Zapytali obcokrajowców co by zmienili w Warszawie. Ci zwrócili uwagę na to, do czego Polacy już dawno przywykli

Adam Nowiński
Jakie trzy rzeczy obcokrajowcy zmieniliby w Warszawie? Okazuje się, że jest ich sporo. Często przewijają się banały, do których zdążyliśmy przywyknąć, czyli korki, smog i zrzędliwi Polacy. Ale nie tylko. Pojawiły się też odpowiedzi mniej banalne, które z pewnością niejednego zaskoczą.
Co sądzą o Warszawie obcokrajowcy? Co by w niej zmienili? Zapytano ich o to, a ci wymienili jej mankamenty. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
O przeprowadzenie tego wywiadu pokusili sie administratorzy facebookowej grupy Expats in Warsaw, która pomaga osobom z zagranicy odnaleźć się w Polsce. Poprosili członków, żeby podali trzy rzeczy, które zmieniliby w Warszawie.

Część odpowiedzi była swoistym klasykiem, który towarzyszy każdemu większemu miastu i co dla Polaków nie jest zaskoczeniem. Wiktoria, która w Warszawie studiowała historię sztuki na Collegium Civitas stwierdziła, że największą bolączką stolicy są korki i smog.

Podobnego zdania był Søren, Duńczyk, który w Polsce prowadzi stronę z designerskimi meblami. Oboje uważają te dwie kwestie za priorytetowe do rozwiązania. Miasto przynajmniej stara się z nimi walczyć.


– W Warszawie istnieje Zintegrowany System Sterowania Ruchem i co roku podpinamy do niego kolejne skrzyżowania tworząc tzw. zielone fale – mówi naTemat Karolina Gałecka, rzeczniczka Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie. – Oczywiście najlepiej byłoby, żeby wszystkie skrzyżowania były do niego podpięte i moglibyśmy optymalniej sterować ruchem, ale na razie tak nie jest, co nie znaczy, że tak nie będzie, bo do tego przecież zmierzamy – dodaje nasza rozmówczyni.

Ze smogiem też nie jest kolorowo. Liczba dni w roku, kiedy stężenie szkodliwych substancji w powietrzu przekracza w Warszawie normę, liczona jest już nie w dziesiątkach, a setkach. Ale coś się dzieje. Równo rok temu podpisano uchwałę antysmogową dla Mazowsza i od tego czasu trwa stopniowa wymiana pieców na nowsze.

Chociaż jeden z komentatorów stanął w obronie stolicy. Był nim Chris, który przyjechał ze Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszkał w Kalifornii. "Dorastałem w Kalifornii, gdzie przez smog nie było nic widać dalej niż na dystansie kilometra. Należałem do drużyny pływackiej i jak wracałem z treningów do domu to płuca mnie piekły jak wciągałem to powietrze. Nie sądzę, żeby tutaj było ono aż takie złe" – skomentował mężczyzna.

Winny jest czynnik ludzki
Uczestnicy dyskusji zwrócili też uwagę na sprawy związane z codziennym życiem w wielkim mieście. Jednym z nich był mężczyzna ukryty pod pseudonimem Li Magee. Nie spodobała mu się "poranna przebieżka" części warszawiaków, którzy do pracy dojeżdżają metrem. "Wczesnym rankiem wyścig śmierci na stacji metra "Świętokrzyska" kiedy trzeba przesiąść się z linii M1 na linię M2" – napisał.
Komentarzy pod pytaniem było mnóstwo. Oto tylko część z nich. Oczywiście w języku angielskim.Fot. naTemat / Facebook.com / Expats in Warsaw, Poland
Z kolei Bekzod, który przygodę w Warszawie zaczął na uczelni Łazarskiego zwrócił uwagę na koszty wynajmu mieszkań. Wtórowała mu Bilyana, którą zaskoczyło, że Warszawie "wyburza się stare budynki, żeby postawić na ich miejsce nowe".

Ale najbardziej zaskakująca była opinia części obcokrajowców, którzy w Warszawie zmieniliby... samych warszawiaków! Dlaczego? "Za brak tolerancji i zrzędliwość" – stwierdziła nauczycielka śpiewu Zo. Oliwy do ognia dodała Hammadi, która do Polski przyjechała z Minnesoty. Przyznała, że ludzie w Warszawie "mają ponure nastawienie".

Ale nie ma się co dziwić! Polskie ponuractwo zostało nawet opisane w popularnym przewodniku turystycznym Lonely Planet. Ostrzega on turystów, że mieszkańcy kraju nad Wisłą bardzo rzadko się uśmiechają i na ulicy nigdy nie odpowiadają obcym na pozdrowienia. Chociaż są i tacy, którzy starają się to nasze "narzekactwo" i nastawienie tłumaczyć.

– Może nie jesteśmy ponurzy, ale na pewno nie jesteśmy radośni – tłumaczyła wcześniej na łamach naTemat psychoterapeutka Tatiana Ostaszewska-Mosak. Przyznała, że dla człowieka przyjeżdżającego z zagranicy może wyglądać to tak, jakby Polacy byli w wiecznej depresji. Nie mają oni zwyczaju uśmiechać się do osób, które nie znają. Nie okazują serdeczności ludziom w banku czy urzędzie.

Przyznała, że na zachowanie Polaków miały wpływ czasy komuny. – Cały czas musimy sobie coś udowadniać, przekonywać, że nie jesteśmy słabi i umiemy walczyć o swoje – powiedziała ekspertka.

Ale jest promyk nadziei. W tym roku, w zestawieniu World Happiness Report 2018 Polska zajęła 42. miejsce, co oznacza, że Polacy czują się szczęśliwsi, bo rok temu znaleźliśmy się na 46. pozycji notowania.

Zieloni byliby dumni
Obcokrajowcy wytknęli też, że w mieście jest mało ścieżek rowerowych, zieleni oraz mało ogródków miejskich. Jednym z nich był pochodzący z Arabii Saudyjskiej Ahmed.

Ale i tutaj jest jakiś postęp. Całkiem niedawno nawet na Placu na Rozdrożu wybudowano miejski ogród warzywny, w którym posadzono brukselkę, fasolę i jarmuż, a teraz miasto szuka pięciu miejsc, w których powstaną ogrody do zabawy. Przy ich tworzeniu zaangażowani są również artyści, a wszystko po to, żeby były one jak najbardziej atrakcyjne zarówno dla dzieci jak i dorosłych.

A jeśli chodzi o trasy rowerowe, urzędnicy podkreślają, że cały czas jest coś do udoskonalania. – Tak naprawdę to kilkanaście lat temu w Warszawie w ogóle nie było infrastruktury rowerowej – przyznaje Karolina Gałecka. – Co roku ilość tych ścieżek rowerowych, pasów, kontrapasów wzrasta. Teraz wynosi ogółem 542 km. Ale nie mówimy, że wszystko jest już zrobione, bo nie jest. Wiemy, że jeszcze dużo pracy przed nami. W tym roku robimy te trasy na Okopowej, Towarowej, Puławskiej i Połczyńskiej.
Na Placu na Rozdrożu powstał miejski ogródek.Fot. Zarząd Zieleni Miejskiej w Warszawie
Oczywiście ze strony obcokrajowców padły też dosyć absurdalne propozycje jak "pozbycie się restauracji McDonalds, czy kawiarni Starbucks" (nie wiadomo dlaczego...) lub "ludzi, którzy chodzą niewłaściwą stroną chodnika". Ale jakie by nie były te inne mankamenty, to widać, że zachodzą pewne zmiany, które na pewno za kilka lat zaprocentują.

W Warszawie w 2017 roku było ponad 25 tysięcy obcokrajowców. Największą część stanowią Ukraińcy – 7644, kolejni są Wietnamczycy, których jest ponad dwa razy mniej (3250), podium zamykają zaś obywatele Białorusi (1857).