Zapora samobójców w Solinie. Miejsce przyciąga desperatów i szaleńców z całej Polski
Zapora w Solinie to nie tylko największa tego typu budowla w Polsce i czołowa atrakcja w Bieszczadach. Ma też ciemną stronę. Mało które miejsce w kraju tak bardzo przyciąga samobójców i wszelkiej maści szaleńców. Zapora właśnie pochłonęła kolejną ofiarę.
Budowę zapory planowano jeszcze przed wojną, ale do realizacji przystąpiono dopiero w latach 60. ubiegłego wieku. Oficjalnie otwarta 20 lipca 1968 roku jest najwyższym tego typu obiektem w Polsce. Mająca prawie 82 metry wysokości i 664 metry długości jest jedną z największych atrakcji turystycznych w Bieszczadach.
Przyciąga jednak nie tylko turystów, którzy chodząc po szerokiej na dziewięć metrów koronie mogą patrzeć na rozciągające się po jednej stronie jezioro Jawor, a po drugiej patrzeć w dół na rzekę San. Zapora przyciąga też tych, dla których jest ostatnią budowlą widzianą w życiu. Samobójcy na zaporę przyjeżdżają aż znad morza. Zapora w Solinie to jedna z większych atrakcji turystycznych w Bieszczadach. • YouTube / DroneTrip
Zdarza się, że niektórych udaje się uratować w ostatniej chwili. 19-letnią mieszkankę Ustki, która już prawie pokonała wysoką na 125 mm barierkę, zdołał złapać za włosy ochroniarz, który akurat przechodził w pobliżu. Najczęściej jednak nie udaje się zapobiec tragedii i tylko kamery ochrony rejestrują ostatni lot straceńca.
Kilka lat temu obiektyw kamery uchwyciły moment, gdy 18-latek z Krakowa postanowił zakończyć swoje życie. Na filmie widać było, jak przeszedł na drugą stronę i to, że chyba się rozmyślił. Rozpaczliwie próbował złapać się za barierkę z drugiej strony. Na próżno - spadł w dół i zginął.
Więcej szczęścia miał gimnazjalista z pobliskiego Leska. Zimą 2004 roku próbował popełnić samobójstwo po miłosnym zawodzie, więc przyjechał na zaporę i rzucił się w dół. Wpadł w zaspę śniegu, skończyło się na złamanym obojczyku i potłuczeniach. Zaporę w Solinie oddano 20 lipca 1068 roku. Od tej pory zginęło tam wielu samobójców. • YouTube / Jakub Czajka
W kwietniu 2006 roku z zapory rzucił się nastoletni krośnianin, w maju 17-latek z powiatu bieszczadzkiego. Wiosną 2005 roku po śmierć skoczyli 22-latek z brzozowskiego i mieszkaniec Brzeska. Rok wcześniej, w sierpniu, do wody skoczył i już nie wypłynął dwudziestoparolatek. Dwa przypadki samobójstw zanotowano w 2007. Kolejny w 2008 roku.
Później znów jakby się uspokoiło. – To nie jest tak, że co chwila mamy jakieś zgłoszenia. W zeszłym roku nie było ani jednego. W 2016 ten mężczyzna z Krakowa, wcześniej też nic – przekonuje w rozmowie z naTemat oficer dyżurna Miejskiej Komendy Policji w Rzeszowie.
– Takie wypadki są, trudno z tym polemizować, ale skala zjawiska nie jest aż tak duża, żeby zapora zasłużyła na ponure miano "zapory samobójców" – przekonuje oficer policji.
Tymczasem gigantyczna konstrukcja z betonu przyciąga nie tylko straceńców, ale taże ludzi żądnych wrażeń. Wręcz nagminnie podpływają na kajakach lub rowerach wodnych, a niektórzy nawet wpław pod samą ścianę zapory, co jest nie tylko zabronione, ale też bardzo niebezpieczne.
– Tam się wytwarza się podciśnienie, które może zasysać - ostrzega Piotr Walko, dyrektor techniczny zapory w Solinie. – Jeśli hydrozespoły akurat pracują, taka zabawa może się skończyć tragedią – dodaje.
Dużo szczęścia miał kilka lat temu 23-latek z Janowa Lubelskiego. Założył się z kolegami, że skoczy z korony zapory do jeziora i przeżyje. Przeszedł przez balustradę i skoczył. Wygrał tysiąc złotych od kolegów i... przejażdżkę motorówką ratowników WOPR, którym nie spodobała się jego brawura. 23-latek skoczył do wody z zapory w Solinie. • YouTube