Lewicowa feministka ręka w rękę ze Schetyną. Nowacka tłumaczy, co jest teraz dla niej najważniejsze
Barbara Nowacka nie będzie w nadchodzących wyborach twarzą lewicy, nie po drodze też jest jej z Robertem Biedroniem. Popularna i lubiana feministka dogadała się z Grzegorzem Schetyną i przystąpiła do Koalicji Obywatelskiej, bo ma jeden cel – poprawić los polskich kobiet. Ze Schetyną może się to uda, z Jarosławem Kaczyńskim jej zdaniem na pewno nie.
Lewica jest podzielona i nic nie wskazuje na to, żeby SLD kiedykolwiek dogadało się z Partią Razem. W tej pierwszej partii jest za wielu polityków starej daty, jeszcze z peerelowskim rodowodem, w tej drugiej za wielu ideowców nie rozumiejących, że polityka jest często sztuką kompromisu. Barbara Nowacka nie przystąpi do zmurszałego SLD, ale z Razem też jest jej nie po drodze.
Podobnie jak z Robertem Biedroniem, choć tu akurat wina leży raczej po stronie tego drugiego. Jak dowodzi Renata Grochal w najnowszym "Newsweeku", Biedroń za bardzo uwierzył w swoją gwiazdę i uznał, że Nowacka jest mu już nie potrzebna jako sojusznik. Mają go w tym też utwierdzać doradcy prezydenta Słupska.
Tymczasem Barbara Nowacka pozostaje wierna swoim ideałom. Wciąż priorytetem dla niej jest zmiana prawa w Polsce na takie, w którym to kobiety będą mogły decydować o swoim losie i zdrowiu. Chce współtworzyć prawo, które nie będzie zmuszało kobiet do rodzenia niechcianych dzieci.
I wie, że jeśli u władzy pozostanie Prawo i Sprawiedliwość, to na żadne zmiany w prawie nie ma najmniejszych szans. PiS w tej kwestii jest nieprzejednane i można się spodziewać prędzej zaostrzenia polityki antyaborcyjnej niż zmian w prawie idących na przeciw oczekiwaniom polskich kobiet.
Właśnie dlatego Nowacka dogadała się z Grzegorzem Schetyną i przystąpiła do Koalicji Obywatelskiej. Nie oznacza to, że teraz jest jej po drodze z Platformą Obywatelską. To tylko sojusznik, partner do rozmów. Nowacka ma świadomość, że PO nie musi zgodzić się po wyborach na liberalizację przepisów aborcyjnych. Ale PiS nie zgodzi się na pewno.