Licea szykują się na 'inwazję' podwójnego rocznika. Czy dla wszystkich uczniów starczy miejsc?

Katarzyna Zuchowicz
Rodzice są przerażeni, a ich dzieci coraz bardziej zestresowane, bo zewsząd słyszą, jak trudno będzie w przyszłym roku dostać się do liceum. Od paru dni w prywatnych rozmowach słyszę o tym non stop. Niech MEN chwali się, że wszystko idzie pięknie, ale tysięcy rodziców w całej Polsce nie przekona. Jest strach i są wielkie obawy. Zobaczcie, jak na te zmiany szykują się warszawskie licea.
Efekt reformy Anny Zalewskiej – rekrutacja podwójnego rocznika do szkół średnich w 2019 roku. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
To może być największy test dla pisowskiej deformy i wielka próba wytrzymałości dla rodziców, uczniów i szkół. Dwa roczniki – choć de facto trzy – będą ubiegać się o miejsca w szkołach średnich, które przecież nie są z gumy.

W roku szkolnym 2019/2020 w Warszawie będzie dotyczyć to ponad 40 tys. uczniów kończących gimnazjum i szkołę podstawową. Skala porównawcza do lat poprzednich jest bezlitosna w całej Polsce.

– Teraz do naszych szkół aplikowało 19 tys. młodych ludzi, był to jeden rocznik. Musimy przygotować ok. 44 000 miejsc dla warszawskich uczniów i kandydatów spoza stolicy. To oznacza konieczność utworzenia 1370-1460 oddziałów, co będzie zależało od liczby uczniów w jednym oddziale – informuje nas Katarzyna Pieńkowska z UM Warszawy.


Jak ogłosił MEN, wkrótce do uczniów i rodziców mają trafić ulotki o podwójnej rekrutacji, we wszystkich kuratoriach oświaty zostały też utworzone specjalne punkty informacyjne. Czy to uspokoi zainteresowanych? Dziś widać, że raczej wątpliwe.


W liceach jest już pełna mobilizacja, choć oficjalnie jeszcze nic nie wiadomo. Jednak wstępne plany powoli powstają. W kilku szkołach słyszymy wprost, że trzeba okroić przyjęcia gimnazjalistów, bo inaczej nie da się stworzyć klas dla ósmoklasistów, których w stolicy jest więcej.

Na przykład XXVII Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Czackiego, piąte miejsce w Warszawie według rankingu Perspektyw. Do tej pory otwierano tu pięć oddziałów klas pierwszych dla absolwentów gimnazjów. W tym roku jedynie cztery, bo trzeba było zrobić miejsca na przyszły rok. W 2019 roku klas dla gimnazjalistów może być jeszcze mniej.

– Bardzo wstępnie planujemy otworzyć cztery oddziały dla absolwentów 8 klasy i trzy dla uczniów po gimnazjum. To jednak bardzo wstępny projekt, który nie jest jeszcze zatwierdzony przez Biuro Edukacji – słyszymy. Szkoła jest mała. Nie da się jej bardziej rozciągnąć.

V Liceum Ogólnokształcące im. Księcia Józefa Poniatowskiego w Warszawie, 10 miejsce. Do tej pory przyjmowano tu pięć klas pierwszych. Dziś jeszcze nie wiedzą, jak będzie z podwójnym rocznikiem, jeden z pracowników mówi nam tylko, że być może będą tylko trzy klasy dla gimnazjalistów.

– Będziemy musieli przyjąć mniej gimnazjalistów i pewnie ze trzy klasy uczniów po szkole podstawowej. Jakby pani przyszła do nas, to by pani wiedziała dlaczego. Jesteśmy małą szkołą. Nie jesteśmy w stanie przyjąć więcej uczniów, choć bardzo, bardzo byśmy chcieli – słyszymy.


Niektórzy nauczyciele proszą, by nie panikować, nie wariować, nie nakręcać się. Podejść spokojnie. Inni wręcz przeciwnie – straszą uczniów, że będzie źle.



UM Warszawa tłumaczy w odpowiedzi na nasze zapytanie, że gminy podwarszawskie też mają problemy z przyjęciem wszystkich z powodów lokalowych:
Katrzyna Pieńkowska

"Na podstawie danych o liczbie uczniów opracowaliśmy szacunkową liczbę oddziałów i miejsc, które powinniśmy otworzyć, aby zaspokoić potrzeby kandydatów. Wzorem lat ubiegłych, wzięliśmy pod uwagę również uczniów spoza Warszawy i uczniów drugorocznych. Jednak nie możemy dokładnie przewidzieć, czy tendencja ok. 35-40 proc. uczniów spoza Warszawy utrzyma się, czy będzie wyższa. Gminy podwarszawskie także mają problemy z przyjęciem dwóch roczników uczniów często ze względów lokalowych. O przyjęciu do danej szkoły decyduje liczba uzyskanych punktów, dlatego uczniowie spoza Warszawy mogą dostać się do wybranej szkoły".

Otwieramy 14 klas pierwszych
Czy może być aż tak źle? – Gdybym była wróżką, to powiedziałabym pani jak będzie. Myślę, że w niektórych szkołach będą problemy – odpowiada nam Regina Lewkowicz, dyrektorka najlepszego liceum w Warszawie, XIV LO im. Stanisława Staszica. U niej praktycznie nic się nie zmieni. – Przyjmę po gimnazjum tyle samo dzieci co zawsze, i drugie tyle po ósmej klasie – mówi.

To LO było w zespole z gimnazjum, przejęło jego budynek i właśnie te placówki mają największe moce, by przyjąć jak najwięcej dzieci. – Dzieci po ósmych klasach wypełnią miejsce po uczniach gimnazjalnych. Planujemy przyjąć 7 oddziałów klas pierwszych po gimnazjum i 7 po szkole podstawowej, czyli w sumie 14 oddziałów po 30 uczniów. Każdy ma szanse, ale trzeba uzyskać maksymalną liczbę punktów – mówi naTemat.

Martwi ją tylko to, że pierwsze klasy będą stanowiły połowę społeczności szkolnej: – To jedyne moje zmartwienie. W szkole jest 15 oddziałów klas II i III. I będzie 14 oddziałów, które dopiero będziemy poznawać.

W Batorym, drugim na liście najlepszych LO w Warszawie, sytuacja praktycznie identyczna. Liceum przejmuje miejsca po gimnazjum. – U nas wiele się nie zmieni. Planujemy przyjęcie 6 klas dla gimnazjalistów i 6 dla ósmoklasistów, w sumie 12 oddziałów, czyli ok. 360 uczniów – mówi nam wicedyrektor Michał Malarski.

LO im. Stefana Batorego może pomieścić 24 klasy. – Przez ostatnie lata trwania reformy przyjmowaliśmy 7 klas do liceum i zero do gimnazjum. Przez to zrobiło nam się trochę miejsc – mówi. Ale zastrzega – w Warszawie ostateczną decyzję podejmuje burmistrz dzielnicy i Biuro Edukacji: – Oni ustalają gdzie będzie ile klas i jak to będzie wyglądało.
Uspokajające dla rodziców? Być może dla tych, których dzieci o tych szkołach marzą i mają świetne wyniki. Dla innych pewnie nieco mniej.