Gdy tygodnik braci Karnowskich opublikował zdjęcia ze Smoleńska, na których Donald Tusk jakoby uśmiecha się do Władimira Putina, w sieci zawrzało. Prawica dopytywała: czemu premier Polski ma na twarzy uśmiech tuż po tak tragicznym wypadku i czemu zaciska pięści, jak by tryumfował? Wszyscy zastanawiali się też, o czym wówczas rozmawiali Tusk z Putinem. Prokuratura uważa jednak, że to bez znaczenia.
Pismo braci Karnowskich opublikowało słynne zdjęcie na swojej okładce. W środku zaś znajdowały się sugestie, że premier - co zdaniem prawicowych dziennikarzy widać wyraźnie - nie był zrozpaczony po katastrofie smoleńskiej, ale wręcz przeciwnie - czymś ubawiony.
Prawica sugerowała, że radość premiera wywołało coś, co powiedział mu Władimir Putin. Później jeszcze "Do rzeczy" pokazało całą sekwencję zdjęć, które miały "rozwiewać wątpliwości". Niestety, nic to nie dało - bo na całej sekwencji premier stoi nieco tyłem do aparatu i tak naprawdę nie widać, jaki miał wówczas wyraz twarzy.
"Newsweek" próbował wyjaśniać okoliczności powstania tych zdjęć, ale nikt się do nich nie przyznaje. Fotoreporterzy przyznawali jednak w rozmowie z tygodnikiem, że robiąc takie zdjęcia "pstryka się" setki fotek i na jednej z nich mógł zostać uchwycony jakiś tam grymas - ale przy takiej perspektywie, od tyłu, mogło to być cokolwiek, niekoniecznie uśmiech. A już tym bardziej nie "rozradowanie", jak to sugerowali niektórzy prawicowi dziennikarze.
Ziarno niepokoju zostało jednak zasiane i zwolennicy teorii spiskowych nadal twierdzili, że Putin powiedział Tuskowi coś, co polskiego premiera usatysfakcjonowało i rozbawiło i że rozmowa ta musiała dotyczyć okoliczności katastrofy smoleńskiej.
W związku z tym mecenas Stefan Hambura, pełnomocnik rodzin Anny Walentynowicz i Stefana Malaka, złożył do prokuratury generalnej prośbę o przesłuchanie Małgorzaty Dukaczewskiej - która tamtego dnia była tłumaczką Donalda Tuska i była obecna przy jego rozmowie z Władimirem Putinem. Prosił też o zabezpieczenie wszelkich materiałów: nagrań, notatek i zdjęć, które dotyczą tej rozmowy.
Prokuratura wojskowa, która prowadzi śledztwo, już po 3 tygodniach odrzuciła wniosek Hambury. Zdaniem prokuratora płk Karola Kopczyka okoliczności rozmowy "nie mają znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy" - podaje niezalezna.pl.
Portal wskazuje przy tym, że prokurator uznał rozmowę za nieistotną dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy, chociaż nie zna jej treści - co faktycznie jest nieco absurdalne. Choć płk Kopczyk mógł tutaj podpierać się stanowiskiem Centrum Informacyjnego Rządu, które przyznało, że z rozmowy Putina z Tuskiem nie sporządzono żadnych notatek, bo miały "charakter kurtuazyjny". Być może równie kurtuazyjna była mimika premiera, w której prawica doszukuje się spisku.