Duda leci do USA w oko politycznego cyklonu. Afera Manaforta pokrzyżuje mu plany?
We wtorek Andrzej Duda ma się spotkać z prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem. Jednak wydarzenia ostatnich godzin pokazują, że polski prezydent z wizytą w USA trafił na absolutnie najgorszy moment.
Kataklizm polityczny
Chodzi oczywiście o dzisiejsze przyznanie się do winy przez byłego szefa kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa Paula Manaforta. Prokuratorzy federalni oskarżają Manaforta o udział w spisku przeciw Stanom Zjednoczonym oraz spisku mającym utrudnić działanie wymiaru sprawiedliwości.
Były współpracownik prezydenta USA poszedł na współpracę ze śledczymi, co może oznaczać ujawnienie tajemnic przebiegu kampanii prezydenckiej i prawdopodobnych powiązań sztabu Donalda Trumpa z Rosją oraz nielegalnego finansowania działań wyborczych.
Ta wiadomość to prawdziwa polityczna "bomba", która, jak coraz częściej wskazują amerykańscy komentatorzy, może doprowadzić do początku procesu impeachmentu Donalda Trumpa. Takie głosy pojawiają się nawet w gronie Republikanów. Andrzej Duda wyląduje więc w oku politycznego cyklonu.
Kataklizm naturalny
Na domiar złego, na wschodnie wybrzeże USA dotarł huragan Florence, który przyniósł ze sobą wiatr osiągający prędkość 150 km/h oraz opady deszczy do 1000 litrów na metr kwadratowy. Ewakuowano ponad 1,7 miliona osób, a ponad pół miliona nie ma prądu. Skutki kataklizmu częściowo odczuwalne są także w okolicach Waszyngtonu.