Ten duet kochała cała Polska. Po latach siostry Przybysz znowu wystąpią razem

Katarzyna Michalik
Siostry Przybysz na jesieni tego roku powracają ze wspólną trasą. Wszystkich fanów Sistars musimy uspokoić - to nie wielki come back zespołu, ale pomysł Natalii i Pauliny na promocję ich solowych projektów. Dziewczyny nie wykluczają jednak, że pojawią się na scenie również w duecie.
Natalia i Paulina Przybysz po latach ruszają we wspólną trasę. Zaprezentują materiały z solowych albumów, ale szykują również niespodzianki Fot. Jerzy Gumowski/ Agencja Gazeta
Paulina i Natalia Przybysz popularność zyskały dzięki zespołowi, który na dobre zakończył działalność w 2013 roku. W międzyczasie siostry uczestniczyły w wielu niezależnych projektach artystycznych i rozwijały kariery solowe, wydając albumy, które zostały docenione zarówno przez fanów, jak i branżę muzyczną. Teraz, pierwszy raz od lat, ruszają we wspólną trasę.

Jesteście znane z tego, że zarówno w muzyce, jak i wywiadach poruszacie istotne, ale też kontrowersyjne kwestie. Echa tych wypowiedzi słychać na Waszych koncertach?

Natalia Przybysz: Tak, u mnie te echa są zawsze w tym, o czym śpiewam. Paulina kiedyś fajnie powiedziała, że feminizm jest czymś naturalnym, a tego w zasadzie nie ma, bo wszystkie wartości, za którymi stoi, stają się powietrzem i są naturalne. To prawda. Zawsze w naszych piosenkach jest tęsknota za lepszym światem równości, tolerancji, wolności, wzajemnego zrozumienia i dialogu.


Paulina Przybysz: Głównym echem naszych wszystkich występów jest szczera wypowiedź, wolność i miłość.

To ważne dla kobiet, zwłaszcza w dzisiejszych czasach…

P.P.: Teraz jest w ogóle bardzo duży szum kobiecy w kulturze, zarówno w Polsce, jak i zagranicą i to wciąż narasta. W legislacji rzeczywiście nie jest najlepiej. Pytanie, jaką siłę ma ten kulturowy głos i czy rzeczywiście ma szansę coś zmienić.

N.P.: Wydaje mi się, że ludzie są uśpieni przez nowe uzależnienia. To tak ważne, żeby ogarniać świat internetu, kulturę obrazu, że jesteśmy trochę otępieni. Za mało wychodzimy na ulicę. Wolimy lajkować, pisać, komentować. Funkcjonować w małej bańce, którą tworzy portal społecznościowy w oparciu o nasze poglądy i wydaje nam się, że świat wygląda tak, jak przedstawia go nasz smartfon i to również jest wykorzystywane przez polityków.

Oczywiście to ważne, żeby ogarniać media społecznościowe i używać ich, żeby rzeczywiście się zmobilizować i naprawdę spróbować robić coś w rzeczywistości, a nie tylko tam. Nie wpadajmy w letarg i pułapki ciągłego scrollowania, bo to nie o to chodzi.

Jak dobrze je wykorzystamy, to coś ma szansę się zmienić?


N.P.: Rodzi się w nas coraz większa tożsamość. To dobrze, bo historia nie nauczyła nas pewnych powinności obywatelskich. W ostatnim roku liceum mieszkałam w Stanach. Tam wiedza o społeczeństwie była bardziej konkretna, dużą wagę przykładało się do tego, aby być świadomym obywatelem.

P.P.: Chociaż teraz ta amerykańska świadomość chyba nie poszła w najlepszą stronę. Poszli na głosowanie, ale wyszło jak wyszło. (śmiech)

N.P.: Jasne, ale jednak w szkołach przekazywana jest tego rodzaju wiedza. U nas - nie bardzo. Wystarczy spojrzeć na obecną sytuację dotyczącą Trybunału Konstytucyjnego. Przecież tak naprawdę mało kto wie o co dokładnie chodzi, jakie są struktury. Co więcej - zaburzone jest rozumienie samego trójpodziału władzy.

P.P.: Rzeczywiście u nas w szkołach w ogóle za mało się mówi o współczesnej historii Polski.

N.P.: Asekuracyjnie, jakby właściwa wersja nie została jeszcze wybrana.
Wspólna trasa spodoba się zarówno fanom Natalii, jak i Pauliny. Pierwsze koncerty już w październiku 2018Fot. Wiktor Franko
Nie wszystkie artystki mają odwagę głośno mówić o takich kwestiach, to da niektórych jak temat tabu. Czy czegoś jeszcze brakuje w polskiej piosence?

P.P.: Erotyka w polskiej piosence też nie jest za ciekawa…

N.P.: Ale wiecie dlaczego tak jest? Jesteśmy językowo ograniczeni, w pewnym sensie język ogranicza nam rzeczywistość. Jeśli chodzi o strefę erotyki czy miłości fizycznej, jesteśmy ograniczeni tylko do poezji. W naszej kulturze zdominowanej w dużej mierze przez kościół nie ma miejsca na dosłowność.

P.P.: Ja piszę coraz bardziej erotyczne piosenki (śmiech)

N.P.: Zauważyłam, ale to też bardzo poetyckie. W polskim trzeba być naprawdę mistrzem słowa, żeby wszystko opisać tak, aby nikt nie poczuł się oburzony.

Kiedyś bardziej się na to otworzymy?

N.P.: Możemy się rozwijać, coraz więcej pisać po polsku, doceniając brzmieniowe "wyzwania”. Te wszystkie "sz”, "ci”, "rz” - to naprawdę może brzmieć pięknie.

P.P.: Nosowska zresztą od lat tym gra…

N.P.: Jeremi Przybora, Osiecka. Wcale nie musimy uciekać w uproszczenia albo język angielski. Teraz mam przyjemność uczyć się dwóch piosenek po portugalsku, w których jest bardzo wiele "sz” czy "zi” i jest to totalny walor muzyczny. Myślę, że z polskim jest bardzo podobnie.

Już niedługo będziecie to udowadniać podczas wspólnej trasy. Skąd pomysł na taki ruch?

N.P.: To będzie występ składający się z dwóch osobnych koncertów - Pauliny i mojego. Będziemy grać pojedynczo, ale będziemy się "odwiedzać”. Stworzymy ze sceny nasz wspólny dom, którym zresztą od dłuższego czasu jest, dosłownie i w przenośni… Na deser planujemy wykonać coś z repertuaru zespołu, który lata temu nas połączył…

P.P.: Obie aktualnie dużo koncertujemy i zdarzało nam się wielokrotnie spotkać się na trasie. Pomyślałyśmy więc, że można spróbować to połączyć. Często zresztą słyszę po koncertach od ludzi, którzy pojawili się u mnie, że niedawno byli też u Natalii. Okazuje się, że obserwują solowe kariery obu z nas, dlatego to połączenie w jedną trasę wydawało się naturalne.

To ciekawe, bo przecież robicie zupełnie inną muzykę. Natalia gra bardziej bluesowo, a u Pauliny słychać elementy r&b, hip-hopu i elektroniki…


N.P.: To prawda, ale właśnie to chcemy też pokazać - jak w różny sposób można opowiadać o niemal tych samych istotnych kwestiach…

P.P.: Wychodząc z tego samego domu (śmiech)

N.P.: Jest mała, ale jednak szansa że po tych koncertach przestaną nas mylić. Trochę na zasadzie kontrastów chcemy uwypuklić swój indywidualizm poprzez wzajemne przenikanie się.

Czyli fani się dogadają?

N.P.: Myślę, że ci, którzy się jeszcze nie znają, na pewno się polubią. Zresztą podejście Pauliny do spraw, o których śpiewamy może być pewnym dopełnieniem mojego i na odwrót. Muzyka jest jedna i te koncerty mają być tego potwierdzeniem.

P.P.: Na pewno będzie się można nasycić różnymi brzmieniami - zarówno analogowymi, jak i elektronicznymi.

N.P.: Tak, wydaje mi się, że będzie ciekawie. My zresztą same od siebie nawzajem wiele się uczymy. Paulina jest taką "futuristic girl” - ona się orientuje kto jest jakim dj-em i co dokładnie gra, a ja kompletnie nie wiem takich rzeczy, to siostra mi je pokazuje. Ja z kolei odkrywam przed nią inne kawałki, których Paulina dotychczas nie znała.

Do wspólnej trasy dojrzewałyście stopniowo czy pojawił się konkretny impuls, który przekonał was do tego kroku?

N.P.: Były dwa wątki, które pobudziły nas do grania ze sobą. Pierwszą z nich były Fryderyki, z których każdej z nas udało się wyjść ze statuetką. To niesamowita sytuacja i jestem bardzo wdzięczna artystom, którzy na mnie głosowali i chcieli, aby wygrała właśnie moja płyta, która została nagrana "na setkę” (nagranie utworu, podczas którego wszyscy artyści grają w studiu jednocześnie - przyp. red.) i nie miała do końca łatwo w mediach.

W tym samym czasie Paulina dostała Fryderyka za elektronikę. Myślę, że indywidualne sukcesy świadczą o tym, że możemy z dumą iść razem na scenę, żeby zaprezentować wspólnej publiczności dwa różne podejścia do tych samych spraw.

P.P.: Również nasze wspólne spotkanie na scenie w projekcie Krzyśka Zalewskiego "Zalewski gra Niemena”…

N.P.: Podkręciło nam apetyt na wspólne spędzanie czasu! Fajnie, że będziemy znowu razem podróżować i mieszkać.

Wspomniałyście o nawiązaniu do dawnych lat podczas nadchodzących koncertów. Usłyszymy piosenki w aranżacjach, które znaliśmy dotychczas czy będzie to coś zupełnie innego?

N.P.: Z dawnego składu zostałyśmy tylko my dwie, więc zagranie utworów w ten sam sposób bez chłopaków jest niemożliwe, powrót Sistars też nie jest w planach. Przez wszystkie lata odsunęliśmy się od siebie muzycznie - każdy działa inaczej i jest w innym miejscu. Spróbujemy za to skorzystać z siły dwóch zespołów - mojego i Pauliny - żeby zrobić coś ciekawego i zaskakującego.

P.P.: To będzie trochę ukłon w stronę fanów, którzy przyjdą nas posłuchać nie tylko ze względu na aktualną twórczość, ale również sentyment z dawnych lat.