Ziobro zapowiada pozwanie "Wyborczej". Chodzi o aferę wokół rejestru pedofilów
– Na pierwszej stronie "Gazety Wyborczej" ukazał się paszkwilancki tekst autorstwa redaktora Marcina Kąckiego, który zarzuca Ministerstwu Sprawiedliwości, że rejestr pedofilów chroni księży skazanych za te potworne, godne najwyższego potępienia, przestępstwo. To niezwykle nikczemne pomówienie – powiedział na konferencji prasowej Zbigniew Ziobro.
Ksiądz skazany z innego art.?
Jak pisze MS, nieprawdziwa jest informacja "GW”, że opisany ksiądz (Kania – red.) "został skazany z art. 197 par. 3 Kodeksu karnego – w rzeczywistości był to inny przepis, co ma ogromne znaczenie dla dalszych losów takiego skazanego. Zgodnie z ustawą przyjętą przez parlament i podpisaną przez Prezydenta RP, skazani na podstawie tego przepisu nie podlegają umieszczeniu w rejestrze publicznym" – czytamy w oświadczeniu resortu przesłanym do redakcji naTemat.
Związany z PiS Sebastian Kaleta mówił, dlaczego na przygotowanej przez MS liście pedofili nie ma księży. Kaleta twierdził, że to, że księża nie znajdują się w rejestrze pedofilów oznacza, że nie popełnili najbrutalniejszych przestępstw. Do takich zaliczają się brutalne gwałty.
Sprawa księdza Kani
Innego zdania są dziennikarze "GW", którzy przytaczają w tekście sprawę księdza Pawła Kani, który od 2002 roku, przez 10 lat, molestował ministrantów, dzieci w wieku 10-12 lat, we Wrocławiu, Bydgoszczy i Milczu.
Choć Kania miał już wyrok za posiadanie pedofilskiej pornografii, nadal był księdzem i miał kontakty z ministrantami. Wpadł w 2012 r., gdy przywiózł chłopca do hotelu we Wrocławiu. Dostał siedem lat więzienia za zmuszanie dzieci do seksu oralnego, analnego i za gwałt. Skazano go, jak twierdzi "GW", prawomocnym wyrokiem m.in. z art. 197 par. 3 Kodeksu karnego: "zgwałcenia wobec małoletniego poniżej lat 15".
Tymczasem księdza Kani nie ma na liście sporządzonej przez Ministerstwo Sprawiedliwości, choć – jak twierdził Kaleta – takie osoby powinny się tam znaleźć.