"Pani minister przyjęła nas w hallu". Związkowcy z "Solidarności" o zachowaniu Zalewskiej

Daria Różańska
Przed gmachem Ministerstwa Edukacji Narodowej zebrali się nauczyciele i związkowcy "Solidarności". W ten sposób chcieli pokazać kierującej tym resortem Annie Zalewskiej "czerwoną kartkę". Protestujący domagają się m.in. podwyżek płac. Spotkanie minister edukacji z manifestującymi trwało zaledwie kilka minut.
Protest nauczycieli i związkowców "Solidarności" przez gmachem Ministerstwa Edukacji Narodowej. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
"Czerwona kartka dla minister Zalewskiej" – pod takim hasłem w sobotę przed budynkiem Ministerstwa Edukacji Narodowej protestowali nauczyciele i związkowcy "Solidarności", którzy wcześniej kibicowali Zalewskiej. – Poparliśmy reformę systemu edukacji, ale nie popieramy degradacji zawodu nauczyciela – zaznaczył Ryszard Proksa, szef oświatowej sekcji związku.

Manifestujący domagają się np., aby odstąpiono od nowych zasad oceny nauczyciela i awansu zawodowego. Ponadto żądają wzrostu wynagrodzeń o 15 proc. Przed ministerstwo przyszli z transparentami, na których widniały hasła: "Nauczyciel to nie wolontariusz", "Stop oszczędnościom w oświacie".


Minister Anna Zalewska spotkała się z protestującymi. – To jest moja 20. manifestacja. Po raz pierwszy przyjął nas minister konstytucyjny, to już jest jakiś postęp – stwierdził Ryszard Proksa.

Dodał, że rozmowa z Zalewską była "bardzo merytoryczna", choć szefowa resortu edukacji nie zaprosiła manifestujących nawet do swojego gabinetu. – Pani minister przyjęła nas w hallu. Dlatego tak krótko trwało. Zaczęliśmy i ważne, żeby ta determinacja nas nie opuściła. Tutaj nic nie dostaniemy za darmo. Mam nadzieję, że to nie koniec naszej walki – zadeklarował Proksa.

Minister przyjęła petycję związkowców i zapowiedziała, że w najbliższych dniach zaprosi ich na kolejne spotkanie do Centrum Dialogu Społecznego.

Skutki reformy edukacji

Za tydzień przed budynkiem ministerstwa protestować będą członkowie Związku Nauczycielstwa Polskiego oraz rodzice. Ci ostatni również są niezadowoleni ze skutków reformy edukacji Anny Zalewskiej.

A to dlatego, że wprowadzono system zmianowy i niektórzy uczą się nawet do 19:00. Dyrektorzy próbują sobie z tym radzić na różne możliwe sposoby. "Gazeta Wyborcza" pisała nawet o pomyśle dyrektora jednej z placówek, by lekcje wf-u odbywały się w soboty.

W wielkopolskich Wirach sale lekcyjne zamieniono na kontenery. A to dlatego, że uczniowie nie mieszczą się w budynku szkoły. I do czasu rozbudowy obiektu, lekcje odbywają się w blaszanych kontenerach, które są wyposażone w ogrzewanie, oświetlenie i łazienki.

źródło: TVN Warszawa