To już jest szaleństwo – "Super Express" ws. pytona zadzwonił do... Maryli Rodowicz. Kuriozalny wywiad

Bartosz Świderski
Temat 6-metrowego pytona, który uciekł w okolicach Wisły, rozgrzewa cały kraj. Poszukiwania gada jak na razie nie przyniosły rezultatu. Jeden z tabloidów wyszedł z założenia, że nowe doniesienia w tej sprawie są potrzebne. O węża zapytano więc... Marylę Rodowicz.
Pytonowe szaleństwo trwa. Fot. Patrycja Wanot / Agencja Gazeta
Dlaczego akurat Marylę Rodowicz? Ano z tego względu, że diwa polskiej muzyki mieszka w Konstancinie pod Warszawą, a to właśnie tam ogromny wąż miał wpełznąć do Wisły i zacząć zagrażać miejscowej ludności. Jak się jednak okazało, piosenkarka wcale nie boi się gada. Co innego jednak, jeżeli chodzi o jej koty.

– To prawda, pyton grasuje. Nawet straszymy się z sąsiadami, że on pewnie jest już w naszym ogródku. Mój jeden kotek spędził noc w ogrodzie i myślałam, że został zjedzony... Ja bardzo uważam. Ale kotu jakoś udało się wyjść. Nie boję się tego pytona! Prędzej ja go zjem, niż on mnie. Nie boję się o swoje życie, ale boję się o moje koty – powiedziała Rodowicz w rozmowie z "SE".


Strach pomyśleć, kto jeszcze wypowie się na temat zbiegłego gada. W Konstancinie i w okolicach mieszka dosyć dużo znanych z ekranów telewizorów osób.

Dodajmy, że ostatnio odnalazł się fotograf, który posiada... trzy pytony. I robi z nimi oraz z modelkami erotyczne sesje zdjęciowe nad Wisłą pod Warszawą. Zarzeka się jednak, że to nie jego wąż uciekł.

źródło: se.pl