"Ego travel". Kolejny fetysz millenialsów – podróżują tak, żeby dobrze wyglądało na Instagramie
Co oznacza "ego travel"?
Kiedy usłyszy się o tym po raz pierwszy - brzmi komicznie. Ale jeśli się temu bliżej przyjrzeć, chyba rzeczywiście coś w tym jest. Jeżeli jesteś aktywnym użytkownikiem Facebooka i Instagrama, na pewno zauważyłeś, zwłaszcza jeżeli twoi znajomi to millenialsi urodzeni w latach 1980-2000, pewną prawidłowość.
Kanapki z Maca zostały zastąpione przez tosty z awokado, zielone koktajle wyparły kolorowe drinkim, a relacja z wyjazdu to wcale nie niekończąca się impreza, ale medytacja i joga. Tak, teraz rządzi zdrowy tryb życia, a jak się okazuje zdrowy tryb życia uprawia się najlepiej w fotogenicznych miejscach. I raczej jest to Azja lub Ameryka Południowa niż Pomorze i Mazury, choć nowoczesne polskie gospodarstwa i hotele butikowe również mogą się nadać. Liczy się spędzanie czasu w zgodzie z naturą. Skąd taka chęć do przekłamywania rzeczywistości? Czy to rzeczywiście znak naszych czasów?
Jak wspomniałam wcześniej, słowo "wakacje" to dla zwolenników "ego travel" słowo zakazane. "Guardian" pisze, że millenialsi nie jeżdżą na wakacje, ale udają się w podróż. I to nie byle jaką, bo wgłąb siebie, o czym z pewnością dowiemy się ze zdjęcia opatrzonego "głębokim" cytatem. Kolejnymi istotnymi sprawami według brytyjskiego serwisu są zdjęcia ładnego jedzenia i zdrowych koktajli w równie ładnych knajpach, najlepiej roślinnych (towarzystwo ładnych ludzi dopełni ideału), spanie w "dzikich" miejscówkach i pozowanie na intelektualistę, z mądrą książką w dłoni. Aha, jeśli relaks i detoks od codzienności, to tylko na Bali.
– Nie sądzę, aby do tak skrajnej sytuacji mogło kiedykolwiek dojść. Jeżeli wszyscy coś robią, to zawsze znajdzie się też grupa, która będzie działać wbrew trendowi, można powiedzieć "hipstersko”, zacznie pokazywać, że fajne rzeczy są też w pobliżu - tłumaczy Paweł Wieczorek. – Ludzie zachłysnęli się dostępnymi możliwościami, ale nie sądzę, żeby tego typu trend przetrwał. Myślę, że już niedługo może zapanować nowa moda na to, aby właśnie takich działań unikać.
Demaskatorzy mediów społecznościowych
Już teraz w sieci pojawiają się eksperymenty przeprowadzane przez tych, którzy chcą udowodnić, jak bardzo media społecznościowe manipulują rzeczywistością i każą wierzyć w złudzenia. Przykładem może być projekt, który w 2014 roku przeprowadziła studentka z Holandii, Zilla van den Born, która wkręciła wszystkich swoich znajomych i rodzinę, że wyruszyła w podróż po Azji. Na swoim koncie zamieszczała zdjęcia z egzotycznego nurkowania, tajskiego hotelu czy buddyjskiej świątyni. W rzeczywistości nigdzie nie wyjechała, jednak udało jej się udowodnić to, co chciała - pokazała wszystkim jak łatwo zmanipulować rzeczywistość.
To nie jedyny taki przypadek, który możemy znaleźć w sieci. Może jednak nie ulegniemy całkowicie czarowi social mediów, a podróże do wnętrza siebie i życie w zgodzie ze sobą już niedługo odzyskają swoje prawdziwe znaczenie.