"Na razie nie wrócimy do Sejmu". Katarzyna Milewicz wyjaśnia nam, co to znaczy, że protest został "zawieszony"

Adam Nowiński
Katarzyna Milewicz w rozmowie z naTemat zdradza, dlaczego protestujący opuścili budynek Sejmu oraz mówi o tym, co dalej stanie się z ich protestem. – Chcemy być odpowiedzialni – przekonuje i dodaje, że na razie do Sejmu nie wrócą.
Katarzyna Milewicz wyjaśnia, co dalej z protestem. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Dlaczego taka decyzja protestujących i co sie dzieje teraz (rozmawiamy o godzinie 11:10 – przyp red.) w Sejmie?

Po prostu rząd nas opuścił, zlekceważył, odwrócił się od nas nie odpowiadając nawet na zadane przez nas ostatnio pytania. Przedstawiliśmy czwarty kompromis , skoro nie ma pieniędzy w budżecie, żeby od przyszłego roku dać niepełnosprawnym te 500 zł. Ale rząd przerwał z nami dialog . A jeszcze ma być Sejm Dzieci i Młodzieży i nie chcemy blokować tego, żeby nam nikt nie zarzucał, że dzieci nie mogą skorzystać z tego. To z naszej strony będzie odpowiedzialne. Chociaż podejrzewam, że to już zostało odwołane.


Tak, wczoraj przeniesiono SDiM na jesień.

No tak, ale może to zostanie w takim razie przywrócony. To jest nasza wspólna decyzja. A na chwilę obecną jesteśmy spakowani, torby zostały zniesione na dół, kartki pościągaliśmy.

A co się z nimi stanie?

Z tych wszystkich materiałów zostanie zrobiona wystawa. A dary, które otrzymaliśmy takie jak pieluchy, podzieliliśmy między sobą, żeby nie zostało to wyrzucone.
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Czyli po Sejmie Dzieci i Młodzieży planujecie wrócić do Sejmu?

Nie, my zawieszamy protest, bo to nie jest przerwanie protestu, tylko jego zawieszenie. Ale nie będziemy wracali do Sejmu. Będziemy czekali na to, co rząd zrobi w sprawie niepełnosprawnych. Co zrobi przez te kolejne półtora roku rządów.

Na waszą decyzję miały wpływ negatywne komentarze, m.in. w sprawie SDiM?

Nie, złożyło sie na to wiele czynników. Akurat negatywnymi komentarzami to się nie przejmujemy za bardzo. Tak naprawdę wszystko o tym zdecydowało. I to odwrócenie sie rządu i zerwanie rozmów, jak i ta szarpanina ze strażą marszałkowską podczas wywieszania plakatu.

Przypomnijmy: w niedzielę po godzinie 10, po 40 dniach w Sejmie, Iwona Hartwich ogłosiła zawieszenie protestu niepełnosprawnych i ich opiekunów. Protestująca wyjaśniła także, że nad opuszczeniem budynku wszyscy myśleli od jakiegoś czasu.

Od kilku dni na niepełnosprawnych i ich rodziców w Sejmie nakładano coraz większe ograniczenia. Najpierw zabrano wszystkie kamery stacji telewizyjnych, a potem odcięto im dostęp do prysznica i windy.

Protestujący domagali się m.in zwiększenia renty socjalnej oraz dodatku 500 zł miesięcznie dla każdej osoby niepełnosprawnej. Ten ostatni warunek stał się kością niezgody między nimi a rządem. Do tej pory nie został spełniony.