"Znamiona molestowania seksualnego". Ujawniono fragmenty uzasadnienia wyroku ws. Durczoka

Piotr Burakowski
Tygodnik "Wprost" opublikował uzasadnienie wyroku, w którym sąd oddala powództwo Kamila Durczoka przeciw czasopismu. Czytamy w nim, że zachowanie dziennikarza "miało znamiona molestowania seksualnego".
Afera związana z rzekomym molestowaniem kosztowała Durczoka pracę w TVN. Fot. Kamila Kotusz / Agencja Gazeta
W maju tego roku warszawski sąd oddalił wniosek Durczoka, który domagał się 2 mln zł odszkodowania i przeprosin od redakcji "Wprost". Wyrok nie był prawomocny. W najnowszym wydaniu tygodnika znalazło się sporządzone dopiero teraz pisemne uzasadnienie postanowienia sądu.

Czytamy w nim o sytuacji, która miała miejsce w warszawskim klubie Tango, gdzie Durczok rozmawiał m.in. z pewną dziennikarką.

"Rozmawiający siedzieli blisko siebie, w zacisznym miejscu – Kamil Durczok mówił o swojej chorobie, że idzie na badania, że lekarz coś mu wykrył, odpiął koszulę, pokazywał mu tors i powiedział, że jest coś nie tak. Wygłosił uwagę, mówiąc o koleżance, która akurat tańczyła, że chętnie by się wśliznął pomiędzy jej uda" – napisano.


"Odchodząc, zapytał (rozmówczynię – przyp. red.), czy pojedzie do niego do domu, i oświadczył, że nie ma majtek pod jeansami (lub że nie nosi majtek pod jeansami). Według sądu dziennikarka poznała później trzy inne osoby, które miały podobne zaproszenia pochodzące od Kamila Durczoka" – czytamy dalej.

Sąd napisał także, że powołana przez TVN w 2015 roku wewnętrzna komisja stwierdziła: "trzy osoby zostały narażone na niepożądane zachowanie". "Wprost" podaje też, że Kamil Durczok chcąc udowodnić swoją niewinność poddał się badaniu na wykrywaczu kłamstw.

"Zdaniem sądu walor poznawczy tej opinii jest znikomy. Pytania, które postawiono powodowi w trakcie testu, nie były identyczne ze stwierdzeniami, które padały w artykule" – głosi uzasadnienie.

Sprawa Kamila Durczoka
Przypomnijmy, że Sąd Okręgowy w Warszawie poinformował, że Agencja Wydawniczo-Reklamowa "Wprost", jak i byli dziennikarze tygodnika nie są zobowiązani do przepraszania Kamila Durczoka, a tym bardziej płacenia mu 2 mln zł.

W 2015 roku na łamach tygodnika ukazały się dwa artykuły o popularnym dziennikarzu. Opisano w nich przypadki molestowania i mobbingu w redakcji "Faktów" TVN. Po publikacji i powołaniu w telewizji wewnętrznej komisji dziennikarz został zwolniony ze stacji.

źródło: "Wprost"

Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej