Mija rok od kolizji limuzyny Kurskiego. Zapytano w sądzie, co z procesem kierowcy prezesa TVP

Tomasz Ławnicki
To był dla Jacka Kurskiego dość pechowy festiwal w Opolu. Do historii przeszły zdjęcia niemal kompletnie pustego amfiteatru podczas występu Jana Pietrzaka. A do tego jeszcze w drodze powrotnej doszło do zderzenia jego limuzyny z innym samochodem. Wkrótce minie rok od tej kolizji, ale proces wciąż nie rusza.
Do zdarzenia doszło przed rokiem, gdy prezes TVP wracał z festiwalu w Opolu. Proces w tej sprawie wciąż nie może ruszyć. Fot. Roman Rogalski / Agencja Gazeta
Dziennik "Fakt" pyta: "Czy sąd się boi Jacka Kurskiego?". Sprawa bowiem nie wygląda na zbyt skomplikowaną, a jednak utknęła w opolskim sądzie. Traci na tym poszkodowany w zdarzeniu Grzegorz W., którego rozbite auto znalazło się w przydrożnym rowie. Przy czym Grzegorz W. jest poszkodowany według policji. W sądzie, gdy dokonano zmiany biegłego, poszkodowany "stał się" sprawcą.

Sporny kierunkowskaz
Przypomnijmy – do zdarzenia doszło 18 września 2017. Służbowy wóz Kurskiego zatrzymał się na poboczu drogi na wysokości miejscowości Bierdzany. Kierowca chciał zawrócić, ale – według policji – nie włączył kierunkowskazu i uderzył w jadący prawidłowo samochód. Jak wówczas relacjonował "Fakt", prezes Kurski "uciekł do lasu", aby nikt go nie rozpoznał.


TVP wydała wówczas komunikat, że informacje o "ucieczce do lasu" to bzdura – Kurski po prostu zszedł na pobocze, by tam czekać na auto zastępcze. Zapewniono też, że to nieprawda, iż limuzyna prezesa nie miała włączonego kierunkowskazu. Właśnie dlatego kierowca prezesa nie przyjął mandatu i sprawa trafiła do sądu. Trafiła i... utknęła.

Przerzucanie aktami
Jak pisze "Fakt", najpierw po paru tygodniach zmieniono sędziego. Później, po miesiącu, sprawa znów trafiła do tego samego sędziego. I choć padały deklaracje, że proces ruszy w czerwcu lub lipcu, to nadal termin pierwszej rozprawy nawet nie został wyznaczony. Sąd Okręgowy w Opolu tłumaczy, że zwłoka wynika m.in. z tego, iż sędzia referent rozpoznaje także szereg innych spraw.

– A ja muszę płacić ubezpieczenie za rozbity samochód, który stoi na parkingu i jest moim jedynym dowodem na niewinność – mówi Grzegorz W., który nie może doczekać się sądowego orzeczenia.
Opole 2017 – Jan Pietrzak i jego przyjaciele bawili się przy pustych ławkach.Fot. Roman Rogalski / AG
Ubiegłoroczny festiwal w Opolu wyjątkowo odbywał się we wrześniu. W czerwcu zrezygnowano z jego organizacji po tym, jak artyści masowo zaczęli wycofywać się z udziału w imprezie. Ta zaś przeszła do historii przede wszystkim jako frekwencyjna porażka podczas występu Jana Pietrzaka.

Jak odnotowywali obecni w amfiteatrze dziennikarze, nawet Jacek Kurski nie wytrzymywał podczas tego koncertu. "Co rusz szedł w głąb namiotu i zerkał na ekran smartfona. Do samego końca nie wysiedział. Po północy nie było go już widać w namiocie VIP na tarasie amfiteatru" – opisywała "Wyborcza".

źródło: fakt.pl