"Wracajcie skąd przyszliście" nie ma jeszcze na antenie, a już oburza. Piotr Kraśko opowiada o kulisach programu

Mateusz Marchwicki
Jesienna ramówka TVN-u dopiero co ujrzała światło dzienne, a już wzbudziła dosyć duże kontrowersje. A dokładnie chodzi o "Wracajcie skąd przyszliście" – program, w którym Piotr Kraśko wraz z sześcioosobową ekipą wyruszy w ślad migrantów, którzy z Bliskiego Wschodu migrowali do Europy. Program będzie dopiero emitowany, ale kontrowersje wokół niego narosły w błyskawicznym tempie. O kulisach programu i wątpliwościach wokół niego rozmawiamy z prowadzącym.
Zapowiedź nowego programu TVN-u "Wracajcie skąd przyszliście" prowadzonego przez Piotra Kraśko już wywołała kontrowersje. Fot. Dawid Chalimoniuk/Agencja Gazeta
Zapytam o kulisy programu: Na czym będzie polegał program? Jak będzie przebiegał?

Ten program miał już kilka swoich edycji międzynarodowych: australijską, holenderską, szwedzką i duńską. Te kraje to o tyle różne przykłady od Polski, że tam po prostu są uchodźcy, więc tam wszystko się zaczynało od spotkania z nimi np. w rodzinnymi mieście jego uczestników. My zaczęliśmy podróż w Polsce, ale pierwsze spotkanie z uchodźcami odbyło się w Berlinie. To byli przeróżni ludzie: Syryjczycy, Afgańczycy i Kurdowie. I traf chciał, że pierwszą spotkaną przez nas w Berlinie osobą była dziewczyna z północnego Iraku, a dokładnie z Kurdystanu, do której wioski trafiliśmy potem w czasie podróży, nawet tego nie planując.
Na każdym etapie podróży przez Niemcy, Austrię, Węgry, Serbię, Grecję, aż po Irak, spotykaliśmy przeróżnych uchodźców - Syryjczyków, Afgańczyków, Kurdów, Libijczyków, czy nawet migrantów z Nigerii, Kongo i Kamerunu. Uciekali ze swoich domów, bo życie było tam nie do wytrzymania, albo po prostu bali się, że je stracą.


Pierwszy materiał o uchodźcach zrobiłem w połowie lat 90. kiedy trwałą wojna w Rwandzie i setki tysięcy ludzi uciekały przed rzezią do Kongo. Przyznaję, że przez te wszystkie lata nie widziałem lepszego pomysłu na opowiedzenie historii uchodźców jak właśnie „Wracajcie skąd przyszliście”.

Kto bierze udział w tym programie?

W podróż wyrusza sześć osób i prowadzący. Z tych sześciu osób, trzy na początku deklarują, że są zdecydowanie za przyjmowaniem uchodźców, a trzy są temu jednoznacznie przeciwne. I nigdy nie kończy się to na stwierdzeniu w rodzaju – „jestem na nie bo nie lubię kolorowych i na pewno zaczną gwałcić nasze kobiety”. Wszyscy uczestnicy mieli dużo logicznych argumentów, na których budowali swoje poglądy. I w całej podróży najważniejsze było ich doświadczenie, ich rozmowy z ludźmi, ich konfrontacja z rzeczywistością, przekonanie się, że jest tak jak przeczuwali, albo może zupełnie inaczej. To oni zadają pytania i wyciągają dla siebie wnioski z odpowiedzi.

Moim zadaniem jako prowadzącego jest to, aby być przewodnikiem i umożliwić spotkania, czasami je rozpocząć, czasami sprowokować do jakiejś dyskusji. Ale najważniejsze są ich własne przeżycia, nie moje. Pytamy uczestników o ich zdanie na początku programu i na jego końcu. Nie mogę zdradzić przebiegu obu tych rozmó1), ale nic tu nie jest oczywiste. To co Ci ludzie mówią, nie było dla mnie do przewidzenia nawet dwa dni przed końcową rozmową. Myślę, że oni są sami zaskoczeni swoimi reakcjami.
Fot. Shutterstock
Rozumiem, że uczestnicy nie są osobami znanymi? Są to "zwykli Kowalscy"?

Tak, zdecydowanie. Jedna osoba pracuje w firmie farmaceutycznej, druga w firmie transportowej, kolejna jest barmanem, następna to młody chłopak, który chce otworzyć street food. Jest też jeden muzyk.

Temat uchodźców, migracji i "obcych" przybywających do Europy jest w Polsce niezwykle gorący. Szczególnie politycznie.

Uważam, że sprawa uchodźców była jedną z najważniejszych dyskusji, jakie przez ostatnie parę lat toczyły się w Polsce. Tymczasem zarówno zwykli ludzie jak i politycy wypowiadali dosyć ostre opinie, nie mając na ten temat żadnej wiedzy.

Nie mówię tu o wiedzy historycznej czy politycznej na temat tego dlaczego np. zaczęła się wojna w Syrii, tylko czy na przykład ci ludzie uciekają bo chcą tu zostać na zawsze, czy przeczekać najgorsze lata i wrócić do swojego kraju? Czy są w Europie, żeby korzystać z hojnego socialu niemieckiego czy szwedzkiego czy może chcą jak najszybciej zacząć pracować? Czy denerwuje ich widok kobiet z odsłoniętymi ramionami i w krótkich spódnicach, czy może bardzo się cieszą, że ich żona może tak się ubierać? Czy chcą wybudować w Europie kalifat, czy chcą wybudować sobie mały domek z ogródkiem?

Jedna z najbardziej zaskakujących części tej opowieści to uświadomienie sobie jak wygląda podróż tych ludzi, co się z nimi dzieje po drodze do Europy? Jak im można pomóc? Albo jak nie należy tego robić? Jakie błędy popełniono i co można zrobić lepiej? To są pytania jakie sami sobie zadawali uczestnicy naszego programu.

To co działo się na arenie politycznej, odcisnęło także swoje piętno w społeczeństwie. Nastawienie do programu o uchodźcach może nie być zbyt przychylne...

Kiedy robi się badania i pyta o uchodźców, to bardzo mały jest odsetek tych, którzy nie mają w tej materii zdania. Chce przyjmować, albo nie che przyjmować uchodźców. Ale ilu z nas z uchodźcą rozmawiało? Ilu z nas spędziło z nim dzień? Albo spędziło dzień, noc i jeszcze jeden dzień? Z jak wieloma ludźmi, którzy pomagają tym ludziom udało nam się porozmawiać? Ilu spotkaliśmy ludzi, którzy panicznie się ich boją, ale nie na podstawie tego co zobaczyli na ekranie telewizora, a tego czego doświadczyli na ulicy swojego miasta?

Na początku tego programu miałem w głowie pytania, jakie Polak chciałby zadać w sprawie uchodźców. I uważam, że nie ma takiego pytania, jakie by tam nie padło. I mówię o Polakach, którzy chcą przyjmować uchodźców i o Polakach, którzy kategorycznie tego nie chcą. Wrażliwość albo wątpliwości jednych i drugich w tym programie się znajdą. Tylko że znajdą się po setkach rozmów, po bardzo długiej podróży, po pobytach w obozach dla uchodźców, wreszcie po rozmowach z osobami będącymi za i przeciw przyjmowaniu uchodźców w Niemczech, Austrii, Grecji, czy na Węgrzech.
Fot. Jakub Włodek / Agencja Gazeta
Na Lesbos na przykład część mieszkańców uważają, że ich wyspa przez uchodźców „umiera”. Czasami podziały przechodzą przez środek rodziny. Rozmawialiśmy z dziewczyną, która uchodźcom pomaga, ale ona sama mówi, że jej mąż uchodźców nienawidzi. Ale mimo to niemal codziennie ratuje im życie, gdy swoją rybacką łodzią wyrusza na morze. On uważa, że ratując tych ludzi okalecza w jakiś sposób swoja wyspę, bo nie chcą tam teraz przyjeżdżać turyści, a bez turystów mieszkańcy Lesbos nie mają jak zarabiać na życie, ale też nie byłby w stanie patrzeć bezczynnie na ich tragedię.

Wszystkie możliwe punkty widzenia w tym programie są, ale nie na podstawie wyobrażeń, a na podstawie autentycznego życiowego doświadczenia

Może Pan zdradzić jakąś sytuację, rozmowę, do której doszło w czasie programu?

Rozmawialiśmy na przykład z imamem w Iraku. Wszyscy dookoła zapewniali nas, że islam to religia pokoju, według której nie można skrzywdzić nawet muchy. Zapytaliśmy go jednak, otoczeni setką muzułmanów w meczecie: "No dobrze imamie, ale jak to się ma do tego, że co jakiś czas, ktoś w Europie wysadza się w powietrze z okrzykiem Allah Akbar i mówiąc, że robi to, bo tak jest napisane w Koranie"? Jest tak napisane czy nie? Dlaczego niektórzy muzułmanie uważają, ze wypełniają wolę Allaha popełniając zamachy, a inni ich krytykują? Jak to właściwie jest?

Były też dziesiątki wstrząsających rozmów z ludźmi, którzy opowiadali o tym jak na ich oczach umierali ich bliscy mordowani przez ISIS, albo tonęli w wodzie usiłując dostać się łodzią z Turcji do Grecji.
Fot. Facebook/The Telegraph
Program nie pojawił się jeszcze na antenie, a już wzbudził wielkie kontrowersje. Padają oskarżenia o przekraczaniu granicy empatii, o pozbawianiu uchodźców godności.



Mnie też to dziwi, a ten zarzut jest dla mnie obraźliwy. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak ktoś mógł wpaść na pomysł, że chcemy zrobić program, który komukolwiek odbiera godność. Ten zarzut jest absurdalny. Myślę, że warto obejrzeć choćby australijską wersję tego programu. Chociaż jeden odcinek, chociaż pierwsze 20 minut i odpowiedzieć na pytanie, czy kogokolwiek pozbawiono tam godności. Mam wrażenie, ze jest dokładnie odwrotnie.

Byłem w Strefie Gazy, Na Zachodnim Brzegu, w Libanie, Iraku, Jordanii, Syrii i Libii i największy dramat tych ludzi, tam na miejscu, jest taki, że nikt nie pozna ich historii, że dzieje im się taka krzywda i nikt się o tym nie dowie i świata to nie interesuje. Rozmowy jakie odbyliśmy w czasie tej podróży nie trwały 5 minut, a co najmniej godzinę, a niektóre o wiele, wiele dłużej. Twierdzenie, że ktoś kogokolwiek chciał pozbawić godności jest dla mnie osobiście obraźliwe i nie do przyjęcia.

Pojawiły się też wątpliwość co do formatu programu. Show nie kojarzy się najlepiej.



Przygotowania trwały ponad rok. Ustalenie trasy, pewność, że spotkamy różnych ludzi, że będziemy mogli z nimi porozmawiać, że wejdziemy do obozu dla uchodźców, że wejdziemy do domów ludzi, że wjedziemy do Kurdystanu, czyli miejscu, gdzie jeszcze niedawno trwały regularne walki – to była potężna praca i jeszcze większe wyzwanie. Nawet jak przyjechaliśmy do Irbilu (stolicy Kurdystanu – przyp.red.), to w dniu, w którym do niego dotarliśmy, doszło do zamachu bombowego. To cały czas jest strefa wojny.

Przygotowanie musiało trwać bardzo długo i to jest tak skomplikowana produkcja, że ja rok temu nie byłem pewny, czy możliwa będzie realizacja dość pionierskiego jak na polskie stacje telewizyjne przedsięwzięcia. Mój ukłon kieruje w stronę ekipy produkcyjnej. Uważam, ze było to przygotowane i zorganizowane naprawdę świetnie.

Czy ten program ma szansę zmienić podejście do migracji i uchodźców w Polsce?

Nie chciałbym teraz przesądzać, czy ten program coś może zmienić czy nie. Chciałbym, żeby ludzie sami to zobaczyli i po pierwszym odcinku, a najlepiej po wszystkich czterech częściach wygłosili swoją opinię. Na pewno takiej opowieści o losie uchodźców i o tym, jak Europa ich zmienia i jak oni zmieniają Europę, moim zdaniem do tej pory nie było.

Gdyby to była podróż jednego reportera, który przez cztery godziny opowiada o miejscach, w których pomaga się uchodźcom, i w których próbują oni ułożyć sobie życie, to patrzylibyśmy na to oczami tego reportera.

W tym przypadku patrzymy na tę sytuację oczami szóstki ludzi, którzy mają zdecydowane, ale różne poglądy. W tym programie jest zawarta ich wrażliwość. Są w nim też ich nadzieje, ich wątpliwości, ich rozpacze i ich radości. Jest też ogromna wiedza. Nic nie jest doskonałe, ale jeśli coś jest bardzo blisko obiektywizmu w tej sprawie to jest to ten pomysł na opowieść i o uchodźcach i krajach, do których dotarli.

Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej