
Z jednej skrajności w drugą. Jeden patrol przez pół godziny nie potrafi obezwładnić człowieka, drugi robi to skutecznie, przy okazji nadużywając swojej siły. Pierwszy przypadek miał miejsce parę tygodni temu w Bytowie, drugi minionej nocy z posłem Wiplerem w roli głównej. O polskiej i brytyjskiej policji rozmawiamy z byłym funkcjonariuszem z Wielkiej Brytanii.
To bardzo złożone szkolenie, dużo na nim wymagano. Ale wiadomo, że przez pół roku nawet najlepszy instruktor nie zrobi chojraka z kogoś, kto się po prostu do policji nie nadaje. CZYTAJ WIĘCEJ
Nie wiadomo, jakich konkretnych metod uczy się w polskich akademiach. Można się jednak domyślać, że policjanci ich nie stosują. Na przestrzeni zaledwie kilku tygodni mieliśmy dwa zupełnie różne przykłady interweniowania. W przypadku policjantów z Bytowa widać, że bali się (lub nie potrafili) skutecznie użyć siły wobec osoby, która stawiała im opór. Sęk w tym, że w niektórych sytuacjach wręcz zaleca się ją stosować. Mówił o tym ostatnio w rozmowie z naTemat instruktor z Akademii Policyjnej w Chicago.
Wówczas następuje eskalacja środków przymusu, ale to jest zawsze w granicach zdrowego rozsądku. Mamy wprowadzone rozróżnienie na opór bierny i aktywny. Nikt nie zaczyna od tego, by tych ludzi bić na krwawą masę. Są wyróżnione konkretne części ciała, które można nacisnąć, aby wywołać ból. To jest tzw. pain compliance, czyli kooperacja poprzez ból. CZYTAJ WIĘCEJ
Wygląda na to, że policjanci interweniujący przy pośle Wiplerze próbowali odnaleźć te newralgiczne punkty. U szefa Stowarzyszenia Republikanów tym głównym ośrodkiem bólu miał być nos, który podczas interwencji został stłuczony (nie potwierdzono złamania). Tym razem o sposoby obezwładniania zapytaliśmy policjanta z Wielkiej Brytanii.
Jeden funkcjonariusz odpowiada za obezwładnienie agresora, drugi tylko prowadzi negocjacje. Czyli mamy dobrego i złego policjanta. Ten zakładający kajdanki nie powinien się odzywać, natomiast drugi ma za zadanie poprzez rozmowę wzbudzić do siebie zaufanie. Dzięki czemu osoba aresztowana lepiej stosuje się do poleceń policjantów.
Tyle że nieumiejętność zatrzymania podejrzanych, nadmierna lub niedostateczna siła nie są jedynymi problemami naszych policjantów. Parę miesięcy temu opisywaliśmy historię zatrzymania redaktorki naczelnej Polskiego Radia RDC, która pod wpływem alkoholu jechała na rowerze. Policjanci przewieźli dziennikarkę na komisariat i kiedy usłyszeli, jaki wykonuje zawód natychmiast zaczęli ją obrażać.
Dziennikarze to kłamcy, a jak sobie pani posiedzi w izbie wytrzeźwień to zobaczy pani, czym jest prawdziwe życie. CZYTAJ WIĘCEJ
Tuż po zatrzymaniu Wanat zdążyła zadzwonić po swojego prawnika Krystiana Legierskiego. Policjanci to zauważyli, natychmiast zabrali jej telefon i zabronili kontaktów z kimkolwiek. Na miejscu mieli także obrażać adwokata redaktorki, mówiąc do niego „pedał”. Co na to ich brytyjski kolega po fachu?
Skoro co chwilę pojawiają się kontrowersje wokół pracy policji, może powinniśmy zadać ważne pytanie ich szefom: czy planują zmiany w sposobie szkolenia funkcjonariuszy? Dotychczasowe interwencje pokazują, że działają raczej nie według określonych schematów, ale na instynkt. Na razie wydaje się, że w polskich akademiach obowiązuje zasada „3 x Z”, czyli „zakuj, zdaj, zapomnij”.

