Rodzina Krzysztofa Brejzy. Oto żona i dzieci posła Platformy Obywatelskiej

Kamil Dachnij
Dociekliwość i skuteczność posła PO Krzysztofa Brejzy związana z pozyskiwaniem informacji na temat wysokich nagród w rządzie Beaty Szydło przyczyniły się do mocnego spadku w sondażach Prawa i Sprawiedliwości. Z tego powodu ostatnimi czasy rodzina polityka była ofiarą mocnej nagonki medialnej. Brejza dostawał nawet pogróżki. Ktoś próbował także podpalić dom, w którym mieszka.
Poseł PO od jakiegoś czasu boi się o swoją rodzinę. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Krzysztof Brejza wraz z żoną Dorotą doczekał się trójki dzieci: 8-letniego Mateusza, 4-letniej Rozalki oraz rocznego Jasia. – Znajomi się śmieją, że co kadencja, to jedno dziecko – powiedział "Wyborczej" poseł Platformy Obywatelskiej. Tak jak jej mąż, Dorota Brejza jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Prowadzi indywidualną praktykę adwokacką, często wspierając merytorycznie swojego męża w pracy parlamentarnej. Brejza niejednokrotnie wspominał w wywiadach, jak bardzo ceni swoją żonę za niestrudzony charakter. – Bardzo dużo znosi. Jestem jej za to bardzo wdzięczny – powiedział portalowi pomorska.pl. Brejza ożenił się dość szybko, bo już w wieku 23 lat, co wśród jego kolegów ze studiów przyjęto z niemałym zaskoczeniem. Jego ojciec Ryszard jest od 2002 roku prezydentem Inowrocławia, zaś mama Aleksandra kompozytorką i nauczycielem.


Ataki na rodzinę
Naświetlenie afery z nagrodami dla ministrów w rządzie Beaty Szydło przyniosło politykowi sporo wrogów. Telewizja publiczna próbowała uwikłać jego ojca Ryszarda Brejzę w "aferę fakturową". Polityk zaczął obawiać się też o swoją rodzinę. – Boję się o rodzinę. Od poniedziałku do piątku jestem w Warszawie. Mam trójkę dzieci. Oni zostają sami. Dostaję różne pogróżki. Ale czasem strach ma duże oczy. Ja się nie poddam – mówił niedawno Krzysztof Brejza w telewizji Wirtualnej Polski.

W niedzielę Brejza zawiadomił policję o usiłowaniu zabójstwa jego rodziny. Zgłoszenie związane było z pożarem w nocy z piątku na sobotę kamienicy, w której mieszka poseł. – Była realna groźba eksplozji. Ogień rozprzestrzeniał się po ścianie, gdzie biegną rury z gazem – powiedział w rozmowie z "Gazeta Wyborczą" polityk PO. – Chciałbym wierzyć, że to był przypadek, chuligański wybryk bez związku ze mną, ale prawda jest taka, że ludzie wiedzą, gdzie mieszkam, muszę więc brać pod uwagę celowe działanie – dodał.