Zarząd PO zaplątał się we własne nogi. Jeśli nie rozwiąże problemu, za miesiąc partię może czekać rozłam

Tomasz Ławnicki
"Mijają już cztery miesiące i nie wyobrażam sobie, byśmy np. za kolejny miesiąc stali w tym samym miejscu" – ostrzega senator PO Jan Filip Libicki. Chodzi o sprawę trojga posłów wyrzuconych z klubu Platformy w styczniu po głosowaniu nad projektem zakazującym aborcji. Joanna Fabisiak, Marek Biernacki i Jacek Tomczak, choć zostali wykluczeni, formalnie pozostają w klubie.
Troje posłów wyrzuconych w styczniu z klubu PO wciąż formalnie w tym klubie pozostaje. "Zarząd Platformy zaplątał się we własne nogi" – pisze "Rzeczpospolita". Fot. Krzysztof Hadrian / Agencja Gazeta
O problemie, jaki władze PO mają z wyrzuconymi z klubu posłami, pisze "Rzeczpospolita". A sprawa sięga wydarzeń jeszcze z pierwszej połowy stycznia. Wówczas Joanna Fabisiak, Marek Biernacki i Jacek Tomczak zagłosowali za odrzuceniem już w pierwszym czytaniu projektu "Ratujmy kobiety" firmowanego przez Barbarę Nowacką, a opowiedzieli się za dalszymi pracami nad dokumentem "Zatrzymaj aborcję", za którym stała Kaja Godek.

Wówczas zabrakło zaledwie 9 głosów, aby projekt "Ratujmy kobiety" był dalej procedowany. "Nawet Jarosław Kaczyński i Krystyna Pawłowicz byli za skierowaniem tego projektu do dalszych prac w komisji" – grzmieli wówczas zwolennicy liberalizacji przepisów aborcyjnych. Decyzje w PO zapadły błyskawicznie: ci, którzy znaleźli się pod ostrzałem krytyki, zostali wyrzuceni z klubu. Dlaczego zatem po dziś dzień formalnie w nim pozostają? Rzecznik klubu PO tłumaczy, że trwają procedury odwoławcze. – Posłowie wystąpili z listem, który jest formą odwołania – mówi Jan Grabiec.


Tymczasem Marek Biernacki zapewnia, że żadnego odwołania nie składał.
Marek Biernacki

Napisaliśmy do zarządu pismo wyjaśniające nasze stanowisko. Zasugerowaliśmy zmianę decyzji. Jednak nie jest to odwołanie, bo ono byłoby skierowane do sądu koleżeńskiego.

Możliwy rozłam
Stan zawieszenia trwa zapewne dlatego, że ostateczne wykluczenie trojga posłów może mieć fatalne skutki dla PO. Jeszcze w styczniu pisaliśmy o grupie aż 10 senatorów, którzy postawili ultimatum Grzegorzowi Schetynie – jeśli Fabisiak, Biernacki i Tomczak nie wrócą do Platformy, to oni dla siebie miejsca w tej partii nie widzą. Działanie władz PO porównywali wówczas do łamania konstytucji przez PiS. W obronie tej trójki stanęło też 30 posłów Platformy.

Od stycznia minęło sporo czasu. Senator Jan Filip Libicki uważa, że sprawa musi być rozwiązana pilnie. – Jeśli koledzy nie zostaną przywróceni, oznacza to, że w PO nie ma miejsca dla osób o konserwatywnych poglądach, więc również dla mnie – stwierdza. Inny polityk Platformy anonimowo podsumowuje, że zarząd PO "uwikłał się w sytuację, z której nie potrafi wybrnąć".

źródło: rp.pl