Morawiecki sypie oskarżeniami, a Schetyna zarzuca mu kłamstwo. Jak było naprawdę z budową dróg przez PO

Piotr Rodzik
To jedna z najgłośniejszych wypowiedzi ostatnich dni. Premier Mateusz Morawiecki na otwarciu kolejnego odcinka S3 bezpośrednio uderzył w poprzedni rząd PO–PSL. Stwierdził, że tamte władze przeznaczały za mało pieniędzy na budowę dróg, zwłaszcza tych lokalnych. Sprawdzamy, ile jest prawdy w tym stwierdzeniu.
Mateusz Morawiecki uważa, że PO zaniedbało budowę dróg lokalnych. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Otwieramy bardzo ważny odcinek, ponad 30 km, właśnie w okolicach Nowej Soli i chcę też powiedzieć z ogromną radością, że w najbliższych kilku miesiącach, otworzymy jeszcze kolejny odcinek S3, podkreślając jak rozumiemy ten układ komunikacyjny – mówił Morawiecki pod Nową Solą.

I chociaż stał na jezdni drogi, która powstała właśnie dzięki rządowi PO-PSL, nie miał moralnych oporów przed uderzeniem w poprzednie władze. Według premiera poprzedni rząd nie dbał o drogi lokalne, gminne i powiatowe.

– Przez osiem lat przeznaczyli na to ok. 5 mld zł, tyle ile my w tym funduszu na najbliższy rok, półtora roku przeznaczamy – powiedział Morawiecki. I to nie był koniec, bo po wizycie na otwarciu drogi na spotkaniu z wyborcami w Świebodzinie premier mówił: – Nasi poprzednicy mówili: budujmy nie politykę, tylko drogi i mosty. Pamiętacie coś takiego? Nie było ani dróg. ani mostów. Czy więc rzeczywiście rząd PO-PSL zaniedbał program budowy dróg lokalnych?
A Ty jak myślisz?
czy
Generalnie postawę premiera Morawieckiego w dużej mierze podsumować można w jeden sposób: rzucanie słów na wiatr jest zdecydowanie prostsze niż konkretne działania. Jeśli bowiem przyjrzymy się działaniom rządu PO-PSL, prawda nie jest taka czarno-biała.

To był pierwszy taki program
Najprostsza rzecz z możliwych: to było pionierskie działanie. "Narodowy program przebudowy dróg lokalnych”, czyli popularne "schetynówki", powstał w 2008 roku – w drugim roku rządów Platformy Obywatelskiej oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego.



W sumie w latach 2009-2011 zmodernizowano lub stworzono 4,7 tys. km dróg powiatowych oraz 3,5 tys. km dróg gminnych. W latach 2011-2015, kiedy odbyła się druga edycja programu, rozmach był już mniejszy. Rząd przewidywał jeszcze w 2014 roku, że w ramach drugiej edycji programu zostanie zrealizowanych około 6 tys. km. dróg.

W sumie według Schetyny w trakcie rządów PO-PSL wyremontowano lub stworzono od podstaw 15 tys. dróg lokalnych. – Było ponad 15 tysięcy przebudowanych i wyremontowanych dróg – powiedział w trakcie konferencji prasowej już po słowach Morawieckiego, kiedy zapowiadał pozew w trybie wyborczym.

Ile wydano pieniędzy
Przypomnijmy, że według Morawieckiego poprzedni rząd na drogi lokalne przeznaczył 5 miliardów złotych przez osiem lat. Tyle, ile jego rząd ma zamiar przeznaczyć przez "najbliższy rok, półtora roku". Trudno wyrokować, ile dokładnie PiS rzeczywiście przeznaczy na te drogi, bo rzucanie haseł jest bardzo łatwe, ale kwota przeznaczona na drogi lokalne przez rząd PO-PSL z grubsza zgadza się. To akurat fakt.



Potem ta kwota wzrosła do 700 mln zł, co dało w latach 2012-2014 1,45 mld zł. "W efekcie na realizację programu w latach 2012-2015 zostanie przeznaczone z budżetu państwa 2400 mln zł"
– czytamy w informacji o realizacji programu, którą w 2014 roku przyjął rząd. Razem te kwoty dają nieco ponad 5 mld zł na drogi krajowe. Oraz oczywiście drugie tyle, które przekazały samorządy.

To o tyle istotne, że nie wiadomo, jak ma być rozliczany Fundusz Dróg Lokalnych, którego stworzenie zapowiedział Mateusz Morawiecki. Równie dobrze może się okazać, że te 5 miliardów złotych, które ma trafić na drogi przez "najbliższy rok, półtora roku", to całkowita kwota inwestycji, w którą swój wkład będą miały także samorządy. Długo uważano, że zrzucą się na to kierowcy poprzez opłatę paliwową, ale postępów w tej materii nie widać.

Trzeba też zauważyć, że hucznie zapowiadane przez Morawieckiego pięć milionów to typowa kiełbasa wyborcza. W 2016 roku PiS zaplanowało bowiem na ten cel 800 mln zł. W 2017 roku miał to być miliard złotych. Daleko tu do kwot proponowanych przez Morawieckiego teraz, a znacznie bliżej do wydatków z lat poprzednich. Równie dobrze można więc powiedzieć, że według premiera rząd Beaty Szydło był tak samo opieszały jak rządy Tuska czy Kopacz.
Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Gazeta
Miliard miliardowi nierówny
Jeszcze jedna rzecz, której premier Morawiecki nie uwzględnia. W ostatnich latach znacząco wzrósł koszt budowy kilometra drogi. Droższe jest wszystko: i ludzka praca, i materiały niezbędne do budowy. To m.in. efekt zbliżającego się końca unijnej perspektywy budżetowej. Pieniądze trzeba po prostu wydać i rozliczyć.

Skutki? W ciągu ostatniego roku według różnych szacunków ceny kruszyw podrożały nawet o połowę. Robocizna jest droższa o jedną piątą. Wzrost cen i jego konsekwencje najbardziej widać przy przetargach na drogi szybkiego ruchu i są one co najmniej kuriozalne. Coraz częściej okazuje się, że kwota, która rezerwuje sobie GDDKiA na budowę na początku przetargu, na jego końcu (przetarg to procedura wielomiesięczna lub nawet wieloletnia) jest po prostu… niewystarczająca.

Wtedy dochodzi do takich sytuacji jak choćby w tym roku na planowanym odcinku drogi ekspresowej S61 między węzłami Łomża Zachód a Kolno. Przetarg w grudniu 2017 roku wygrała włoska firma Impresa Pizzarotti, która zaproponowała realizację inwestycji za kwotę 443 mln zł.

Firma przetrwała wszystkie postępowania odwoławcze, po czym… zrezygnowała. Z powodu wzrostu kosztów Włosi nie byli już zainteresowani. Z drugiej strony coraz częściej po otwarciu kopert z ofertami żadna nie mieści się w kosztorysie zamawiającego.

Takich przypadków jest więcej i to tylko dowodzi wzrostu cen w branży budowlanej. Jeszcze parę lat temu za miliard złotych można było po prostu zrobić więcej.

Pieniądze były gdzie indziej


Trzeba natomiast powiedzieć, że rząd Donalda Tuska (a później Ewy Kopacz) bardzo akcentował budowę dróg krajowych i autostrad. To na ten program przeznaczono olbrzymie środki. I tutaj PiS wypada blado.

W 2007 roku (dane od wielu lat na bieżąco zbierają pasjonaci z Forum Polskich Wieżowców) oddano do użytku w sumie 81,3 km autostrad oraz dróg ekspresowych. To inwestycje, które PO odziedziczyło po rządzie PiS lub nawet po SLD. Natomiast nastąpiło gwałtowne przyspieszenie podpisywania umów na budowę. Pamiętajmy, że budowa drogi często trwa dłużej niż trwa kadencja rządu. "Wdzięczność" za budowę należy więc "okazywać" tym, którzy podpisują umowy, a nie tym, którzy przecinają wstęgi.

I tak we wspomnianym 2007 roku podpisano umowy na budowę dróg klasy A i S na długość 150 kilometrów. 54,2 kilometra podpisano już po październikowych wyborach za rządów Donalda Tuska.



Ogółem w latach 2007-2015 podpisano umowy na budowę dokładnie 2598,8 km dróg szybkiego ruchu. Tuż przed wyborami w 2007 roku w Polsce dostępnych dla kierowców było dokładnie 1013 dróg szybkiego ruchu. Przed wyborami w 2015 roku było to już 3115 kilometrów.

Dodajmy też, że w trakcie rządów Beaty Szydło tempo podpisywania umów znacząco spadło. W 2016 roku podpisano umowy na 233,9 km dróg, a w 2017 na 248,1 km. 2018 zapowiada się na szczęście lepiej: już podpisano 309,8 km.
WNIOSKI

FAłSZ

W trakcie rządu PO-PSL nastąpiło znaczące przyspieszenie modernizacji dróg lokalnych oraz wręcz rewolucyjny rozwój sieci dróg szybkiego ruchu. Mateusz Morawiecki nie kłamał, kiedy mówił o pięciu miliardach wydanych przez rząd PO-PSL na drogi lokalne, ale nie ma tutaj mowy o żadnym zaniedbaniu: wyremontowano kilkanaście tysięcy kilometrów dróg. Przez pierwsze dwa lata rządów PiS tempo wydatków na drogi dawniej zwane "schetynówkami" nie wzrosło.