Drugie dno sprawy Nitrasa. To przypadek, że dociekliwy poseł nie pojedzie obserwować wyborów u przyjaciół PiS z Turcji?

Adam Nowiński
Czy kara, którą marszałek Marek Kuchciński nałożył na Sławomira Nitrasa, może mieć drugie dno? Okazuje się bowiem, że oprócz obniżenia diety poseł Platformy Obywatelskiej nie może także uczestniczyć w aktywnościach OBWE. To oznacza, że dociekliwy polityk opozycji nie będzie mógł kontrolować budzących podejrzenia wyborów w Turcji. Gdzie rządzi bliski sojusznik PiS z międzynarodówki Sojusz Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.
Sławomir Nitras dostał zakaz na wyjazd z OBWE na misję do Turcji. Czy kara dla posła PO nie jest przypadkiem na rękę dla tureckich sojuszników PiS? Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Sławomir Nitras został ukarany za swoje środowe zachowanie podczas debaty nad wotum nieufności dla Beaty Szydło i Elżbiety Rafalskiej. Głos w niej zabrał premier Mateusz Morawiecki. I to właśnie jemu - zdaniem marszałka Kuchcińskiego - Nitras miał 32 razy przerywać wystąpienie.

Prezydium Sejmu zdecydowało o ukaraniu Sławomira Nitrasa. Przez trzy miesiące będzie dostawał połowę poselskiego uposażenia. Ma także zakaz wyjazdów na Zgromadzenie Parlamentarne OBWE, którego jest członkiem. I właśnie ta ostatnia część kary może budzić pewne wątpliwości.

Dlaczego? W świecie międzynarodowej polityki PiS to jedna z trzech najważniejszych części Sojusz Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (Alliance of European Conservatives and Reformists). Obok siebie ma brytyjską Partię Konserwatywną i rządzącą w Turcji Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (Adalet ve Kalkınma Partisi, AKP).


Przyjaźń między PiS i AKP ma długą historię. Gdy erdoganowska Turcja na poważnie myślała jeszcze o unijnych aspiracjach, jeden z najsilniejszych głosów poparcia dobiegał z nad Wisły, gdzie rządziło wówczas PiS i prezydent Lech Kaczyński. Kilka lat później jego brat, Jarosław Kaczyński przed kampanią wyborczą stwierdził w tygodniku "wSieci", że "trzeba czynić wszystko, by Polska była tym, czym jest dziś Turcja".

Dziś te słowa brzmią ponuro, bo Turcja to kraj już całkowicie podporządkowany reżimowi Recepa Erdoğana, w którym demokracja jest już tylko fasadowa, a opozycja masowo więziona. Zaplanowane na koniec czerwca wybory prezydenckie budzą więc poważne obawy instytucji międzynarodowych. Fakt, iż dociekliwy polityk Platformy Obywatelskiej nie będzie miał szans ocenić tych obaw dla OBWE wygląda więc co najmniej wątpliwie.