Sejm liczy koszty związane z protestem. "Nie widzę powodu, żeby ktoś inny za to płacił"
Kancelaria Sejmu jest w trakcie liczenia kosztów związanych z trwającym 40 dni protestem osób niepełnosprawnych i ich opiekunów. Nie wiadomo jeszcze, kto zostanie nimi obciążony, ale wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska wskazuje, że powinna to być kancelaria izby niższej parlamentu.
O kosztach związanych z wyżywieniem protestujących mówił jeszcze w trakcie trwania protestu marszałek Sejmu Marek Kuchciński. – To są także koszty proszę państwa, bo codziennie wyżywienie kosztuje i tak dalej. Bierzemy to na siebie, ale będziemy musieli się zastanowić się, że ktoś musi za to zapłacić – mówił 20 maja w Koprzywnicy w woj. świętokrzyskim.
W piątek swój komentarz wygłosiła posłanka PO i wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska. – Przypominam, że był już protest w Sejmie w 2014 i Kancelaria Sejmu wtedy poniosła koszty tego protestu: wyżywienia, sprzątania, opieki i dodatkowych straży. Nie widzę powodu, żeby teraz ktoś inny za to płacił - mówiła. Kidawa-Błońska dodała również, że największym kosztem protestu jest utrata wizerunkowa Sejmu. – Przez to oddzielanie protestujących, przez te barierki przed Sejmem, przez niewpuszczanie ludzi do Sejmu – dodała, cytowana przez tvn24.pl.
Protest w Sejmie
Przypomnijmy, że w niedzielę 27 maja protest rodziców i opiekunów osób niepełnosprawnych w Sejmie został zawieszony po 40 dniach. Od dłuższego czasu na protestujących nakładano coraz większe ograniczenia. W ostatnich dniach zabrano wszystkie kamery stacji telewizyjnych, ponadto odcięto dostęp do prysznica i windy. Doszło także do szarpaniny między Strażą Marszałkowską a kobietami, gdy te próbowały wywiesić baner informujący o proteście.
Protestujący zgłaszali dwa postulaty - zrównanie renty socjalnej z minimalną rentą oraz wprowadzenia dodatku na życie o wysokości 500 zł miesięcznie dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia.
źródło: TVN24