Niedziela w Kalwarii Zebrzydowskiej. Z ambony pochwała zakazu handlu, a w klasztornym kiosku tłumy

Katarzyna Zuchowicz
Hierarchowie Kościoła nie raz chwalili rząd, że dzięki niemu niedziele są wolne od handlu. Słowa takie padły również z ambony w klasztorze w Kalwarii Zebrzydowskiej, przed którym – właśnie w taką niedzielę – rozstawiły się liczne stragany. A handel w "niedzielę wolną od handlu" kwitł również w samym klasztorze.
W Kalwarii Zebrzydowskiej padały słowa o zakazie handlu w niedziele. Ale w samym klasztorze też kwitł handel. Fot. Archidiecezja Krakowska
Kalwaria Zebrzydowska to małe miasto koło Wadowic, znane z szewców, producentów mebli, ale przede wszystkim z sanktuarium maryjnego, do którego ciągną tysiące pielgrzymów z całej Polski i z zagranicy.


Punkt kulminacyjny przypadł na piątek i niedzielę. W tych dniach w Kalwarii były procesje, do klasztoru przybyli hierarchowie Kościoła. Abp Józef Michalik mówił m.in. o strukturach zła, które są w Polsce i na świecie. Abp Marek Jędraszewski podobno "powstrzymał się od upolityczniania Biblii". Ale w Kalwarii padły też słowa o ożywianiu wiary w rodzinie za pomocą wspólnie spędzanych niedziel, które "dzięki partii rządzącej są wolne od handlu”.


Te słowa przytacza krakowska "Wyborcza". Zwracając uwagę, że w tym czasie obok głównej trasy pielgrzymkowej kwitł handel. "Kramy uginały się od oscypków, obwarzanków, lodów, cukierków, serc z piernika i zapiekanek" – czytamy.
"Gazeta Wyborcza Kraków"
fragment

"Oferta dla dzieci: losy, klocki Lego, balony napełnione helem, pluszowe torebki, poduszki z jednorożcem, a nawet karabiny, za które trzeba było zapłacić nawet 70 zł. Turystyczne krzesełko kosztowało 25 zł. Ale tegorocznym hitem była flaga Polski – za 5 zł". Czytaj więcej

"To tradycja, której nie zmienimy"
Faktycznie tak było. Tak jest co roku, praktycznie od zawsze. Przy klasztorze odbywa się odpust, jaki – z okazji imienin patronki – organizowany jest w każdej parafii w Polsce. – Spora część gminy i ludzie, którzy tu przyjeżdżają, żyją i świętem Wniebowzięcia, i tym odpustem. Centralny moment to niedziela, ale odpust trwa już od 15 sierpnia. Tak było i za PRL, tak jest i teraz – mówi nam Mieczysław Login, jeden z mieszkańców.

Kapiszony, korki, chińskie zabawki, łańcuszki z mąki, serduszka z cukru – rok w rok mają swoje wzięcie. – Są też artykuły spożywcze wypiekane tylko na tę okazję, są również dewocjonalia związane z odpustem. Sprzedawcy przyjeżdżają nawet z Krakowa. To tradycja Kalwarii Zebrzydowskiej i my tej tradycji nie zmienimy, nie ma takiej potrzeby – mówi nam Mieczysław Login.



– Słowa abp. Jędraszewskiego z niczym się w tym przypadku nie kłócą. Stragany odpustowe nie mają nic wspólnego z niedzielami handlowymi, mieszczą się też w granicy prawa. Porównywanie ich do tego, co nazywa się tradycyjnym handlem, szczególnie w dużych miastach, nie ma najmniejszego sensu – uważa Mieczysław Login.

"Proszę spytać, dlaczego klasztor handluje w niedzielę"
Jednak słysząc słowa z ambony, pewnie można poczuć pewien zgrzyt. Tylko mieszkańcy – przynajmniej niektórzy – niekoniecznie odczuwają go tutaj.

Pan Antoni, lokalny działacz: – Proszę lepiej spytać, dlaczego klasztor handluje w niedzielę. Jak może ksiądz nawoływać do zakazu handlu, skoro oni sami handlują w każdą niedzielę? Niech księża sami najpierw się zastosują do zakazu! Jak przestaną handlować, to i ludzie przestaną.

I nie ma na myśli tylko arcybiskupa. Mówi, że o handlu w niedziele bardzo często słyszy się w okolicznych kościołach. Rozmawiają o tym z sąsiadami. Co mówią? – Niestety, to samo, co ja – odpowiada.

W głosie oburzenie: – Na terenie klasztoru jest księgarnia, duże stoisko z dewocjonaliami. Tam z sześć osób sprzedaje, to duże pomieszczenie. Mają jeszcze kawiarnię, restaurację. Część kleryków się tym zajmuje, część osób świeckich.

W telefonie słychać jeszcze, jak żona krzyczy, że w tygodniu potrafi być zamknięte, ale w każdą niedzielę zawsze jest otwarte.

"Ludzie stali jak sardynki w puszce"
Osoba związana z klasztorem w Kalwarii Zebrzydowskiej przyznaje, że wszystko czynne jest w niedziele. Również restauracja, która teraz – przy okazji odpustu – podobno przeżywała oblężenie, takie były kolejki. Zresztą, to, co działo się w sklepiku, nasz rozmówca też określa słowem "masakra".



Obszerna informacja znajduje się na stronie klasztoru – kiosk i księgarnia czynne codziennie do godziny 17:00. Tak jest jest zresztą w wielu kościołach w Polsce i właściwie nie ma się czemu dziwić. Tu pisaliśmy więcej o tym, że jedynymi "sklepami" otwartymi w niedzielę miały być kościoły.

Nasz rozmówca mówi, że spotyka pielgrzymów, którzy opowiadają, że ich pradziadek, dziadek, rodzice przyjeżdżali do Kalwarii i nie wyobrażają sobie, by nie przywieźć tu swoich dzieci. Są ludzie, którzy rok w rok, są tu od lat 80. Nigdy nie słyszał, by komuś nie podobało się, że ten kiosk czy księgarnia są w klasztorze otwarte w niedzielę.

Na temat "zgrzytu", który mogły wywołać słowa kościelnych hierarchów, nie chce się wypowiadać.

Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej