Na Szembeka nie ma żartów. "Od takich to i butelką można dostać"

Adam Nowiński
Nie ruszaj pan g**na to nie będzie śmierdziało – mówi jedna z mieszkanek Gocławka, gdy pytam ją co się dzieje na placu Szembeka. Kobieta rozkłada wymownie ręce, po czym pokazuje na ławkę, na której siedzą dwaj pijani mężczyźni. – O takich jak ci to tutaj pełno i nic im pan nie zrobisz. Ani pan, ani straż, ani policja. Oni tu byli, są i zawsze będą...
Z pozoru sielankowy widok na plac Szembeka kryje drugie dno... Fot. naTemat.pl
"Plac Szembeka przeszedł kilka lat temu rewitalizację. Ale postawione tam ławki są teraz pod stałą okupacją zdegenerowanych mieszkańców okolicznych mieszkań komunalnych. (...)Przez całe lato dniami i nocami przebywa tu od kilkunastu do kilkudziesięciu osób – w większości pijanych i agresywnych – pisze w liście do redakcji naTemat pan Marcin.

Pozostali mieszkańcy tego osiedla od dawna boją się o swoje zdrowie i martwią się o bezpieczeństwo swoich dzieci. Sytuacja pogorszyła się jeszcze, kiedy niedaleko placu otwarto dwa sklepy monopolowe, z których jeden jest całodobowy. Stały się one miejscem spotkań alkoholików z całej okolicy.
"Oba sklepy mieszczą się dosłownie pod kamerą monitoringu miejskiego, ale nie robi to na tych osobach najmniejszego wrażenia. Piją przed drzwiami sklepu, w okolicznych bramach i na ławkach. Oddają mocz pod ścianami, w bramach i jeszcze więcej..." – wylicza pan Marcin.


Nietypowa sytuacja

Ale picie i sikanie to jedno. Mężczyzna nie raz był świadkiem, jak na palcu Szembeka pijani zaczepiali przechodniów. Sam został przez nich napadnięty, a klika tygodni temu był świadkiem dość nietypowego zdarzenia.

"Przechodząc tamtędy zobaczyłem dwie kobiety i pijanego mężczyznę, stałych bywalców okolicznych bram i ławek. Kobiety siedziały na stopniu obok sklepu, mężczyzna stał. Znajdowali się w odległości 20 m od kamery miejskiej. Była godzina 13 w południe, czwartek, dzień roboczy".

"Nagle jedna z tych kobiet włożyła rękę do spodni pijanego mężczyzny i wykonała czynność seksualną. Obok przechodzili ludzie, niedaleko bawiły się dzieci, ludzie szli na autobus. A najbardziej porażająca była całkowita obojętność tych pijanych osób, totalny brak jakichkolwiek emocji i zachowań społecznych" – opisuje pan Marcin.

Z pozoru sielankowy widok

Mężczyzna poprosił, żebyśmy zajęli się sytuacją na Szembeka. Pojechaliśmy więc na miejsce. Po wyjściu z tramwaju wszystko wygląda normalnie. W oddali widać kościół Najczystszego Serca Maryi, a przed nim plac wyłożony białymi płytami. Wzdłuż ciągną się rzędy wyremontowanych ławek, piękne kwietniki, a dookoła pełno zabieganych warszawiaków.
Fot. naTemat.pl
Przechodząc wzdłuż szpaleru ławek mijam staruszka i spacerującą z dzieckiem kobietę. Siadam w cieniu posadzonych tu brzóz i rozkoszuję się szumem wody, która przelewa się w pobliskiej fontannie. Czysta sielanka. Można na chwilę zapomnieć o zgiełku wielkiego miasta. Jest jednak jedno ale.

Diabeł tkwi w szczegółach

Już po chwili moją "oazę spokoju" zakłóciły krzyki mężczyzny z naprzeciwka. Okazało się, że po drugiej stronie ulicy mieszczą się opisywane przez naszego czytelnika sklepy. Nazw nie przytoczę, bo to nie ważne. Ich profil też nie jest istotny, bo każdy przecież chce zarobić i tego nie będę oceniał.
Odpoczynek po kłótni...Fot. naTemat.pl
Mężczyzna krzyczał na swojego towarzysza, który musiał mu coś wcześniej zabrać. Zataczał się. Krzyczał: "oddaj to ty c***u". Ewidentnie ani jeden, ani drugi nie byli w pełni trzeźwi. Poszli na przystanek autobusowy. Zapomnieli zaraz chyba o swojej kłótni, bo jeden z nich usiadł na ławce, a drugi się na niej wyciągnął i zasnął.

Chwilę później, trzy ławki ode mnie, usiadło kolejnych dwóch miłośników mocnych i tanich trunków. Obaj wyciągnęli z torby po piwie i raczyli się nim tuż obok radośnie pluskającego się w fontannie małego chłopca. Ale to był tylko początek moich obserwacji.

W tle, tuż obok sklepu monopolowego zauważyłem kolejną grupkę "trunkowców". Siedzieli na schodach prowadzących do kamienicy. Czterech mężczyzn i kobieta. Z daleka widać było, że też są już bardzo weseli i nie kryli się z tym, że humor poprawił im alkohol, bo butelki trzymali na wierzchu.
Kamera monitoringu, a po prawej stronie na zakrętem sklep i spore "towarzystwo" pijące alkohol.Fot. naTemat.pl
To ciekawe, bo tuż obok jest kamera miejskiego monitoringu, o której wspominał pan Marcin. Tylko jest pewien problem, bo zamontowano ją tuż przy skrzyżowaniu Szembeka z Kordeckiego. Zapewne obiektyw skierowany jest na ulicę, a nie na tył, na sklep i chodnik za nią.

Tak było zawsze

– Ta kamera nic nie daje – mówi Stanisław Kloc, którego spotykam na placu Szembeka. – Jak nie zadzwonisz po straż miejską albo na policję, to nikt tu sam nie przyjedzie. Poza tym te pijaki nic sobie z tego nie robią. Są tu, bo obok mieszkają i tylko psują krew innym. A od takich to i butelką można dostać. Ciągle tylko krzyki, alkohol, śpiewy i tak już od dawna – opisuje mężczyzna.

Tego samego zdania jest Gabriela Nowak. – Tu tak jest od dawna i nikt z tym nie chce, albo nie umie, zrobić porządku. A problem jest i to poważny, bo strach tu nawet w dzień przychodzić, a co dopiero mówić o chodzeniu w nocy. A szkoda, bo po remoncie wszystko tutaj jest tak ładnie oświetlone – stwierdza emerytka.
Fot. naTemat.pl
Inni mieszkańcy okolicznych kamienic nie byli tak otwarci na dialog. – Nie ruszaj pan g**na to nie będzie śmierdziało – mówi jedna z mieszkanek Gocławka. "Dlaczego?" – pytam. Kobieta rozkłada wymownie ręce, po czym pokazuje na ławkę, na której siedzą dwaj pijani mężczyźni. – O takich ja ci to tutaj pełno i nic im pan nie zrobisz. Ani pan, ani straż, ani policja. Oni tu byli, są i zawsze będą – podsumowuje.

Statystyki nie kłamią – jest źle

To samo pisał nasz czytelnik, który wielokrotnie widział, jak strażnicy miejscy interweniowali wobec pijanych przesiadujących na Szembeka. To chyba nic nie daje, bo są tam nadal. Ile razy od początku wakacji plac odwiedziła straż miejska?

– Od 1 czerwca do 12 sierpnia funkcjonariusze VII Oddziału Terenowego warszawskiej straży miejskiej przeprowadzili na placu Szembeka ponad 270 interwencji dotyczących spożywania alkoholu, osób nietrzeźwych, zakłócania spokoju i porządku – odpowiada zespół prasowy straży miejskiej w Warszawie.
Zrzut ekranu z policja.gov.pl
Tak samo często bywa tam policja. Widać to doskonale na mapie zagrożeń policji. Aż roi się tu od czerwonych kropek przedstawiających zgłoszenia i interwencje funkcjonariuszy. Najczęściej policja zjawia się na Szembeka w sprawie picia alkoholu w miejscu niedozwolonym.

Problem jest. Co dalej?

Niestety nikt nie widzi konkretnego rozwiązania tej sytuacji. Każda z zapytanych osób rozkłada ręce i mówi zdawkowo, że może powinna tego miejsca pilnować policja... Nasz czytelnik chciałby, żeby zniknęły stąd sklepy monopolowe. To mogłoby pomóc, ale mieszkańcy uważają, że to tylko połowiczne rozwiązanie. – Może pomoc przyjdzie po wyborach – dodają z nadzieją w głosie.