Nazwisko dziennikarki w ostatnich tygodniach nie schodzi z medialnych czołówek. Głośno jest jednak nie o tym, co mówili jej rozmówcy, ale raczej o tym, czego rzekomo nie powiedzieli. Torańska, nazywana królową polskiego wywiadu swoje rozmowy przeprowadza od dziesiątek lat. To ona do "zwierzeń" namawiała tych, z którymi nie udało się porozmawiać innym. - Ona nie ma żadnych zahamowań w zadawaniu pytań - mówi Mariusz Szczygieł, reportażysta i wieloletni współpracownik Torańskiej.
W zawodzie od kilkudziesięciu lat. W latach 70-tych współpracowała z tygodnikiem "Kultura", a później także z "Kulturą" paryską Jerzego Giedroycia. Przez poprzednie pokolenie znana najbardziej dzięki książce "Oni", w której opublikowała rozmowy z siódemką byłych komunistycznych dygnitarzy. Bez taryfy ulgowej obnażyła sposób myślenia ludzi, którzy podporządkowywali naród swojej komunistycznej ideologii.
Uczą o niej na studiach
To arcyciekawa pozycja, które pomaga w zrozumieniu historii powojennej polski. Dlatego studenci dziennikarstwa uczą się o niej na przedmiocie o wymownej nazwie, "Arcydzieła dziennikarstwa". - Torańska przyszła do tych "strasznych, komunistycznych decydentów" i zagrała małą, bezbronną dziewczynkę. Udało jej się to, czego nie miał szans zrobić żaden mężczyzna. Pytała, udawała niewiedzę, a rozmówcy "głaskali ją po głowie" i grzecznie tłumaczyli, jak swojej własnej córce. To genialny sposób, który poskutkował - wykłada studentom prowadzący.
Byli "Oni", musieli być i "My". Torańska spędziła dziesiątki godzin na wywiadach z drugą stroną barykady. To ponad dwieście stron szczerych do bólu rozmów. Rozmów, w których - dawniej szeregowi posłowie, dziś znani politycy - nie szczędzą słów o tym, jak zdarzenia z "tamtego wczoraj, wpływają na obecne dziś".
Tytuł może przeżyć drugą młodość, bo jeden z rozmówców - Jarosław Kaczyński, właśnie stwierdził, że swoich wypowiedzi, na których w dużej części opiera się książka, nie autoryzował. - Pamiętam, że Kaczyński potrafił nawet mówić, że nigdy z Torańską nie rozmawiał - mówi Mariusz Szczygieł.
Torańska w swojej dziennikarskiej karierze miała też etap telewizyjny. Tam też robiła to z czego jest najbardziej znana - wywiady. W talk-show "Teraz Wy" emitowanym na TVP2 przeprowadziła cykl rozmów - po raz kolejny - z działaczami komunistycznymi. Wieloletnia dziennikarka "Gazety Wyborczej", w której pisała wywiady i reportaże dla dodatku "Duży Format". Jednak od marca tego roku pracuje w "Newsweeku", prowadzonym przez Tomasza Lisa.
Mimo to, często wpada do dawnej redakcji. - Nie ma żadnych zgrzytów, Teresa często przychodzi odebrać swoją korespondencję lub wypić kawę - mówi redakcyjny kolega, reportażysta Mariusz Szczygieł. W redakcji "Gazety Wyborczej" słyszymy jednak o sporze, o którym nasz rozmówca nie chce opowiadać dokładniej poza tym, że chodziło o jeden z tekstów.
Ma pozytywne ADHD
Rozmawiać potrafi każdy, z wywiadem też niejedna osoba sobie poradzi. Niemniej jednak Teresa Torańska potrafi rozmawiać dużo lepiej niż inni. Zawsze bardzo bezpośrednia, nie szczędzi słów i bez ogródek mówi co myśli. - Ma tak jakby ADHD, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jest ożywiona i kiedy mówi sprawa wrażenie, że wszystko jest dla niej naprawdę ważne - wyjaśnia Mariusz Szczygieł.
Bielan: Pani Torańska stosuje metody gangsterskie. Europoseł o wywiadzie w "Newsweeku"
- Jest przede wszystkim osobą bardzo niepokorną, ale jednocześnie szalenie precyzyjną i dokładną. Nigdy nie jest zadowolona z tego co do tej pory zrobiła. Zawsze próbuje coś poprawić, zrobić lub napisać lepiej - dodaje Mariusz Burchart, który przez wiele lat redagował rozmowy Torańskiej.
Do swoich rozmów przygotowuje się niesamowicie dokładnie. - W momencie, gdy jej rozmówca powiedział coś w czym Teresa nie czuła się dobrze, potrafiła wrócić po dwóch dniach i dopiero po uzupełnieniu swojej wiedzy dalej maglować ten temat. Nie poprzestawała i nie wycofywała się, po prostu znikała na chwilę w bibliotece - tłumaczy Szczygieł.
To coś więcej niż tylko wywiad
W ostatnich dniach nie brakuje ataków na metody pracy Torańskiej. Jednak zarzuty o niedokładność, brak autoryzacji, czy o pisanie swoich wywiadów są według kolegów po fachu wręcz wyssane z palca. - Mało kto dba tak jak ona o to, żeby we wszystkich wywiadach był oddany dokładny sens i intencje jej rozmówców - wyjaśnia Burchart. Dziennikarka często pisze swoje wywiady na nowo, ale nie ma to nic wspólnego z wymyślaniem wypowiedzi. - To piekielnie trudne, ale Teresa bardzo pilnuje, żeby zachować swojego bohatera w każdym wymiarze - dodaje.
- Jej rozmowy są świetnie napisane. - Tekst w wersji końcowej nie zawsze jest w takiej kolejności, w jakiej padały pytania, ale nigdy nic nie jest zmyślone. Ona po prostu nadaje im pewną dramaturgię - dodaje Szczygieł.
Cały proces tworzenia powoduje, że jej wywiady przestają być wywiadami, a stają się czymś więcej. - W przypadku Teresy nie używałbym nawet słowa "wywiad". Wywiad może robić paniusia z aktorem. A tutaj mówimy o rozmowach. To zapis obcowania dwojga ludzi, seans wspólnego bycia ze sobą - mówi z pasją Mariusz Szczygieł. Podobnego zdania jest Mariusz Burchart: - Te jej rozmowy są tak naprawdę reportażami o ludziach, z którymi wchodzi w dyskusję.
Dziennikarka łatwym partnerem do rozmowy zdecydowanie nie jest. - Teresa sprzecza się i bez pardonu im dogaduje. Wchodzi w interakcję emocjonalną - mówi z podziwem Mariusz Szczygieł.
"Królowa" do niej nie pasuje
Kilka długich lat temu, podczas dwudniowego referendum unijnego, dziennikarze "Gazety Wyborczej" pracowali w terenie. Śledzili opinię społeczeństwa na nasze ewentualne członkostwo w UE. Wśród nich była też Torańska. - Trafiliśmy na jakieś wiejskie wesele. Kiedy ja i inni dziennikarze po prostu nasłuchiwaliśmy, Teresa praktycznie kłóciła się z tymi eurosceptycznymi rolnikami. Wkładała im palec między wódkę a zakąskę - śmieje się Szczygieł.
Torańska to dla wielu królowa polskiego wywiadu, ale jak mówi Mariusz Burchart, wieloletni redaktor jej tekstów, to średnio trafione określenie. - Ona nie ma w sobie niczego z królowej. Jest autorytetem, warto jej słuchać, ale słowo królowa po prostu do niej nie pasuje. Teresa jest kontaktowa i empatyczna, ale nie szedłbym z tymi określeniami tak daleko - mówi.
W kontaktach z ludźmi jest zwyczajna i nie ma w niej niczego wyniosłego. - Niektórzy mogą postrzegać ją, jako celebrytkę, ale to mylne wrażenie - dodaje Burchart.
"Miła, ale może strzelić"
Jeden z dziennikarzy prasowych mówi mi, że Torańska bywa osobą trudną w kontaktach. - Jest fajna i miła, ale do czasu, bo potrafi strzelić - słyszymy. - Wynika to z tego, że ona jest człowiekiem akcji, walczy o swoje wartości. Ja też mam swoje przekonania, ale nie za specjalnie o nie walczę. Natomiast ona po prostu nie będzie dyplomatycznie milczała, jeżeli coś się jej nie podoba to intelektualnie znokautuje - ripostuje Szczygieł.
Dziennikarka, rozmawiając lubi kilka razy powtarzać to samo stwierdzenie, tak żeby dodać mu mocy. Mariusz Szczygieł wspomina z uśmiechem na twarzy autoryzację wywiadu z generałem Jaruzelskim. - Generałowi co chwilę coś się nie podobało, więc ciągle dzwonił. Teresa zaczynała rozmowę od słów "I jak tam panie generale dygocik jakiś się pojawił. Dygocik tak? A gdzie ten dygocik?" To było niesamowite, jak na luzie i bez jakiegokolwiek onieśmielenia potrafiła traktować Wojciecha Jaruzelskiego - wspomina redakcyjny kolega Torańskiej.
Wydaje się, że skoro Torańska "przeżyła" autoryzację u generała Jaruzelskiego, to nie straszny jej Bielan czy Kaczyński. Jednak, jak widać zgrzyty - i to nie małe - się pojawiają. - Moim zdaniem Teresa nie ma sobie nic do zarzucenia. Wiem, że zawsze robi wszystko, żeby bohater mógł autoryzować swój wywiad. Panu Bielanowi po prostu zmienił się punkt siedzenia, a co za tym idzie i widzenia - mówi Mariusz Burchart.
Sprawa wygląda podobnie jeżeli chodzi o Jarosława Kaczyńskiego. Mariusz Szczygieł przypomina, że wiele lat temu pytał Teresą Torańską o autoryzację tych wypowiedzi. - Jej odpowiedz była wtedy taka sama, jak w opublikowanym dziś liście. Dobrze, że ma wszystko na papierze i nagraniach - mówi.
To też zresztą świadczy o jakości jej dziennikarstwa. Jaki obecnie dziennikarz przechowuje przez dwie dekady nagrania i notatki z rozmowy. Teresa Torańska ma tymczasem wersję wywiadu z Jarosławem Kaczyńskim przed autoryzacją, wersję po autoryzacji i jeszcze taśmy z nagraniem audio.
Próbowaliśmy skonfrontować ostatnie opinie o Torańskiej z osobami, które dziennikarka spotkała na swojej drodze przy tworzenia książki o Smoleńsku. Niestety bezskutecznie. Europoseł, Paweł Kowal skwitował jedynie: - Trudno oceniać kogoś, z kim rozmawiało się dwa, czy trzy razy w życiu. To bardzo miła osoba z ogromnym dorobkiem dziennikarskim - kwituje polityk.
Ona nie ma w sobie niczego z królowej. Jest autorytetem, warto jej słuchać, ale słowo królowa po prostu do niej nie pasuje. Teresa jest kontaktowa i empatyczna, ale nie szedłbym z tymi określeniami tak daleko.
Autoryzacja, jako przestępstwo (przeciw młodej polskiej demokracji) CZYTAJ WIĘCEJ
Mariusz Szczygieł
dziennikarz i reportażysta
W przypadku Teresy nie używałbym nawet słowa "wywiad". Wywiad może robić paniusia z aktorem. A tutaj mówimy o rozmowach. To zapis obcowania dwojga ludzi, seans wspólnego bycia ze sobą.
Mariusz Burchart
redagował teksty Torańskiej w "Gazecie Wyborczej"
Moim zdaniem Teresa nie ma sobie nic do zarzucenia. Wiem, że zawsze robi wszystko, żeby bohater mógł autoryzować swój wywiad. Panu Bielanowi po prostu zmienił się punkt siedzenia, a co za tym idzie i widzenia.