"Silent disco", czyli ciche imprezy podbijają Polskę. W ten sposób promują się też uczelnie!

Sylwia Wamej
Imprezy w stylu "silent disco", czyli ciche imprezy, na których uczestnicy bawią się przy muzyce w słuchawkach, podbijają taneczne parkiety. Ich popularność wśród młodych ludzi wykorzystują też organizatorzy dni otwartych na uczelniach. Tak jest w przypadku warszawskiej uczelni Vistula, która w ramach dnia otwartego zorganizuje cichą imprezę z kilkoma muzycznymi gatunkami do wyboru.
"Silent disco" są hitem i alternatywą dla tradycyjnych imprez Fot. Instagram/silentdiscocruise
W Polsce "Silent disco" istnieje dobrych kilka lat i cały czas ma się bardzo dobrze. Imprezy,
gdzie uczestnicy mogą bawić się w słuchawkach, wybierając muzykę, do której chcą tańczyć, zawładnęły klubami, plenerami czy festiwalami. Na zorganizowanie cichej imprezy w ramach dnia otwartego zdecydowała się też warszawska uczelnia Vistula. 4 lipca przestrzeń uczelni zamieni się w jeden, wielki parkiet.

Niech każdy ma możliwość wyboru muzyki
Agnieszka Żmurko-Kramarz odpowiedzialna za organizację "silent disco" podkreśla, że uczelnia podąża za światowymi trendami i stąd właśnie pomysł na tego typu promocję uczelni.


– Chcieliśmy zrobić coś, co w Polsce rzadziej występuje, a na świecie jest bardzo mocno trendy. Jest to forma imprezy wbrew pozorom integrująca. Mamy aż trzech didżejów, którzy zadbają o muzyczną atmosferę. I nie jest to tylko jeden rodzaj muzyki, gdzie wszyscy albo się bawią, bo im odpowiada, albo nie bawią się wcale. Uczestnik dostanie słuchawki z przełącznikami, dzięki którym będzie mógł lawirować pomiędzy trzema gatunkami muzyki: electro, hip-hopem czy latino – mówi.

I dodaje: – To jest taka fajna dowolność, którą młodzi ludzie sobie cenią. To też się wpisuje w to, jaka nasza uczelnia jest. O wielu rzeczach decydują kandydaci na studia i studenci, tak jak właśnie do jakiego rodzaju muzyki oni będą się bawić. Jesteśmy uczelnią najbardziej umiędzynarodowioną w Polsce, w związku z tym zdecydowanie się na taki format imprezy bardzo wpisuje się w format nasz uczelni.
Każdy uczestnik wybiera muzykę, przy której chce się bawićFot. Instagram/mrmiyagisdubai
Pomysłodawczyni "silent disco" na warszawskiej uczelni dodaje też, że popularność tego typu imprez bierze się z tego, że młodzi lubią po prostu mieć możliwość wyboru. – Młodzi lubią być zaskakiwani i lubią mieć możliwość wyboru. A w przypadku "silent disco" dokładnie tak jest. Taka impreza nie powoduje też hałasu i możemy bawić się w ten sposób wszędzie, czy w domu czy miejscach publicznych. Nasza uczelnia mieści się na Ursynowie, przy metrze Stokłosy, w otoczeniu osiedli mieszkaniowych. Szanujemy swoich sąsiadów, a ponieważ impreza będzie na zewnątrz, nie chcieliśmy się im narażać – mówi.
To impreza dla osób w każdym wiekuFot. Instagram/gvenfv
Silent disco zamiast zwykłej imprezy
Silent disco jest alternatywą do imprez, na których jeden didżej prezentuje muzykę. W przypadku cichych imprez to sami uczestnicy decydują, przy czym chcą się bawić. – Nikt nikogo nie ocenia w kwestii tańca, bo każdy tańczy w swoim rytmie – mówi Marta, uczestniczka silent disco nad Wisłą. Dodaje też, że przy silent disco dobrze będą bawić się osoby w każdym wieku, nie tylko młodzi ludzie, ale też dzieci. – Byłam na silent disco z dzieckiem. To bardzo fajna i kulturalna impreza – dodaje.

Z kolei Weronika chwali imprezę w słuchawkach za różnorodność muzyczną. – Byłam przyzwyczajona do normalnych imprez w klubie, gdzie wszyscy się bawią do jednej piosenki. Często mi jakiś kawałek nie odpowiadał, więc podpierałam ścianę. Kiedyś trafiłam na "silent disco" zupełnie przypadkiem. Najpierw tylko obserwowałam ludzi, jak tańczą. Śmiesznie się to ogląda z perspektywy obserwatora. Potem sama się wkręciłam w te imprezy – podsumowuje. Karol z kolei ceni sobie kameralną atmosferę tego typu imprez i to, że nie ma hałasu dookoła. – Dostajesz słuchawki i bawisz się, przy czym chcesz. Fajnie też jest obserwować innych, jak każdy tańczy inaczej – mówi.

Ciche disco na festiwalach i to nie tylko muzycznych
Silent disco coraz częściej pojawia się też w ramach festiwali muzycznych. W ubiegłym roku impreza w słuchawkach zagościła na Openerze oraz festiwalu literackim "Apostrof". W tym roku przy dźwiękach płynących ze słuchawek bawili się też uczestnicy festiwalu teatralnego "Malta" w Poznaniu.
Uczestnicy "silent disco" lubią być muzycznie zaskakiwaniFot. Instagram/silentdiscocruise
Festiwal teatralny w Wielkopolsce stał się jednym z prekursorów nocnych imprez w słuchawkach. Po raz pierwszy na "Malcie" pojawił się w 2009 roku. W czerwcu tego roku już po raz piąty poprowadził go były dziennikarz radiowej trójki Michał Nogaś razem z koleżankami ze stacji – Agnieszką Obszańską i Agnieszką Szydłowską. Impreza w tym roku odbyła się w centrum Poznania. Próżno szukać narzekania mieszkańców, że było za głośno. W końcu system nagłaśniający zastępowany jest bezprzewodowymi słuchawkami, przeznaczonymi dla każdego uczestnika. Chyba, że didżeje puszczają hit, który wszyscy znają. Wtedy rzeczywiście trudno powstrzymać się od śpiewania na cały głos.