Na Krymie nie padł jeszcze pierwszy strzał, a z rosyjskiej giełdy wyparowały miliardy dolarów. Cios od maklerów otrzymały symbole rosyjskiej gospodarki: Gazprom, Aeroflot, Łukoil i największy w Rosji Sbierbank. Drożeją dolary i euro, więc przeciętni Rosjanie zapłacą więcej za żywność i importowane produkty.
W poniedziałek Rosjanie obudzili się znacznie biedniejsi. Akcje Gazpromu, rosyjskiego eksportera gazu i ropy, staniały o 16 proc, kurs akcji największych rosyjskich linii lotniczych Aerofłot zjechał o 16 proc., a walory Sbierbanku, największego państwowego banku w Rosji, potaniały o 9 proc. Spadek notowań największych rosyjskich firm sprawił, że z giełdy w Moskwie wyparowało 55 mld dolarów.
A jeszcze w weekend na Twitterze finansista i prezes PZU, Andrzej Klesyk zastanawiał się, jak na początku tygodnia będą wyglądać otwarcia giełd rynków wschodzących. Jego wpis okazał się proroczy. Z Rosji ucieka kapitał zagraniczny. Inwestorzy sprzedają akcje, jednocześnie wymieniając ruble na dolary, dlatego tracą nie tylko akcjonariusze, ale też zwykli obywatele.
Uderzeni w portfel
Za dolara w Rosji płaci się już 36 rubli, a euro kosztuje 50 – to więcej niż w czasie kryzysu finansowego w 2009 roku. Przeciętna rosyjska pensja to 22,6 tys. rubli, czyli w przeliczeniu 627 dolarów – prawie sto dolarów mniej niż rok temu. A przecież tysiące Rosjan codziennie odwiedza polskie sklepy. Rok temu ceny były dla nich na tyle atrakcyjne, że Kaliningradczykom opłacało się kupować na promocji w polskich dyskontach szampana Igristoje po 7 zł za butelkę i wwozić z powrotem do Rosji. Dziś za przeciętny koszyk produktów spożywczych na terenie polski zapłacą 30-50 złotych więcej. Podobnie mniej przystępne staną się ceny w kurortach narciarskich, bilety lotnicze i wypoczynek w nadchodzące wakacje.
– Zastanawiałem się, co będzie bardziej dotkliwe dla Władymira Putina: sankcje polityczne czy raczej uderzenie ze strony rynków finansowych. To, co dzieje się dziś na giełdzie jest bardzo kosztowne dla rosyjskiej gospodarki – mówi Marek Rogalski, główny analityk walutowy domu maklerskiego BOŚ.
Wysoki rachunek za wojnę
Czy uderzenie w gospodarkę powstrzyma Putina przed rozpętaniem wojny na wschodzie Ukrainy? Marek Rogalski z DM BOŚ zauważa, że spadek notowań rubla tak dotkliwy dla portfeli zwykłych Rosjan, paradoksalnie jest na rękę Gazpromowi i innym dużym eksporterom. W przeliczeniu na ruble otrzymają więcej gotówki za ropę gaz i złoto. Do tego złe informacje z Ukrainy spowodowały wzrost cen ropy oraz złota.
– Nie wiemy, czy obecna sytuacja na giełdach to kilkudniowy spazm, czy zapowiedź dłuższego trendu. Z pewnością im dłużej będzie to trwało, tym wyższe rachunki zapłaci władza – mówi Piotr Kuczyński, główny ekonomista domu inwestycyjnego Xelion. W podobnym tonie wypowiada się wielu ekonomistów i ekspertów. – Pieniądze najlepiej zginają kręgosłup – komentuje Tim Ash, szef analityków tzw. emerging markets (ang. rynków wschodzących, do których zalicza się Rosja) w Standard Bank Group w Londynie.
Inna sprawa, czy sankcje ekonomiczne uderzą po kieszeni najważniejszych decydentów, czy raczej tych, którzy mają najmniej do powiedzenia. Cytowany przez portal Obserwator Polityczny Wasilij Simcier, były szef Instytutu Statystyki Rosstatu, twierdzi, że podział dochodów w Rosji można przedstawić następującym opisem:
Pieniądze na otarcie łez po Krymie
Jako najbardziej prawdopodobny scenariusz, Piotr Kuczyński kreśli dziś ten, w którym Krym jednak odłącza się od Ukrainy w wyniku politycznych działań albo krótkotrwałego konfliktu zbrojnego. – Putin przejmuje więc około 2 mln dusz. Wpompuje w Krym miliony dolarów, aby odbudować infrastrukturę turystyczną. Pokaże jak dobrze można żyć na wschodniej Ukrainie i podsyci tym samym nastroje do podziału kraju – mówi Kuczyński.
Ekspert dodaje, że to z kolei sprowokuje Międzynarodowy Fundusz Walutowy do pożyczenia Ukrainie więcej niż proponowane 15 mld dolarów i to na bardziej dogodnych warunkach. Za MFW pójdzie z kolei Unia Europejska i USA. – Taka rywalizacja sprawi, że Ukrainie utrata Krymu będzie się bardzo opłacała. W całej samej rozgrywce najsłabiej wypadną polscy politycy, którzy zapalczywie obiecywali już zniesienie wiz dla Ukraińców albo jeszcze bardziej samobójczo proponowali bojkot rosyjskich produktów.
Mamy małą wybitnie bogatą elitę „złoty milion”, którzy siedzą na walizkach albo już wyjechali z Rosji zachowując tylko formalnie obywatelstwo rosyjskie. Około 10 milionów klasy średniej obsługującej bogaczy i ich „rurę” eksportową oraz 130 milionów biednych Rosjan, którym pozostaje tylko dziura w obwarzanku. Taką właśnie zbudowaliśmy piramidę społeczną.