Dzieje Polski po kilku głębszych. Byłem na planie "Drunk History" i zmieniam o nim zdanie
Alkohol i losy świata od zawsze szły ze sobą w parze. Z tej paraleli wychodzą twórcy programu "Drunk History - pół litra historii", który, choć rodowód ma amerykański, to płynnie przyjął się na naszym podwórku. Jesienią startuje drugi sezon serialu, w którym aktorzy pod wpływem historii i drinków opowiadają fakty i anegdoty z dziejów Polski. Byłem na planie jednego z odcinków: o Zygmuncie Starym, Bonie i włoszczyźnie.
Myślę, że miałbym inne zdanie, gdybym obejrzał epizod z Leszkiem Lichotą. Jako narrator był niezwykle naturalny w byciu dalekim od trzeźwości i oglądało się go nad wyraz przyjemnie.
Leszek Lichota przyznał mi pół żartem pół serio, że nie pamięta tamtego odcinka. Stwierdził jednak, że to była czysta przyjemność. – Przychodzisz do pracy, serwują ci drinki i jeszcze za to płacą. To jest cudowne, oby więcej takich przedsięwzięć – mówił w rozmowie z naTemat aktor. Na planie wypił wtedy 2 drinki cuba libre, 6 szklanek whisky i 6 szotów wódki. Tym razem nie musiał siedzieć na podłodze. Leszek Lichota o Halinie Szwarc - Polskiej Mata Hari • YouTube / DRUNK HISTORY - PÓŁ LITRA HISTORII
Z ziemi włoskiej do Polski
W drugim sezonie Leszek Lichota z narratora staje się, niespodzianka, aktorem. Wciela się w rolę Zygmunta Starego, który zabiega o względy królowej Bony - w tej roli jak zwykle przesympatyczna Katarzyna Bujakiewicz. Narratorką całego odcinka jest Ewa Kasprzyk, która już zdążyła nagrać swoją partię.
Narratorka odcinka z Zygmuntem Starym i królową Boną•Fot. Piotr Dejneko
– Musisz samemu spróbować, by to zrozumieć. To jakaś masakra. Gdy dostałam tekst i zobaczyłam co wygadywała Ewa Kasprzyk, to myślałam, że do niej zadzwonię i powiem co o tym sądzę. Jak można tak się upić i tyle gadać? – śmieje się aktorka.
Jej ekranowy partner z kolei podszedł do sprawy zupełnie na luzie. – Zobaczyłem materiał, odsłuchałem raz, zapamiętałem i teraz jest to czysta przyjemna robota. Muszę tylko czekać na Kaśkę, bo nie trafia – tłumaczy zgryźliwie Lichota.
Fot. Piotr Dejneko
– I dochodzę. Pozostaje jednak pytanie czy Zygmunt Stary dojdzie, bo na razie nam to zbytnio nie wychodzi – wyznaje Bujakiewicz.
Odcinek, w którym występuje para dowcipnych aktorów, był kręcony w pałacu w osadzie Pass pod Warszawą. W owym odcinku przybliżana jest nam geneza włoszczyzny. – To historia o pomidorach. O tym skąd się wzięły pomidory na polskim stole. Nie w żadnej Unii Europejskiej, ale w Polsce! – podkreśla aktor.
W serialu Comedy Central poznamy też pijane historie z innych krajów. – Nie uważam, by to był misyjny program, ale chodzi o dobrą zabawę, a jak coś przy okazji zostanie, to chyba dobrze, prawda? – pyta retorycznie Bujakiewicz.
Fot. Piotr Dejneko
"Drunk History" to nie lada wyzwanie dla aktorów
Zwykle filmy i seriale kręci się po kolei w trzech etapach: scenariusz, zdjęcia i montaż. – W "Drunk History" wszystko się robi podwójnie – mówi naTemat Jan Macierewicz, reżyser drugiego sezonu.
– Najpierw powstają scenariusze i teksty na podstawie anegdot historycznych, potem nagrywamy narratorów i montujemy snute przez nich (często chaotyczne) opowieści tak, by trzymały się kupy. Następnie przychodzi etap pisania scenariuszy inscenizacji, zdjęcia i ponowny montaż całości – dodaje.
Jednym z narratorów jest też znany polityk Ryszard Kalisz•Fot. Piotr Dejneko
– To jeden z najtrudniejszych etapów tej produkcji. Jest totalnie nieprzewidywalny, bo nie wiesz jak kto się upije i jaki będzie mieć nastrój. Cała ekipa jest zaangażowana, by dana osoba się otworzyła przed kamerą. Nieraz napiliśmy się z nimi dla kurażu, że nie są w tym sami. Niektórzy na planie mieli kieliszki z wodą, a inni rozcieńczone wino, ale aktorzy czuli w tej sytuacji duży komfort – zdradza reżyser.
Atmosfera na planie mija się z wyobrażeniami. Aktorzy są kompletnie trzeźwi i to nie powinno dziwić, bo gdyby byli po kilku głębszych i próbowali się wstrzelić w kwestie zawianego narratora, to wyszedłby kompletny bałagan.
Byłem świadkiem kręcenia jednej ze scen - aktorzy grali pod dyktando głosu Ewy Kasprzyk puszczanego z głośnika i bynajmniej nie było to takie proste, o czym świadczy duża liczba dubli.
Fot. Piotr Dejneko / materiały prasowe