"On pilnuje, by Senat głosował z linią partii". Kim jest senator od wniosków, które blokują opozycję?
"Powiedziałbym o nim 'wykonawca'"
Kim jest senator Martynowski, który dotąd raczej nie był powszechnie znany? Jak pisze "Wyborcza", senator uważany jest za osobę, która przekazuje polecenia wprost z siedziby PiS.
Dodaje, że, z punktu widzenia koncepcji funkcjonowania klubów parlamentarnych, Jarosław Kaczyński idealnie dobrał osobę do kierowania senackim klubem. – On słynie z takich wniosków, które mają jasno pokazać, jaka jest wola klubu i władz PiS. Jeśli senator Martynowski podnosi rękę, to wiemy, że za chwilę dowiemy się, jaka jest wola Jarosława Kaczyńskiego w stosunku do senatorów – ocenia Jan Libicki.
"W każdej partii jest to rzecz normalna"
"Lubię podejmować trudniejsze inicjatywy"
"48 lat, ojciec 19-letniej Oli i 4-letniego Kuby. Płocczanin, mgr ekonomii" – pisze o sobie na swojej stronie internetowej. Na środku duży cytat z Jarosława Kaczyńskiego: "Moja współpraca z Markiem Martynowskim w Prawie i sprawiedliwości od zawsze układała się bardzo dobrze. Marek jest osobą wielkiej dojrzałości osobistej, znającym znaczenie pracy i poświęcenia dla ojczyzny".
Marek Martynowski był radnym mazowieckim PiS, wicewojewodą, szefem płockiego Klubu "Gazety Polskiej", a w 2014 roku kandydował w wyborach na prezydenta tego miasta. Bez skutku. Senatorem jest od 2011 roku, w ostatnich wyborach, w swoim okręgu w Płocku, zyskał ogromne poparcie – zdobył ponad 80 tys. głosów i i 17 tysiącami głosów przebił nawet b. premiera Waldemara Pawlaka.
Pięć lat temu senator nawet zaistniał na "Pudelku" – za sprawą koncertu Marii Peszek w Płocku. "Wyrażam zdecydowany protest w związku z koncertem pani Marii Peszek, jaki miał miejsce w sobotę, 31 sierpnia br., na płockim Starym Rynku, podczas którego, według relacji wielu Płocczan, zaprezentowano treści bluźniercze, antypolskie i antychrześcijańskie" – napisał na Facebooku, krytykując prezydenta miasta za sfinansowanie koncertu ze środków publicznych."Jestem zaskoczony. Rzeczywiście, wcześniej znajomi, nie tylko z Prawa i Sprawiedliwości, ale także z Platformy Obywatelskiej, jak się dowiedzieli, że moim kontrkandydatem będzie Waldemar Pawlak mówili, żebym zrezygnował i wystartował do Sejmu. Ja mam taki akurat charakter, że lubię podejmować trudniejsze inicjatywy. Wybrałem więc start do Senatu i udało się". Czytaj więcej
Senator przyszedł niezapowiedziany
W czerwcu tego roku prezydent Płocka, Andrzej Nowakowski, miał z senatorem dość niezwykłe i zaskakujące zdarzenie, które odebrał jako nieprzemyślaną prowokację. – Przy różnych okazjach, formalnie i nieformalnie, kilka razy zapraszałem pana senatora, by przyjechał porozmawiać o Płocku, o różnych problemach miasta. Nigdy do tego nie doszło – mówi naTemat.
Dlatego był ogromnie zaskoczony, gdy senator przyjechał niezapowiedzianie. – Przybył w obstawie radnych PiS, gdy byłem ostatni dzień na urlopie. Jeśli ktoś chce się spotkać, to najpierw powinien sprawdzić, czy gospodarz jest w domu? Tak się złożyło, że mnie akurat nie było. Senator wrócił kolejnego dnia – mówi prezydent.
– Oczekiwałem raczej rozmowy o Płocku i jego problemach, a nie sprawdzania mojej listy obecności. To było kuriozalne. Dostali partyjny przykaz, by chodzić do prezydentów miast i zadawać pytania na temat wynagrodzeń prezydenta, całego szeregu urzędników, w spółkach, wyjazdów służbowych do miast partnerskich. Powiedziałem mu kilka razy, że współczuję, że musi to robić i jest mi go szkoda.
List do senatora
Prezydent Nowakowski przekazał senatorowi pismo z pytaniami, co Marek Martynowski zrobił dla Płocka, ale jeszcze nie uzyskał na nie odpowiedzi. Próbował o tym rozmawiać w czasie spotkania, ale nie bardzo się udało. Jego zdaniem, w Płocku senator głównie składa kwiaty w czasie różnych uroczystości.
"Jedną z cech demokracji jest możliwość kontroli polityków przez obywateli. Zwłaszcza
tych, którzy zajmują najbardziej odpowiedzialne stanowiska: posłów, senatorów,
ministrów. Od ich pracy na rzecz swoich wyborców zależy rozwój regionu, w którym
Marek Martynowski pracował w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W książce pt. "Musieli zginąć" Misiaka i Wierzchołowskiego, znalazł się fragment, którzy zacytował jeden z internautów, a który wspomina dzień katastrofy smoleńskiej:
– Senator Martynowski był urzędnikiem w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i może stąd jest takie przekonanie i zaufanie, że będzie wykonawcą. Przy zachowaniu odpowiednich proporcji senator Marek Martynowski jest takim odpowiednikiem ministra Błaszczaka, czy Suskiego w Senacie, który jest wysyłany po to, by wykonać konkretne zadanie. I tyle – podsumowuje senator Libicki."Marek Martynowski wiózł Leszka Solskiego i Wojciecha Seweryna na lotnisko: - Rankiem busem z Kancelarii Prezydenta odebrałem jeszcze z hotelu "Ibis" m.in. Prezesa Federacji Rodzin Katyńskich Andrzeja Sariusza-Skąpskiego, państwa Borowskich-wnuczka z babcią z Rodzin Katyńskich, a następnie- było to ok. godz. 6- z hotelu "Belweder" zabraliśmy panów Seweryna i Solskiego oraz Annę Walentynowicz wraz z Janiną Natusiewicz-Mirer. Zabraliśmy jeszcze po drodze z domu pana Tadeusza Lutoborskiego....". Czytaj więcej
Dodaje, że na co dzień senator Martynowski jest miły, grzeczny, sympatyczny, spokojny. – Od takiej ludzkiej strony, jako senator opozycyjny, mogę się wypowiadać tylko pozytywnie – podkreśla. Prezydent Płocka, Andrzej Nowakowski: – To jest normalny człowiek, ja go znam prywatnie. Nie spodziewałem się, że będzie w stanie uczestniczyć w tym partyjnym cyrku PiS.
Z senatorem, niestety, nie udało nam się porozmawiać.