Zapomniana obietnica Szydło. 500 zł dla młodych po prostu przepadło

Adam Nowiński
Wprowadzimy bon, który będzie przeznaczony na zajęcia kulturalne i sportowe dla młodych ludzi od 16. do 25. r., którzy nie pracują i się uczą — mówiła podczas kwietniowej konwencji PiS wicepremier Beata Szydło. Obiecała młodzieży 500 zł na rozwijanie ich pasji i... nic. Pomysł przepadł jak kamień w wodę.
Wicepremier Beata Szydło obiecała młodym ludziom bon na kulturę i sport. Mija piąty miesiąc, a o bonie ani widu, ani słychu... Zrzut ekranu z YouTube.com / Punkt Widzenia TV
Co wiemy na temat zapomnianej obietnicy PiS-u? Niewiele, poza tym, że byłby to bon dla młodzieży na zajęcia kulturalne i sportowe. Miałaby go dostać młodzież ucząca się i niepracująca w wieku od 16. do 25. roku życia. Jego wartość wynosiłaby 500 zł. Nie wiadomo, czy byłby to jednorazowy "grant", czy jego częstotliwość byłaby większa – raz do roku, raz na miesiąc...

Wszystkie informacje, które mamy, zawarła wicepremier Beata Szydło w swoim przemówieniu na kwietniowej konwencji Prawa i Sprawiedliwości.
YouTube.com / Punkt Widzenia TV
– Młodzież powinna mieć szansę na to, żeby móc realizować swoje hobby, pasje, swoje marzenia – powiedziała pięć miesięcy temu Szydło. Ale jej pomysł gdzieś zniknął między innymi propozycjami: emeryturą dla mam, premią za szybkie urodzenie drugiego dziecka czy 300+ na wyprawkę szkolną.


Pytaliśmy. Zero odpowiedzi.
Chcieliśmy dowiedzieć się więcej na temat bonu. Niestety, bezskutecznie. W czerwcu wysłaliśmy zapytanie do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki SPołecznej oraz na wszelki wypadek do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W końcu chodzi tu o kulturę. Zero odpowiedzi. Przypominaliśmy się także telefonicznie. Zero reakcji.

Dzwoniliśmy do polityków Prawa i Sprawiedliwości. Oni także nic nie wiedzą. Grzegorz Matusiak, wiceprzewodniczący Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, odsyła nas z pytaniami do źródła. Gdy mówimy mu, że źródło milczy, odpowiada, że "nie może udzielić nam informacji".

– Jakakolwiek informacja, której teraz bym udzielił, byłaby niesprawdzona. Może we wrześniu będziemy mówić coś na ten temat, ale na razie nic nie wiadomo – odpowiada poseł PiS.

Zostaliśmy z pytaniami bez odpowiedzi
Nie wiemy więc, kto miałby przyznawać bon, skąd rząd znalazłby fundusze na jego finansowanie, ile kosztowałby taki program oraz kto weryfikowałby, na co wydawane są pieniądze. Ważne jest też, w jakiej formie byłyby to pieniądze. Czy byłaby to karta rabatowa, gotówka wypłacana na poczcie, czy specjalna karta o funkcjach kredytowych.

Można jedynie domyślać się, jak i czy w ogóle ten pomysł zostanie zrealizowany. Co do liczb, jest łatwiej. Można to przecież mniej więcej policzyć. Zestawiając dane GUS z 2014 roku, który w swoim raporcie opublikował liczbę dzieci i młodzieży, z kosztem jednorazowego grantu, dowiemy się, ile w przybliżeniu będzie to wszystko kosztowało.

Wyliczenia pokazują koszta
Według GUS w 2014 roku w Polsce było 1,2 miliona młodzieży w wieku licealnym (16-18 lat) oraz 1,1 miliona młodych w wieku gimnazjalnym (13-15). Cztery lata po badaniach mamy więc: 1,1 miliona młodzieży w wieku 17-19 lat i 1,2 miliona w wieku (20-24 lata). Bon ma trafić do osób w przedziale 16 - 25 lat, uczących się i niepracujących.

Załóżmy, że połowa tej grupy uczy się i nie pracuje. Mamy więc 1,15 miliona osób. To daje nam 575 milionów złotych do wydania na raz. A przecież nie ma tutaj 16 i 25-latków, a kryteria podaliśmy w przybliżeniu. Co jeśli uczących się i niepracujących jest więcej niż połowa? Odpowiedź jest prosta – koszty rosną. Ale czy taki bon zachęciłby młodzież do większego korzystania z kultury?

To absurdalny pomysł
– Młody człowiek, jak chce iść do teatru - idzie do teatru, chce iść do kina – idzie do kina, chce książkę, to ją przeczyta i nie potrzebne są tutaj żadne łapówki – mówi w rozmowie z naTemat Wojciech Kępiński, dyrektor Teatru "Roma".

– Według mnie to absurdalny pomysł. Kto przypilnuje na co te pieniądze będą wydawane? Przecież do teatrów przychodzi młodzież. Mamy zniżki dla uczniów i studentów i zawsze 100-procentową frekwencję. Nie wiem jak w innych teatrach, może podobnie, ale u nas tak jest zawsze – dodaje.

Jego zdaniem pomysł Beaty Szydło jest złą drogą do aktywizacji młodzieży. W krajach zachodnich zostało to bardzo dobrze rozwiązane przez budowę centrów kultury, w których organizuje się olbrzymią ilość wydarzeń kulturalnych.

– Nie wierzę w to rozwiązanie, to nie tędy droga – podsumowuje nasz rozmówca.

Przed nami kolejna konwencja Prawa i Sprawiedliwości. Tym razem w Warszawie na początku września. Czy też usłyszymy kolejne obietnice bez pokrycia?

Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej