Ten spot to czysta profanacja. Dlaczego Mike Tyson nie powinien mówić o Powstaniu Warszawskim

Bartosz Godziński
Nawrócony bokser-bandyta siedzi na kanapie i czytając z promptera opowiada o wspaniałych czynach powstańców warszawskich. Spot, który trafił do sieci, nie dla każdego jest kuriozalny. "Patrioci" z tatuażami Polski Walczącej na łydce pękają z dumy, ale ci bardziej rozgarnięci widzowie zauważają, jak zła (i to na wielu płaszczyznach) jest ta reklama. Abstrahując od formy i kontekstu spotu, wszyscy chyba zapomnieli, kim tak naprawdę jest Mike Tyson.
Mike Tyson w reklamie opowiada o powstaniu warszawskim Screen z YouTube
Energetyki i Powstanie Warszawskie to fatalne połączenie. W zeszłym roku gargantuiczny skandal wywołała reklama Tigera - 1 sierpnia wrzucili na Intsagram zdjęcie z tekstem "Dzień pamięci. Chrzanić to, co było. Ważne to, co będzie!" i dłonią pokazującą środkowy palec. W tym roku na narodowej tragedii lansuje się inny napój - Black. Z równie opłakanym skutkiem.
Reklama z Mikem Tysonem YouTube
"Królowie marketingu"
Tiger może i stracił "twarz", ale zyskał pieniądze. Po aferze wizerunkowej udziały rynkowe marki nieoczekiwanie wzrosły. Teraz na skandalu promuje się Food Care - producent Blacka. O spocie piszą już wszystkie media, a licznik wyświetleń ciągle się kręci.


Firma mydli nam oczy, przypominając o tym, że Tyson od dawna jest twarzą marki i zapewniając, że bokser interesuje się polską historią - w tym akurat może być ziarno prawdy. "Bestia" w jednym z wywiadów wyraziła chęć zagrania... w filmie o Powstaniu Warszawskim.
Wiesław Włodarski
Prezes Rady Nadzorczej FoodCare

Mało osób o tym wie, ale Mike prywatnie bardzo interesuje się historią. Często rozmawiałem z nim o historii Polski w tym także o historii II Wojny Światowej. Kiedy zwróciłem się do Mike’a z pomysłem, aby zrobić wideo o Powstaniu Warszawskim z radością się zgodził. Wiedział dużo o tej części naszej przeszłości. Sam napisał i zredagował część filmu.
Czytaj więcej

W spocie Tyson nie popisał się jednak talentem - brzmi sztucznie jak aktorzy z para-dokumentów, a w biało-czerwonej opasce Armii Krajowej i koszulce z reklamą napoju wygląda niedorzecznie. W żaden sposób nie równa się z krążącym po sieci krótkim nagraniem z Bogusławem Lindą. Może i jest wulgarne, ale i szczere do bólu.
Bogusław Linda krótko o Powstaniu Warszawskim YouTube
Gwałciciel, damski bokser i diabeł wcielony
– Jestem znany na całym świecie. Byłem niekwestionowanym mistrzem wagi ciężkiej, lecz dla mnie prawdziwymi mistrzami są ci dzielni polscy bohaterowie. Walczyli za wolność przeciwko prześladowczym i brutalnym siłom zła – snuje w reklamie "Bestia". To bardzo skromne słowa, jak na kogoś, kto przed laty uważał się za Boga.

Tyson jest z pewnością niekwestionowanym mistrzem wagi ciężkiej, ale i okropnych skandali. Nawet na ringu nie uniknął kontrowersji. Sporo czytelników pamięta słynną walkę Evanderem Holyfieldem, kiedy odgryzł kawałek ucha swojemu przeciwnikowi, a przed pojedynkiem z Andrzejem Gołotą zapalił sobie trawkę i walkę uznano potem za nieważną.

To wszystko jednak pikuś w porównaniu z tym, co robił poza ringiem. Nie trzeba głęboko grzebać w jego biografii - wystarczy wizyta na stronie na Wikipedii, ale polski producent "przypadkowo" to przeoczył.

Tyson miał od dziecka na pieńku z prawem - już jako 13-latek trafił do poprawczaka za rozbój (wcześniej w ręce policji wpadał aż 38 razy!). Największą niesławę przyniosła mu sprawa gwałtu na na kandydatce do tytułu Miss Black America, za którą trafił do więzienia.

"W lipcu 1991 roku został oskarżony o gwałt na 18-letniej Desiree Washington, a w listopadzie 1992 skazany na sześć lat więzienia. Być może wpływ na jego zachowania miał incydent z przeszłości. Bokser podczas wywiadu w 2014 roku wyznał, że w wieku 7 lat sam padł ofiarą gwałtu. Wyszedł na wolność po trzech latach (1992-95) za dobre sprawowanie".
Czytaj więcej

Nawet po latach zarzekał się, że tego nie zrobił. – Będę to powtarzał aż do śmierci. Nie zgwałciłem Desiree Washington. Ona dobrze o tym wie. Wie o tym również Bóg – upierał się bokser. Jednak czy można wierzyć facetowi, który wiele lat później pobił w hotelu siedem prostytutek (!). Narkotyki coś mu poprzestawiały w głowie i myślał, że chcą go okraść. – Zobaczyłem w sobie diabła – wspominał Tyson, który poprzysiągł zmianę stylu życia.

Upadły bokser wyszedł w końcu z totalnego doła, uzależnienia i hulaszczego życia - przeszedł nawet na weganizm. Jego wizerunek ulicznego bandziora pasuje do marketingu "niegrzecznego" energetyka, ale nie do zbijania na kasy na powstaniu. Ten spot to czysta profanacja. Zgodnie z hasłem "Pamiętamy 44" nie zapominajmy o tym, kim jest Mike Tyson.