W Polsce zdobyli popularność dzięki ACTA. Anonymous to nie tylko zespół hakerów - to także tysiące zwolenników wyznających te same idee. To dzięki wartościom, które krzewią Anonimowi, z grupki komputerowych zapaleńców stali się niemalże bohaterami walki o wolność. W internetowym plebiscycie magazynu "Time" zdobyli pierwsze miejsce w rankingu najbardziej wpływowych osób.
Kiedy w styczniu na zewnątrz panował mróz, w polskim internecie wrzało. Kto z nas bowiem nie słyszał o ACTA? Czy dało się w ogóle o tym nie słyszeć? Apogeum społecznego niezadowolenia wobec działań rządu znalazło ujście właśnie poprzez hakerów. Zablokowano wówczas witryny m.in. prezydenta, Sejmu, Kancelarii Premiera, CBŚ, ABW czy Ministerstwa Obrony Narodowej. Zaatakowano nawet strony pojedynczych posłów - na przykład Eugeniusza Kłopotka - którzy popierali ACTA.
Międzynarodowe Anonymous odcięło się od tych ataków, ale Polacy związani z grupą wzięli na siebie tę odpowiedzialność.
Hakerom trzeba przyznać jedno: nie poczynili żadnych trwałych ani dotkliwych szkód. Dla jednych - zwykli, internetowi chuligani. Dla innych - bohaterzy, bojownicy o wolność w sieci, obrońcy ludu tłamszonego przez rządy i reżimy. Dla wszystkich zaś - niezależnie od sympatii - są zagadką nie do rozwiązania.
- Jeśli chodzi o formę, to po prostu banda cyber-bandytów. Ale trudno ocenić jednoznacznie ich działalność, bo podpierają się ideą, a nie da się sprawdzić czy mówią prawdę - stwierdza anonimowo ekspert od nowoczesnych technologii, który nie chce ujawnić swojej tożsamości. Boi się, że mógłby paść ofiarą ataku, jeśli Anonom się coś nie spodoba.
- To, że są najbardziej wpływowi, to nie ocena, a fakt - dodaje prof. Magdalena Środa. Czy można w ogóle oceniać Anonimowych?
Za grupą stoi idea, za ideą idzie lud
Anonymous, jak o sobie piszą, nie są hakerami. "To grupa ludzi, których łączy wspólny cel i wspólna idea" - można przeczytać na ich oficjalnej stronie. Porównują się do stada ptaków, które leci w jakimś kierunku, ale tak naprawdę każdy ptak podąża tam z osobna. W każdej chwili jakiś inny ptak może do tego stada dołączyć lub się od niego oddalić.
Nie ma żadnych sztywnych reguł. Nawet ideologia nie jest stała.
Nie ma tam szefów, nie ma żadnej organizacji ani oficjalnych struktur. Jeśli chcesz być częścią Anonów, to musisz tylko chcieć - a potem możesz kontaktować się z innymi uczestnikami. Cel nadrzędny to wolność. Walczą też z inwigilacją i nieuczciwymi praktykami polityków. A. Zawsze podkreślają też, że nie działają dla żadnej grupy, organizacji, partii ani polityka, nie robią tego nawet dla zysku. Chcą zwracać uwagę na problemy, których politycy i korporacje nie widzą lub nie chcą widzieć.
Metoda kontra wartości
Nie wszyscy popierają taki sposób manifestowania poglądów. - Jeżeli ktoś stosuje metody nielegalne, to nie jest to już walka o wolność - mówi nam poseł Jerzy Kozdroń, zastępca przewodniczącego sejmowej komisji praw człowieka.
- Terroryści też mogą mówić, że mają cel, ale to nie usprawiedliwia ich działań. Mam wątpliwości co do ich intencji - dodaje poseł PO.
Profesor Magdalena Środa mniej surowo podchodzi do działalności tego typu.
- To stary problem. Tak zwanego nieposłuszeństwa obywatelskiego. Czyli jak moralnie uzasadnić sprzeniewierzenie się prawu? A trzeba pamiętać (w Polsce nie jest to popularna opinia), że prawo ma wartość nadrzędną. Jak już mówił Sokrates lepsze jest państwo ze złymi prawami niż bezprawne - wyjaśnia prof. Środa.
- Ale też niekiedy w imię obrony ważnych wartości można prawo zawiesić. By jednak nieposłuszeństwo obywatelskie różniło się od zwykłego przestępstwa muszą być spełnione pewne warunki - dodaje pani profesor. Te warunki to: kompletna bezinteresowność i poniesienie konsekwencji za swoje czyny.
- Mieliby zasługi moralne gdyby przestali być anonimowi i poddali się prawu, to znaczy karze. Ale z pewnością tego nie zrobią.
Prawie jak Guy Fawkes
Anonymous jako społeczność powstało w 2008 roku, odpowiadając na działania Kościoła Scjentologicznego. Do internetu trafił wtedy filmik, w którym Tom Cruise opowiada o zaletach Scjentologów i co chwilę wybucha śmiechem. Złośliwi twierdzili, że sam śmieje się z bzdur, które opowiada. Kościół szybko podjął działania, by filmik z sieci usunąć. Wtedy, na serwisie 4chan, działaniami kilku forumowiczów, powstali Anonymous.
Ich logo nawiązuje do korporacji, biznesu i polityków i anonimowości. Ale bardziej rozpoznawalnym symbolem stała się maska Guy'a Fawkes'a. Postać ta to niechlubna karta w historii Wielkiej Brytanii. Fawkes w 1605 roku chciał wysadzić budynek parlamentu w Londynie i uśmiercić tym samym całą szlachtę, władzę klerykalną i króla Jakuba I. Spiskowca zatrzymano i stracono, do zamachu nie doszło. Anoni podkreślają, że nie identyfikują się z samym pomysłem Fawkes'a, ale uważają go za symbol anarchii i walki z systemem.
Imponująca lista dokonań
Anonymous stara się działać tak, by było widać, że odbywa się to w myśl ich zasad. Podczas zmian władzy w krajach arabskich grupa ta blokowała serwery rządów m.in. w Tunezji, Egipcie, Jemenie czy Libii. Kiedy został zatrzymany Julian Assange, twórca WikiLeaks, Anoni wzięli odwet atakując serwery PayPal, MasterCard i Visa, bo firmy te nie przyjmowały dotacji na WikiLeaks.
- Technicznie wykorzystują niezbyt wyrafinowane metody ataków, ale skuteczne. Doskonale się maskują. Nie wiem tylko czy ta anonimowość i nieuchwytność wynika z ich wiedzy i umiejętności, czy kryje ich jakaś potężna organizacja - sugeruje anonimowy ekspert od internetu. - Przecież organy ścigania, w USA czy w Polsce, posiadają odpowiednie narzędzia do ścigania takich ludzi. Nie chce mi się wierzyć, że w Stanach Zjednoczonych nie udało się namierzyć hakerów z tej grupy - dodaje nasz rozmówca.
Ich działalność nie od zawsze jednak miała tak spektakularny wyraz. Zaczynało się od filmów na YouTube, obnażających Kościół Scjentologiczny, żartobliwych telefonów i faksów. Dopiero potem wyszli na ulicę, właśnie w maskach Guy'a Fawkes'a. W wielu krajach podchwycono atrakcyjny medialnie sposób manifestowania poglądów. Obecnie, jak deklarują, Anoni, jest ich ponad milion na całym świecie.
Skąd taka popularność?
- Anonymous zaczyna pełnić funkcje kontrolne wobec różnych państwowych, zwłaszcza politycznych instytucji. I wobec samych polityków - podkreśla profesor Środa. Jej zdaniem, dzięki Anonimowym politycy przestają myśleć, że wszystko można utajnić i nie wyjdzie to na jaw.
- Politykom ciągle się wydaje, że mogą działać wbrew prawu, bo zawsze znajdą jakiś "nadrzędny interes" a najczęściej działają przecież dla utrzymania swojej władzy. A konieczność działań tajnych i bezprawnych jest w polityce znacznie rzadsza niż wydaje się to politykom - tłumaczy pani profesor. Według niej, Anonoi wymuszają zmianę w polityce idącą w dobrym kierunku.
Nadal jednak, walka w imię społeczeństwa bardziej wygląda na banał i ogół, niż faktyczną wartość. - Naiwnym jest stwierdzenie, że Anonymus działają w obronie ludu, bo nie ma czegoś takiego jak lud, są różne grupy interesów - przypomina Magdalena Środa. Mimo to, Anonymous działają "przeciwko pewnej wyraźnej i potężnej grupie interesów jaką reprezentuje polityczny establishment". Stąd ich rosnąca popularność i tak duże poparcie społeczne.
Chiny odczuły gniew Anonimowych
Państwo Środka odczuło właśnie gniew Anononymous. Aż 480 witryn zostało zaatakowanych. Jak tłumaczy to grupa, odbyło się to w ramach "sprzeciwu wobec łamania tam praw człowieka".
- Tylu przywódców, tylu polityków i działaczy głosiło już, że robią coś w ramach walki o wolność, a potem wychodziło na jaw, że mieli w tym swój interes - przypomina poseł Kozdroń.
Jeszcze zanim dokonano ataku na chińskie strony, w plebiscycie internetowym magazynu "Time" Anonymous zdobyli pierwsze miejsce na liście Top100 najbardziej wpływowych osób na świecie. Wynik dający im zwycięstwo uzyskali w ciągu 24 godzin. Internauci sugerują, że Anoni osiągnęli to nielegalnie. Ale grupa dementuje, jakoby miała coś wspólnego z liczbą głosów.
Walczymy z cenzurą w internecie, inwigilacją, sprzedawaniem i czytaniem naszych wiadomości i danych osobowych, z totalitaryzmami, z uciskiem, z Kościołem Scjentologicznym i z innymi organizacjami łamiącymi nasze prawa.