Potwierdzają się informacje mówiące o tym, iż Mateusz S., który w noworoczny poranek śmiertelnie potrącił w Kamieniu Pomorskim kilkuosobową grupę zrobił to z premedytacją. - Gdy wysiadł z samochodu powiedział jej, że wszystko skończone i pójdzie siedzieć - relacjonuje w rozmowie z TVN24 ojciec pasażerki bmw.
Słowa ojca młodej kobiety, która siedziała na prawym fotelu auta Mateusza S., gdy ten potrącił grupę pieszych, z których sześcioro zginęło potwierdzają spekulacje na temat tego, iż 26-latek wcale nie stracił panowania nad autem. Co prawda ponad dwukrotnie przekroczył dozwoloną w tamtym miejscu prędkość, ale w ludzi na chodniku wjechał prawdopodobnie celowo. W ten sposób chciał się zrobić na złość partnerce, z którą kłócił się prowadząc auto.
Pierwsze komentarze po wypadku wzywały, by do odpowiedzialności za czyn dokonany przez pijanego kierowcę pociągać także pasażerów. Powstrzymanie pijanego furiata za kierownicą okazuje się łatwe jednak tylko w teorii. - Ona płakała, błagała go, by się zatrzymał. Nie było z nim kontaktu - mówi ojciec pasażerki Mateusza S. z Kamienia Pomorskiego.