarnych, Deepakiem Mishrą z University of Georgia – sugeruje "Gazeta Wyborcza". "Rzeczpospolita" odpowiada: Naukowiec z USA wcale nie powoływał się w swoim referacie na to nazwisko.
REKLAMA
"Gazeta Wyborcza" przedstawia rzekomy dowód na kłamstwo jednego z ekspertów zespołu ds. katastrofy smoleńskiej, Chrisa Cieszewskiego. Cieszewski podczas poniedziałkowej konferencji smoleńskiej wysunął tezę, że brzoza, o którą miał rozbić się prezydencki tupolew, została złamana już wcześniej, bo piątego kwietnia.
Przy okazji podkreślił, że swoją tezę oparł na analizie, w której wzięło udział wielu wybitnych fachowców z USA, m.in. Arun Kumar, Deepak Mishra, Roger Lowe i Pete Bettinger.
Tymczasem okazuje się, że jeden z nich - Deepak Mishra pracujący na tym samym Uniwersytecie, co Cieszewski - nie wie nic na temat swojej rzekomej analizy ws. smoleńskiej brzozy.
Na zapytanie "Gazety Wyborczej", która chciała poznać szczegóły analizy, odpowiedział: "Nigdy nie byłem zaangażowany w tę analizę i dlatego nie mogę skomentować pańskich pytań. Jestem zdziwiony, że próbuje się łączyć moją osobę z pracą Cieszewskiego".
Tymczasem "Rzeczpospolita" przeanalizowała wystąpienie Cieszewskiego i udowodniła, że ekspert wcale na nazwisko Mishry się nie powoływał. "Wyborcza" jest więc w błędzie. "Istotnie nazwisko Mishry znajduje się w programie II konferencji smoleńskiej. Jednak każdy kto wysłuchał wykładu Cieszewskiego na konferencji może łatwo się przekonać, że ten uprzedził o zmianach, które w nim zaszły (również w tytule)" – napisała "Rz".
