Kim na spotkanie z Trumpem zabrał nawet własną toaletę. "Były takie ataki i próby zamachów w łazience"

Adam Nowiński
Zawsze sporo mówi się o przygotowaniach do zagranicznych podróży prezydentów Stanów Zjednoczonych. Pamiętamy poplombowane studzienki w Warszawie, słynną "bestię", czyli limuzynę prezydenta i kordony agentów Secret Service. To jednak pikuś w porównaniu do tego, co zrobiła świta Kim Dzong Una. W jego pierwszą podróż zagraniczną na spotkanie z Trumpem w Singapurze zabrano nawet... przenośną toaletę.
Kim Dzong Un przed spotkaniem z Donaldem Trumpem zastosował cały szereg zabiegów bezpieczeństwa. Fot. MSNBC
Tematem numer jeden od kilku dni jest spotkanie prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa z północnokoreańskim dyktatorem Kim Dzong Unem w Singapurze. Oprócz oczywistej warstwy politycznej tego amerykańsko-koreańskiego szczytu, jest także ciekawy wątek bezpieczeństwa Kim Dzong Una.

Okazuje się, że to pierwsza zagraniczna podróż Kima w roli północnokoreańskiego przywódcy. Wiadomo, że wcześniej podróżował, bo studia skończył przecież w Szwajcarii, ale jako dyktator nie wychylał nosa poza granice kraju. Lot do Singapuru musiał być dla niego nie lada przeżyciem.


Stąd też może takie środki bezpieczeństwa. Południowokoreańska agencja informacyjna "The Chosunilbo" poinformowała, że z Korei Północnej mniej więcej w tym samym czasie wystartowały trzy samoloty: IL-76, zabytkowy już IL-62 i Boeing 747 należący do Air China. Wszystko po to, żeby zmylić potencjalnego wroga.

Samo wynajęcie samolotu od Chin było bardzo trudnym procesem, ponieważ Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ zakazuje wypożyczania jakiegokolwiek sprzętu Korei Północnej. Chiny musiały więc uzyskać na to specjalną zgodę, najprawdopodobniej od Stanów Zjednoczonych. Jedno z chińskich źródeł agencji podało, że pozwolenie "prawdopodobnie kosztowało sporo pieniędzy, a także stanowiło olbrzymi polityczny ciężar".

Trasa lotu samolotu z północnokoreańskim przywódcą też nie była przypadkowa. Normalnie maszyna poleciałaby prosto z Pyongyang, ponad morzami i oceanem, przez Szanghaj do Singapuru. Kim wybrał jednak inną, dłuższą drogę przez Pekin. Oczywiście ze względu na bezpieczeństwo, bo lot prowadził przez ląd, gdzie łatwiej o obronę. To nic, że czekano na niego w Singapurze 4 godziny dłużej.

Specjalne jedzenie, długopisy i toaleta
Ale zanim jego samolot dotknął pasa lotniska w Singapurze, wcześniej wylądował IL-76, którzy przywiózł skarby "najwyższego wodza". Okazało się, że Kim Dzong Un zabrał ze sobą własne jedzenie, pewnie z obawy o to, że chcą go otruć. Samolot przewiózł też kuloodporną limuzynę Kima – skoro Trump ma swoją "bestię", to dlaczego Kim miałby nie mieć swojej.

Prawdopodobnie przywódca Korei Północnej do Singapuru zabrał także swoje pióra i ołówki, podobnie jak na spotkanie w Panmunjom z premierem Korei Południowej. Wszystko po to, żeby nie zostawić nigdzie swoich odcisków palców. Według "USA Today" podczas koreańskiego szczytu jego personel wycierał wszystko, czego dotknął ich lider.

To, co jednak wzbudziło najwięcej kontrowersji, to fakt, że przywódca Korei Północnej zabrał ze sobą do Singapuru własną, przenośną toaletę.

Może to dziwić, bo przecież zakwaterowano Kima na 20. piętrze najbardziej luksusowego hotelu w Singapurze. Jego apartament, jak podaje brytyjski "Independent", zdobią wykonane na zamówienie żyrandole z czeskiego kryształu, dzieła sztuki autorstwa Marca Chagalla, fortepian dla dzieci oraz prywatny balkon, z którego roztacza się wspaniały widok na miasto.

Z kolei łazienka, bo tak naprawdę najbardziej o nią chodzi, też nie jest bagatelna: wyłożona marmurem z francuskiego Breche de Benou, obejmuje jacuzzi, marmurową komorę parową i siłownię.



Telewizja "USA Today" przywołała scenę z "Kosmicznych Jaj", w której główny bohater mówi o tym, żeby w podróż brać rzeczy niezbędne do przeżycia, w czasie gdy jedna z bohaterek zabiera ze sobą gigantyczną suszarkę do włosów, bez której nie może przeżyć.
Kim zabrał do Singapuru przenośną toaletę. YouTube.com / USA TODAY
Kim tak ma
Okazuje się, że to prawda. Północnokoreański przywódca ma wszędzie zainstalowane osobiste toalety. "Zamiast korzystać z publicznej toalety, lider Korei Północnej ma osobistą toaletę, która towarzyszy mu podczas podróży" – powiedział "Washington Post" Lee Yun-keol, który pracował w północnokoreańskim dowództwie straży przybocznej, zanim przybył do Korei Południowej w 2005 roku.

Wszystko po to, żeby uchronić odchody Kima przed szpiegami. Gdyby mieli do nich dostęp, mogliby zbadać, na co choruje przywódca Korei Północnej, jakie są jego nałogi i zwyczaje. Według źródeł północnokoreańskiej agencji "Daily NK" takie toalety są nie tylko w
osobistym pociągu Kim Dzong Una, ale także w wielu specjalnych pojazdach, którymi przywódca porusza się po kraju. Skorzystanie z takiej toalety przez kogokolwiek innego, niezależnie od jego stanowiska i rangi, karane jest śmiercią.

Taka ochrona jest normalna, ale...
Ale czy taka ochrona jest normalna? Co mówią na ten temat protokoły bezpieczeństwa? Jeśli chodzi o samoloty i ich trasę, to zabieg znany z ochrony głów wielu państw. Kiedyś w taki sposób chronieni byli papierze. Tak samo nie dziwi pancerna limuzyna, a nawet jedzenie.

– Wszystko zależy od tego, czy się ma pieniądze, a widocznie Kima na to stać – mówi Krzysztof Liedel, ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa i doktor nauk wojskowych. – Najmniej kontrowersji budzi tutaj kwestia żywności. Oczywiście są sposoby, żeby kontrolować żywność przed podaniem, czy to przez służby, czy też zabezpieczenie medyczne chronionego vip-a, jeżeli jest to żywność pochodząca z miejsca, w którym przebywa. Ale to nie jest jakaś wyjątkowa sytuacja, że ktoś zamiast tego, wiezie własne jedzenie. I prezydenci USA i głowy innych państw korzystają z takiej możliwości od czasu do czasu.

Najwięcej kontrowersji budzi jednak toaleta Kima. Ale pomysł, żeby ją zabrać nie wziął się znikąd. Wynika z fobii przywódcy Korei Północnej, która dotyczy jego bezpieczeństwa.

– Oczywiście jest to taki element, który nas zaskakuje z punktu widzenia jego rozrzutności spowodowanej strachem i poczuciem zagrożenia. Ale trzeba pamiętać, że takie rzeczy jak żywność, własne długopisy czy ta toaleta, to elementy, które wynikają z analizy tych, którzy odpowiadają za jego bezpieczeństwo, jeśli chodzi o różnego rodzaju próby zamachów i morderstw, które były dokonywane. Kwestia wykorzystania toalety do tego, żeby zakazić jakąś chorobą, czy zarazić osobę, jest znana. Były takie ataki i próby zamachów w łazience z wykorzystaniem toalety. Są jednak inne formy, mniej spektakularne, żeby sobie z tym poradzić – podsumowuje Krzysztof Liedel.